12. Tygrys
#Pov# Sky
- Wąż wejdzie prędzej oknem czy drzwiami? - zagadnęłam Jake'a.
Uniósł brwi, ale odpowiedział:
- Zazwyczaj zostawiamy okna otwarte, bo jest tu niemożliwie gorąco, więc szybciej nimi. Po ci to wiedzieć?
- W takim razie śpię od drzwi. - powiedziałam.
Zaśmiał się głośno.
- To małe stworzonko nic ci nie zrobi. Bardziej boi się ciebie niż ty jego.
- Jeśli się mnie tak boi to może zastosować akt samoobrony. - stwierdziłam.
- Dobrze tchórzu, będę spał od okna. - mrugnął do mnie.
Prychnęłam pod nosem. I nagle coś mi się przypomniało.
- Gdybym była tchórzem, kiedy ten twój tygrys zaczął mnie gonić, uciekłabym gdzie pieprz rośnie. A tego nie zrobiłam.
Stał do mnie tyłem, więc nie widziałam wyrazu jego twarzy, ale spiął ramiona, jakbym miała go uderzyć.
- Co takiego? - spytał cicho.
- To co słyszałeś. Przez liczne tropy doszłam do wniosku, że goniło mnie coś dużego. Pierwszym o czym pomyślałam był ten tygrys, o którym mi mówiłeś.
Odwrócił się do mnie.
- A po jakich tropach doszłaś do takiego wniosku?
- Odcisk jakiegoś zwierzęcia, przedzieranie się czegoś dużego przez krzewy i drzewa - zaczęłam wyliczać. - i miałam wrażenie, że coś mnie obserwuje. Tylko nie rozumiem, dlaczego nie zaatakował, kiedy miał po temu okazję.
- Może to wcale nie był on? - zasugerował jakby lekko zdenerwowany.
Pokręciłam głową.
- Też tak na początku myślałam, ale za dużo na to wskazuje.
- Dobrze. Następnym razem pójdę z tobą.
- Nie proszę cię o to.
- Nie musisz. Jeśli to on, nie puszczę cię samej do lasu.
- A co z sygnałem? Z próbą zatelefonowania?
- Poszukam w głębi wyspy. Może bardziej dopisze mi szczęście niż tutaj.
- Jak chcesz. Mogę iść sama.
- Pójdę.
Uniosłam brwi w drwiącym geście.
- No co? - oburzył się.
- Nic, nic. - pokręciłam głową i uśmiechnęłam się pod nosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro