Odejścia i powroty
shot napisany dla @Little_Dango_Trash w ramach darktemebra 2020.
Radmila zatrzymuje samochód przed niewielką kamienicą w Bratysławie i wzdycha. Wyłącza silnik, po czym bierze paczkę papierosów, a następnie wyciąga jednego, by go odpalić.
Jej myśli ulatują z dymem.
Jest ranek 1 stycznia 1993 roku, a wczoraj Czechosłowacja rozpadła się. Potocznie ludzie nazywają to ,,aksamitnym rozwodem". Radmila właśnie przyjechała do Bratysławy, by zwrócić resztę rzeczy, które jej były mąż pozostawił w niegdyś ich wspólnym mieszkaniu.
Nic nie mówiła, gdy Jakub pakował swoje rzeczy i jeszcze w nocy opuścił Pragę. Czuła jego gorycz i rozczarowanie, kiedy ona była pełna spokoju i zadowolenia. Wie jednak, że jeszcze z tym się nie rozliczyli, choć ich rozwód następuje tak szybko, że ledwo za tym nadąża. Tak naprawdę nie chce robić z tego oficjalnego zamknięcia. Najchętniej po prostu zostawiłaby rzeczy Jakuba przed jego drzwiami, ale zdaje sobie sprawę, że długo by nie spojrzał jej w oczy. On zawsze chce aktu końcowego.
Ostatecznie dalej dla siebie istnieją.
Papieros wypala się i Radmila gasi go w samochodowej popielniczce. Przeciera twarz dłońmi, bierze głęboki oddech, a następnie wysiada z auta. Okrąża pojazd i otwiera bagażnik. Bierze do rąk pudło, zatrzaskuje drzwiczki, po czym zmierza do mieszkania Jakuba.
Kątem oka wydaje się jej, że patrzy na nią z okna. Nie jest pewna, czy jej się przywidziało. Stawia pudło na ziemi i dzwoni do drzwi.
Otwiera jej Jakub. Jest ubrany w białą koszulkę i flanelowe spodnie od piżamy. Gdy patrzy mu w twarz, widzi cienie pod jego opuchniętymi oczami. Radmila myśli, że wygląda, jakby w ciągu jednej nocy postarzał się o kilka lat.
Wręcza mu pudło.
– Proszę – mówi. Już chce odejść. Nie ma ochoty tego dalej ciągnąć, ale ponieważ Jakub był nią, a ona była nim, zna każdą jego myśl i wie, jaki wykona kolejny ruch.
– Dziękuję, Radziu – chrypie Jakub. – Wejdź do środka, proszę. Chcesz kawy czy herbaty?
Przepuszcza ją w drzwiach i Radmila, chcąc nie chcąc, wchodzi do szarego, małego mieszkanka, pospiesznie zapewnione Jakubowi przez jego nowy rząd. Póki co, tyle musiało mu starczyć.
– Kawy poproszę. – Nie musi go ostrzegać, by nie dodawał żadnego cukru czy mleka, bo Jakub doskonale o tym wie. Przygotowywał jej kawę każdego poranka przez ostatnie blisko siedemdziesiąt lat, nie licząc jej odejść.
Mieszkanie jest pełne nieotwartych pudeł. Zupełnie jakby Jakub postanowił pozostawić swoje wspomnienia zamknięte, bojąc się je wypuścić. Radmila nie może zrozumieć jego buntu wobec naturalnego stanu rzeczy. Przecież to nie mogło trwać wiecznie. Nawet gdyby chcieli, nigdy by im się to nie udało.
Siada przy niewielkim stole, a Jakub odkłada pudło na podłogę i nastawia wodę w czajniku. Z szafki wyciąga opakowanie kawy rozpuszczalnej. Gdy Radmila go obserwuje, zauważa, że jego ruchy są ciężkie i niezdarne. Trochę proszku opada na blat, gdy wsypuje go do kubka, a jego ręce drżą.
Ciszę między nimi wypełnia miarowe stukanie łyżki o naczynie.
Jakub stawia kubek przed nią, ale nie siada przy stole. Opiera się o blat, krzyżuje ręce na piersiach i wbija w nią wzrok.
Radmila nie może znieść jego spojrzenia. Ma wrażenie, że jego zielone oczy patrzą na nią oskarżycielsko. Wypija za gorącą kawę, chcąc skończyć napój jak najszybciej. Zna jego kolejny krok.
– Pamiętasz jak raz jechaliśmy do Bratysławy i złapaliśmy gumę? Wściekłaś się, gdy okazało się, że nie ma zapasowej opony. Ostatecznie podwiózł nas przemiły pan... – Jakub przywołuje fragmenty z ich wspólnego życia, które się skończyło. Jedna z wielu historii bez głębszego dna, ot, prosta codzienność. Jego słowa nieprzyjemnie wwiercają się w jej duszę.
Może dlatego był taki rozgoryczony. Doświadczyli namiastki życia ludzi i chociaż przez chwilę mogli być taką zwyczajną parą i tyle im mogło wystarczyć. Z każdym kolejnym zdaniem przez warstwę spokoju i ulgi powoli dobija się do ukrytego bólu i złości – takich jak jego.
– Przestań – mówi chłodno. Nie dba o to. Nie chce tego.
– Dlaczego? – naciska.
– Nie mam ochoty odgrzebywać czegoś, czego już nie ma. Rozumiesz? Marszczy brwi. – Nie. Nie rozumiem, Radmila. – Używa jej pełnego imienia tylko wtedy, gdy jest zły. – Nie rozumiem, dlaczego mam udawać, że nic się nie stało. Może tobie tak wygodnie, ale denerwuje mnie, że masz mnie gdzieś. – Jego głos jest ściśnięty. Radmila wie, że ciężko jest mu mówić o takich rzeczach.
– Dlaczego w ogóle sobie myślałeś, że uda nam się żyć tak zwyczajnie? – pyta ostro. – Zawsze kończy się tak samo. – Nie może go znieść. Prowokuje ją do tego, by przyznała mu rację, by wykonała ten akt końcowy. Bo on nigdy nie potrafi się pogodzić z niespodziewanymi odejściami. Musi mieć ten ostatni raz.
Jakub zaczyna ciężko oddychać. Ma spięte mięśnie, drżą mu wargi. Jego oczy lśnią, a potem spływają z nich łzy.
– To boli – wydusza z siebie. I rozpłakuje się na dobre.
Radmila zaciska usta. Patrzy na swojego kochanka, brata, przyjaciela i widzi w nim siebie, bo Jakub jednak dalej jest jej pewną częścią. Milczy, gdy on szlocha, milczy, gdy w jej własnych oczach pojawiają się łzy, milczy, gdy Jakub się uspokaja, milczy, gdy to ona zaczyna płakać.
Jakub dociera do tych emocji, które chciała w sobie pogrzebać.
Tego w nim nienawidzi. Przez te wszystkie lata posiadł zdolność, której nie miał nikt i nauczył się wzbudzać w niej uczucia, które były dla niej za trudne do przetrawienia.
Ledwo zauważa, gdy klęka przed nią.
– Przepraszam – mówi cicho. – Nie rozumiem ciebie, a ty mnie.
Ociera nadgarstkiem oczy. Nie odzywa się.
– Miałem nadzieję – kontynuuje – że się rozejdziemy bez unikania tematu.
Radmila kiwa głową i bierze głęboki oddech. – Jeśli chcesz, możemy tak zrobić. Ale musisz mi obiecać jedną rzecz. – Nie przepada za kompromisami, jednak może tym razem tak będzie najlepiej. – Po tym wszystkim... Wykonasz kolejne kroki. Nie łudź się, że będzie jak dawniej, bo dobrze zdajesz sobie z tego sprawę.
Jakub się zgadza. Więc Radmila kładzie ręce na jego twarzy i przysuwa się, by obdarować go pocałunkiem, smakującym dymem papierosowym i łzami. Ale Jakubowi to wystarczy.
Nawet gdy kończą, przez dobrą chwilę opierają czoła o siebie i siedzą w ciszy. W końcu, niechętnie, Jakub odrywa jej ręce od swojej twarzy i wstaje.
– Jeszcze raz dziękuję. – Nie precyzuje, czy chodzi o przywóz jego rzeczy, czy o ostatnie siedemdziesiąt lat.
Radmila uśmiecha się, po czym odsuwa się od stołu, patrzy na niego ostatni raz i bez słowa wychodzi z mieszkania.
Kieruje się do auta, a następnie do niego wsiada. Kładzie ręce na kierownicy i nagle dostrzega wzrok Jakuba z okna. Obserwują się przez chwilę. Zastanawia się, które z nich przerwie kontakt jako pierwsze. Jakub ostatecznie dotrzymuje obietnicy i odchodzi od szyby.
Radmila odpala silnik i powoli zmierza w stronę Pragi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro