37. Podróż
#Pov# Sky
Wstałam gwałtownie.
- To niemożliwe. Ty nie... - chciałam powiedzieć: nie żyjesz, ale coś mi nie pozwalało. Jakby blokada na języku.
- Nie możesz tego powiedzieć, cokolwiek chcesz. - odezwała się dziewczyna. - Podróżnikom z przyszłości nie wolno ujawniać żadnych faktów na jej temat.
Usadowiła się w fotelu naprzeciwko. Ja nie miałam najmniejszego zamiaru siadać.
- Ale jak? Który jest rok?
- Tysiąc osiemset siedemdziesiąty trzeci.
- Jesteśmy w Jaipurze? W Indiach?
- Blisko. Bardzo blisko. O tym mieście myślałaś przy przenosinach?
Pokiwałam głową.
- Musiałaś o czymś jeszcze, skoro przeniosło cię tutaj, zamiast tam.
- Myślałam, - wykrztusiłam. - myślałam o rozwiązaniu zagadki. I o tobie.
- O mnie? - zdziwiła się. - To akurat ciekawe. Pochlebia mi.
Jake wstał i podszedł do dziewczyny.
- To naprawdę ty. - wyszeptał. - Nie wierzę.
Alice zaśmiała się nerwowo.
- To zaczyna się robić dziwne. Bardziej niż podróżnicy w czasie w moim pokoju.
Złapałam ją za ręce.
- Wyjaśnisz nam o co tu chodzi?
- Wiem niewiele więcej od was. A pewnie tam, w przyszłości, jesteście specami od podróżowania w czasie? Wiecie dużo na ten temat?
Zgodnie pokręciliśmy głowami.
- Nie? No dobrze... To od czego by tu zacząć? Podróżnicy z przyszłości nie mogą mówić o niczym, co w owej przyszłości się znajduje ani nie mogą zabierać z niej ze sobą żadnych rzeczy. Dlatego wylądowaliście tak... Jak wylądowaliście.
- A poza tym? Coś jeszcze?
- Przenosiny sprawiają, że rozumiemy siebie nawzajem. Mimo, że ja mówię w swoim języku, a ty w swoim.
Doznałam olśnienia.
- To dlatego! Miałam takie wrażenie, że masz bardzo silny akcent, ale dziwiłam się, że tak dobrze mówisz po angielsku. Teraz wiem, że nie mówisz.
- Tak. Nigdy nie uczyłam się tego języka. Tylko trzeba uważać, z kim się rozmawia. Ludzie bardziej twardo stąpający po ziemi, na przykład uczeni, mogą was nie zrozumieć. Bo nie wierzą w magię. Trochę to skomplikowane, ale... To w końcu oni pchają ten świat naprzód.
Gapiliśmy się na nią w trójkę.
- Wydajesz mi się znajoma. - powiedziała w końcu Alice. - Nie przenosiłaś się już kiedyś?
Potrząsnęłam głową.
- Alice... Znasz nas. Ich. Nie pamiętasz?
Dziewczyna zmrużyłam oczy i popatrzyła na chłopaków.
- Alice. - powtórzyłam. - Nie pamiętasz Jake'a? - zerknęłam na niego. - To twój brat.
Uniosła brwi i cofnęła się.
- Nie. Nie. On nie może być moim bratem.
- Ale... - niczego nie rozumiałam. - Sama nam to powiedziałaś. Właściwie napisałaś.
Sama byłam zaskoczona, że mogę to powiedzieć.
- Nie... To niemożliwe.
- Ale...
- Nie. To niemożliwe. Ja nie mam rodzeństwa. Nigdy nie miałam. - powiedziała stanowczo. - Moi rodzice nie mogą mieć więcej dzieci. Żadne z nich. Jestem jedynaczką.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro