Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Zapowiedź


#Pov# Sky

Kiedy Jake przekręcił za nami drzwi na klucz, uśmiechnęłam się drwiąco. Podszedł do łóżka i położył mnie na nim, siadając mi na brzuchu.

- I co? To ma być ta kara? Zamierzasz mnie zgwałcić? - spytałam, powstrzymując śmiech.

Drgnął ledwo zauważalnie, a później zesztywniał.

- Słucham?

- To, co słyszałeś.

- Sky, naprawdę sądzisz, że... Że mógłbym... - pokręcił głową ze smutnym wyrazem twarzy. Od razu pożałowałam, że się z niego nabijałam.

- Jake, ja... Przepraszam.

- I co mi dadzą twoje przeprosiny? Naprawdę masz o mnie takie zdanie? - kąciki jego ust drgnęły.

- Nie! Jake! To nie tak.

- Proszę, Sky, nie próbuj zaprzeczać. Sam słyszałem, co powiedziałaś.

- To nie tak. - powtórzyłam. - Jake, proszę!

Odpowiedział mi wybuch śmiechu. Spojrzałam na niego, jakby uderzył się porządnie w głowę.

- Gdybyś widziała swoją minę, Sky. I to przerażenie w oczach. O matko... - zaśmiał się ponownie. - To było świetne!

Zrozumiałam, że się ze mnie nabijał.

- Ty głupku! Myślałam, że ty... Że naprawdę... Że... Że cię uraziłam.

- To miłe, że przejmujesz się tym, co myślę.

- Wcale się nie przejmuję.

- W to też nie uwierzę. Słonko, jesteś zbyt marnym kłamcą. Radziłbym trochę potrenować.

- Na tobie?

- Ani mi się waż. Znajdź sobie kogoś innego.

- Ciekawe kogo?

- Papużkę falistą.

- Bardzo śmieszne.

- Mówię całkiem serio. To bardzo mądre zwierzęta. I smaczne, choć nie ma z nich dużego pożytku.

- Fuj! Naprawdę nie muszę poznawać twojej diety. Biedne papużki...

- Bardzo biedne.

Pokiwałam z powagą głową.

- Bardzo.

- Mamy bardzo ciekawe tematy do rozmowy.

- To znajdź inne.

- Jakie? - usiadł na kołdrze.

- Nie wiem. Może takie: o czym myślisz w tej chwili?

Spojrzał na mnie z błyskiem w oku.

- Może będzie lepiej dla ciebie, jeśli zostaniemy przy papużkach.

Poderwałam się gwałtownie.

- Nie wierzę, po prostu nie wierzę! Ty niespełniony zboczeńcu!

Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do drzwi. Ale albo wstałam zbyt szybko, albo to z jakiegoś innego powodu zakręciło mi się w głowie i musiałam oprzeć się framugę drzwi. Zanim zdążyłam mrugnąć, chłopak już stał obok mnie i przejął na siebie mój ciężar.

- Co się stało? - podprowadził mnie z powrotem do łóżka i pomógł usiąść.

- Ja nie... Nie wiem.

Ukucnął przed meblem i spojrzał na mnie z dołu.

- Poczułam się tak, jakbym za chwilę miała zemdleć. - wytłumaczyłam mu.

Milczał przez chwilę.

- Sky, nie udajesz, żeby się na mnie odegrać?

Spojrzałam na niego oburzona.

- Nie, nie udaję!

- Dobrze, w takim razie, jeśli nie udajesz...

- Nie udaję!

- Okej, wierzę ci. Chcę tylko powiedzieć, że w takim razie może być to początek - przedsmak tego, co zacznie z tobą robić ta... Ta trucizna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro