Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowe znajomości=Nowe problemy#2

Blacksnowowie chodzili przez cały dzień za Mattiasem. Kilka lekcji mieli razem, przez co nie spuszczali go z oczu. Victoria chciała mieć pewność, że chłopak jest wilkołakiem, bo na takiego na razie nie wyglądał.

- Popadasz w obsesję. On nie jest wilkołakiem. Na początku faktycznie tak wyglądało, ale teraz. Proszę cię. Daj spokój.

Dziewczyna zatrzymała się raptownie i stanęła na przeciwko brata.

- Nie dam sobie z tym spokoju, bo wiem, że mam rację. Może faktycznie nie wygląda jak wilkołak, ale my nie wyglądamy jak Nocni Łowcy, Dominica jak faerie, a Maya jak czarownica. Jednak sam wiesz jak jest.

- Po pierwsze one wyglądają jak Podziemne. Charakter to inna sprawa. On nie jest wilkołakiem. A nawet jeśli by był, nasze relacje z nimi nie są najlepsze. Sama dobrze o tym wiesz.

Vic zrobiła znudzoną minę. Relacje rodzeństwa z Dziećmi Księżyca, były na poziomie wilkołak-wampir. Z niewiadomych przyczyn zawsze, jak dzieje się coś złego z tutejszym stadem, są przy tym Cam i Vic. I tak od kilku lat.

- Może jak pomożemy jednemu z nich, te relacje będą lepsze? Wilkołaki przed pierwszą przemianą są drażliwe. A my byliśmy już przy kilku przemianach.

- Nawet jeśli masz rację, to chodzenie za nim dzisiaj nie ma sensu. Chyba, że magicznie będzie dziś pełnia.

- Ale przecież dzisiaj jest pełnia.

***

Dominica siedziała i pracowała w swoim mieszkaniu. Jej praca polegała na byciu tłumaczem. Zadziwiająco dużo osób ufa dziewczynie, która wygląda na góra siedemnaście lat. Oczywiście pracowała tylko dla bogatych osób.

- Nareszcie chwila samotności, już prawie zapomniałam, co to znaczy - mruknęła sama do siebie.

Dziewczyna miała na tyle szczęścia, że praca nie sprawiała jej praktycznie żadnej trudności, bardzo lubiła to, co robi i przy tym nie mogła narzekać na zarobki. Dawało jej to niezależność finansowa, której potrzebowała. Może i wyglądała na bezproblemową, beztroską nastolatkę (którą według swojej daty urodzenia już dawno nie była), ale wiedziała, że w potrzebie może liczyć tylko na siebie. Jej rodzina odpadała.

Praca szła jej sprawnie, aż do momentu, kiedy przyłapała siebie na rozmyślaniu o bracie Vic-Cambrielu. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej.

- Dziewczyno musi być już z tobą naprawdę źle, skoro robisz maślane oczy do monitora. Ogarnij się, bo nigdy tego nie skończysz - blondynka od momentu ich poznania próbowała sama sobie przekonać, że chłopak wcale jej się nie podoba. Jednak przynosiło to dość marne skutki -Jesteś silną i niezależną singielką, kochasz swoje życie-powtarzała sama do siebie -Taa, wmawiaj sobie i tak dobrze wiesz, że to nieprawda, przecież nie chcesz skończyć jako stara panna z dwudziestoma kotami. Koty zostawmy Mai.

Z rozmyśleń wyrwał ją dzwoniący telefon, na ekranie zobaczyła nieznany jej numer.

***

- W końcu wyszła - powiedziała Maya - nie rozumiem, czemu ona przesiaduje u mnie całe dnie skoro ma własne mieszkanie.

Czarownica wróciła do swoich zajęć, czyli głaskania swojego kota, Prince'a i szukania czegoś w telewizji.

500 kanałów i nic do oglądania, pomyślała.

- Może odezwę się do Cartera, co Prince? - mruknęła do kota, a on zamiałczał - Masz racje. Może być zajęty, poza tym nie wiem gdzie jest.

Postanowiła, że jeśli nie znajdzie nic w telewizji, to pójdzie się przejść.

Ale szalone pomysły, dziś mnie nachodzą, pomyślała. Po kilku zmarnowanych minutach życia na szukanie czegoś znośnego w TV, Maya zaczęła się zbierać do wyjścia, sama nie wiedziała jeszcze gdzie. W momencie, gdy zakładała buty, zadzwonił jej telefon i na ekranie pojawił się nieznany jej numer.

***

- Gdzie my idziemy? - spytał Cam, wlokąc się za siostrą.

- Czy ja wiem? Dobrze, że znamy Chicago - odpowiedziała mu - i cały rozkład metra - dodała pośpiesznie, po czym się zatrzymała. Popchnęła lekko brata w bok i sama poszła za nim. Wypatrywała Mattiasa. Po wyjściu ze szkoły, poszli za nim by się przekonać, czy jest wilkołakiem. Chodzili za nim z kilka godzin, ale nic nie zauważyli. Z nikim się nie spotkał, nigdzie się nie zatrzymał, tylko błądził po ulicach. Ostatecznie wylądowali przy jeziorze Michigan.

- On nie jest wilkołakiem.

- Zamknij się, bo jeszcze nas usłyszy.

- I rozszarpie nas na strzępy. Realizmu siostrzyczko. Poza tym miałby gdzieś znak po ugryzieniu. A nie ma.

Victoria przewróciła oczami. Wiedziała, kiedy dostaje paranoi, ale tym razem to było coś innego. Czuła, że ma racje, ale nie mogła uzasadnić tego w żaden racjonalny sposób. Jedynym rozwiązaniem było bycie przy jego przemianie, do której pozostały 2 godziny. Teraz wystarczyło poczekać.

- Wiesz, czego nie przemyślałaś? - spytał Cambriel - Jeśli faktycznie jest wilkołakiem i przemieni się przy nas, to dwójka Nocnych Łowców nie da sobie z nim rady.

- Masz rację - odparła-Daj swój telefon.

- Słucham?

- Daj swój telefon.

-  Po co?

Chłopak wyjął urządzenie i podał siostrze. Ta wyjęła też swój i zaczęła wykręcać numery na obu telefonach. Po chwili w obu pojawił się sygnał i po sekundzie w słuchawkach było słychać podwójne:

-Halo?

***

Mam nadzieje, że rozdział się spodobał i zostawisz coś po sobie☺
Liczymy także na komentarz z opinia 👌
XoXo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro