39. Narodziny
#Pov# Sky
Najpierw poczułam, że spadamy.
Później jak ręka, którą trzymałam, wysuwa się z mojego chwytu. Desperacko próbowałam ją uchwycić, ale na marne. Ten ktoś krzyknął i dłoń całkowicie puściła moją. Jednocześnie osoba z drugiej zacieśniła swój uścisk tak, że stał się prawie bolesny.
Na koniec w dole ujrzałam powoli rosnące światło. Zbliżające się w zastraszającym tempie z każdą sekundą. „Rozbijemy się" - przemknęło mi przez myśl.
Później straciłam przytomność.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Znów wylądowałam na czymś miękkim. Ale tym razem nie był to człowiek. Podniosłam się, podciągając kołdrę.
Łóżko. Leżałam na łóżku.
Z kimś.
Obejrzałam się za siebie.
- Gdzieś ty mnie ściągnęła?
Alice.
- Żebym to ja wiedziała.
Też się podniosła.
- Musisz poćwiczyć podróżowanie w czasie, kobieto. Bo w końcu wylądujesz w czasach dinozaurów.
Spojrzałam na nią.
- Wygląda znajomo, ale... Nie. Nie mam pojęcia. Gdzie ani kiedy. Na pewno to przeszłość.
- Wnioskujesz po ubraniach?
- Raczej po ich braku.
- No, może.
- Ja biorę koc, ty narzutę. Tam jest szafa. Wstawaj. Pożyczymy coś.
Mówiąc „pożyczymy", miała chyba na myśli: „pożyczymy i już nie oddamy".
- Co to w ogóle za ciuchy? - mruknęłam do siebie, wkładając spódnicę.
I zaraz mnie zamurowało. Mogę powiedzieć „ciuchy"? Zerknęłam na Alice. Może nie usłyszała. Wzruszyłam ramionami i skończyłam ubieranie.
- Gotowa? - uchyliła drzwi i wyjrzała na korytarz. - Nikogo nie...
- O! Bogom niech będą dzięki! - usłyszałam zza drzwi. - Jest ktoś jeszcze!
Ktoś wyciągnął ją za próg i zajrzał do środka.
- I jest też druga! Chyba sam Śiwa mi was zesłał! Chodźcie, chodźcie! Każda para rąk się przyda!
Ciemnoskóry mężczyzna wyciągnął nas z pokoju i trzymając za ręce ciągnął po korytarzu.
- O co w ogóle chodzi?
- Jak to o co? Od dziewięciu miesięcy to jest na ustach wszystkich! Dla kapłanki Śiwy nadszedł czas rozwiązania! Przecież to cud na miarę tego stulecie, jeśli nie tysiąclecia!
Odsunął zasłonę z koralików i zaprosił nas gestem do środka.
Popatrzyłyśmy po sobie, więc westchnął zniecierpliwiony i wepchnął nas do środka.
W pomieszczeniu wrzało jak w ulu. Wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi, a na samym środku leżała kobieta z wyrazem boleści na twarzy.
Wokół niej stało jeszcze więcej osób, oddychając tak, że kobieta chyba miała coraz mniej tlenu wokół siebie.
- Co tu się dzieje? - szepnęłam do mojej towarzyszki.
- Słyszałaś. Ta babka rodzi. Dodatkowo to jakaś kapłanka.
- Powinniśmy znaleźć chłopaków.
- Myślę, że nie uda nam się stąd ulotnić niepostrzeżenie. - wskazała na wyjście. Pilnowało go dwoje á la strażników z groźnie wyglądającymi włóczniami.
- W takim razie zostaje nam wmieszanie się w tłum.
- Co mamy robić?
- Kręć się po pomieszczeniu z poważnym wyrazem twarzy. I powinno być dobrze.
W tym momencie ktoś wydał okrzyk radości na mój widok i pociągnął mnie za łokieć.
- Zapraszam siostro! Spadasz nam z nieba!
Zdecydowanie za dużo razy to dziś słyszę.
Obejrzałam się, ale już straciłam z oczu moją towarzyszkę. A mężczyzna cały czas ciągnął mnie naprzód. Przepychaliśmy się przez tłum, aż znaleźliśmy się naprzeciwko stołu operacyjnego. Spojrzała na kobietę leżącą na nim. Twarz miała wykrzywioną z bólu. Czyżby w tych czasach nie znali środka znieczulającego? No... Może faktycznie nie znali. Wydawało się, że kobieta trzyma się przy życiu ostatkiem sił.
Ktoś nagle wcisnął mi do ręki koc.
- Proszę. Pani zajmie się dzieckiem.
W następnej chwili na kocu położono jeszcze zakrwawione, wrzeszczące dziecko. Wyciągnęło w górę malutkie piąstki. Przykryłam je trochę, a w następnym momencie maluch po raz pierwszy otworzył oczy i spojrzał nimi prosto na mnie...
A mnie zmroziło.
Spotkałam tylko jedną osobę, która ma takie oczy.
Nie da się ich pomylić z żadnymi innymi.
Szczególnie jeśli wpatrywało się w te oczy już przedtem.
Dziecko uśmiechnęło się do mnie tak, jakby wiedziało o czym myślę.
A może naprawdę wiedziało?
Mogłam tylko wykrztusić:
- Jake...
***
Zapraszam też do innych książek:
"Szept fal"
"Poruszę niebo i ziemię..."
Oraz najnowszej - "Gra"
Co zrobisz, gdy okaże się, że ktoś gra z tobą w jakąś chorą grę, a ty stajesz twarzą w twarz... Ze śmiercią?
Wybierzesz życie?
Czy może dasz się zabić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro