Rozdział 11
Za to byłam wdzięczna, bo nie wiem, czy bym była zdolna mu odpowiedzieć, nie stając się czerwona jak pomidor ze wstydu. No przecież nie mogłam mu powiedzieć jak ja i moja wilczyca patrzyłyśmy się w jego zielone oczy i to jak gdy się uśmiechał, nie mogłam nie zauważyć jego dołeczków, no to by było już totalne upokorzenie, którego raczej bym nie zniosła.
- To gdzie masz pierwszą lekcję? - spytał się Zayn, znowu wyciągając mnie z myśli.
- O, szczerze to nie wiem, zapomniałam sprawdzić. O matko, ale mi teraz głupio.
- Spoko nic się nie stało, chodź za mną, niedaleko wejścia jest plan lekcji dla wszystkich klas.
Zaprowadził mnie i rzeczywiście było tam dokładnie napisane jaka klasa ma gdzie lekcje, zastanawiam się, jak ja mogłam tego nie zauważyć? A no tak, jak mogłam zauważyć cokolwiek, kiedy cały czas gapiłam się na niego, jakby był jedyną osobą na świecie.
- Super, wygląda na to, że masz lekcję w sali obok mojej. - powiedział, patrząc na mnie, ja patrzyłam na plan lekcji, aby nie spojrzeć mu w oczy, bo przestałabym zupełnie myśleć i powiedziała coś, czego będę mogła później żałować.
- Okej to może chodźmy pod salę? - powiedziałam, odwracając się od planu w jego stronę, jednak wciąż nie spoglądając mu na twarz.
- Dobra, no to chodźmy. - odpowiedział.
Wiedziałam, że nie powinnam, ale spojrzałam mu w oczy i oczywiście znowu nie mogłam się ruszyć, jakby jakaś siła trzymała mnie w jednym miejscu i nie chciała puścić. To zaczyna już być irytujące, co ja mam robić, nosić okulary przeciwsłoneczne za każdym razem kiedy z nim rozmawiam? A może w ogóle unikać kontaktu wzrokowego albo lepiej, unikać Zayna? Nie uśmiecha mi się to za bardzo, ponieważ dopiero co go poznałam i jak nikt inny przyciąga moją uwagę. Nie wiem, o co chodzi, nigdy się nie zakochałam ani żaden chłopak mi się nie podobał. To wszystko jest dla mnie nowe, ale chyba zaczynam lubić Zayna. Jest całkiem fajną osobą i może zostaniemy przyjaciółmi? Czuję, że jemu mogę ufać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro