35. Klucz
#Pov# Sky
- Sky, nie mów mi, że znowu to robimy. Znowu. Ty się zamykasz, a ja walę do drzwi. Czy tak ma wyglądać nasza znajomość? Już chyba pierwszego dnia jak się poznaliśmy to robiłaś.
Wyszłam.
- Co się stało? - spytał łagodniej.
- Nie mam pojęcia skąd ona mnie zna. I ten list jest w ogóle porąbany, ale... jedno z niego na pewno wynika.
Uniósł brwi w niemym pytaniu.
- Masz siostrę.
- Żartujesz? Sky, o co chodzi?
- Masz siostrę. - podałam mu list.
Przebiegł go szybko wzrokiem.
- Alice to... Jest...
- Twoją siostrą. Tak.
- Ale ja... - spojrzał na mnie i usiadł ciężko w fotelu, kręcąc głową.
- Wiem.
- Przespałem się z własną siostrą.
- To było dawno. - usiadłam na oparciu. - Nie wiedziałeś.
- A ona najwidoczniej tak.
- Tego nie wiesz. Może być tak, że pod koniec życia oszalała. Zobacz. - wskazałam datę. - 1873? Ona myśli, że żyła w romantyzmie, pozytywizmie? Nie wiem, nie znam tak dobrze historii.
- Chyba pozytywizm.
- Nie urodziłeś się w, czekaj, - spojrzałam na kartkę. - 1856 roku, prawda?
- Napisała, że nie będę tego pamiętał.
- Posłuchaj, nie chcę nic mówić, ponieważ była twoją przyjaciółką i rzekomą siostrą, ale... Może po prostu oszalała?
- Może. Ale przydałoby się to jednak sprawdzić.
Postukałam stopą o podłogę, myśląc intensywnie.
- Więc musimy iść to zobaczyć.
- Powinniśmy. Nie musimy, ale powinniśmy.
Pokiwałam głową i położyłam mu dłoń na nagiej piersi.
- Teraz?
Przykrył ją swoją.
- Nie... Nie teraz. Troszkę później.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro