13. Alice
#Pov# Sky
Kiedy rano się obudziłam, ramię chłopaka przyciągało mnie do jego klatki piersiowej, przez co było mi jeszcze bardziej gorąco. Rozejrzałam się ciekawie po pokoju, bo jakoś wcześniej nie miałam po temu okazji. Mój wzrok padł na fotografię panienki, oprawioną w ciemną, drewnianą ramkę.
Czyżby jego dziewczyna?
Popatrzyłam uważniej. Wydawało mi się, że skądś ją znam. Błękitne oczy przenikały w głąb ludzkiej duszy, chcąc przejrzeć jej najskrytsze zamiary. Specyficzny uśmiech godny samej Mona Lisy. Ciemne włosy o prawie takim samym odcieniu jak te Jake'a.
A skoro już o nim mowa...
Szturchnęłam go. Robiło się niemiłosiernie gorąco.
- Jake... Wstawaj. Ugotuję się przez ciebie. - uderzyłam go jeszcze raz lekko łokciem.
Zamruczał niezadowolony, ale nie otworzył oczu.
- Jake, gorąco mi.
Jedyną reakcją z jego strony było tylko jeszcze mocniejsze przyciśnięcie mnie do swojego rozgrzanego ciała.
- Zaraz nie będę mogła oddychać. Zostaniesz posądzony o uduszenie. - zagroziłam.
Nadal nic. Spróbowałam inaczej.
- Jeśli masz zamiar tu tak ze mną leżeć, to muszę się rozebrać, bo... - nie dokończyłam, próbując ze wszystkich sił powstrzymać śmiech.
Otworzył szeroko oczy na te słowa i spojrzał na mnie w pełni przytomnie.
- Akurat to chętnie zobaczę. - uśmiechnął się prowokacyjnie i rozluźnił trochę uścisk.
Odsunęłam się od niego i wstałam, by uchylić okno. Wyjrzałam na zewnątrz, przechylając się przez ramę okienną i opierając na niej łokcie. Usłyszałam jak chłopak ze świstem wciągnął powietrze, na co wyszczerzyłam zęby w triumfalnym uśmiechu. Wyprostowałam się i stanęłam przodem do niego.
- Chciałbyś. - zadrwiłam.
Pokiwał głową.
- No...
- Pomarzyć zawsze możesz. - stwierdziłam i przysiadłam na brzegu łóżka. - Kto to?
Wskazałam palcem na fotografię. Powędrował za nim wzrokiem i momentalnie posmutniał.
- Koleżanka.
- Koleżanka? - nie dowierzałam.
- Tak. Alice... Wprawdzie przespaliśmy się raz ze sobą, ale później stwierdziliśmy, że nie ma pomiędzy nami... tego czegoś. I się zaprzyjaźniliśmy. Po Harrym była moją najlepszą przyjaciółką. Wiele razy ratowaliśmy sobie wzajemnie życie.
Wyłapałam coś jego wypowiedzi.
- Była?
- Nie żyje.
Położyłam rękę na jego dłoni. Rzucił mi zdziwione spojrzenie, ale ścisnął ją lekko.
- Powiesz mi, co się stało?
Zastanawiał się przez chwilę. Już miałam go zapewnić, że nie musi, kiedy się odezwał:
- Odkąd usłyszała o tej wyspie, chciała się na nią dostać. Zawsze o tym marzyła. Mówiła, że coś ją tu przyciąga. Właśnie podczas jednej z misji, kierowała helikopterem przewożąc dużą sumę pieniędzy. Była w pobliżu i postanowiła, że zanim dokończy zadanie zobaczy swoje wyśnione miejsce. Akurat rozpętała się burza. Jak zawsze, gdy ktoś się tu zbliżał. Nie miała tyle szczęścia co my. Pieniądze w szczelnie zamkniętym kufrze wyłowiono z dna morza. Ale jej ciała nigdy nie znaleziono.
- Czy to możliwe, by się tu dostała?
- Nie. - pokręcił głową. - Wiedzielibyśmy o tym.
Zamilkliśmy na chwilę.
- Poniekąd spełniłem jej ostatnie życzenie. - powiedział. - Dała mi kiedyś tę fotografię. Przywiozłem ją tutaj. Mimo, że sama nie dotarła na wyspę jakaś część jej to zobaczyła.
- Smutna historia.
- Była dla mnie jak siostra.
Zauważyłam łańcuszek na jego szyi i przypomniało mi się, że wisiały na nim dwa klucze: ten od pokoju i jeszcze jeden, znacznie mniejszy.
- A kluczyk? - wskazałam na jego szyję.
Dotknął srebra dwoma palcami.
- Też dostałem od niej. Ale nigdy nie powiedziała, do czego by pasował.
Pokiwałam głową i nawiązałam do lalki, którą znalazłam, a o której nie miał pojęcia.
- Czy jest możliwe, żeby dostało się tu jakieś dziecko?
- Czemu pytasz?
- Z czystej ciekawości.
Przyjrzał mi się uważniej, ale chyba nie doszukał się niczego niepokojącego. Z całej siły powstrzymywałam odruch, by dotknąć rzemyka i klucza do skrzyni zawieszonego na nim.
- Też nie. Wiedzielibyśmy o tym - powtórzył.
- A jakaś dziewczynka? Może trochę starsza?
- Sky, po co ci to?
- Po nic, naprawdę. Po prostu pytam.
- Nie. Nie ma takiej możliwości.
Pokiwałam głową. Nie zbliżyło mnie to do rozwiązania zagadki, ale nie miałam zamiaru się poddać. Musiałam ponownie wybrać się na wycieczkę i zwiedzić wyspę. Ale musiałam być również sama. Nadal miałam poczucie, że Jake nie powinien o niczym wiedzieć. Jakoś trzeba będzie mu się wymknąć... Nawet już wiedziałam jak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro