Nowe znajomosci=Nowe problemy #1
- Nie powinnaś iść do szkoły?
- A to już dziś? - jęknęła Vic.
Siedziała w salonie Mai. W sumie jak przez ostatnie dwa tygodnie. Brak jakiejkolwiek rozrywki sprawił, że pewnego dnia zapukała do jej mieszkania pod pretekstem bliższego poznania kultury czarowników.
- Sama tego chciałaś - odparła Dominica.
Ona także ostatnio tak siedziała. Bywało ciekawie, kiedy zaczynały się kłócić o mało ważne sprawy. Jak o brytyjski akcent blondynki.
- Cam miał po mnie przyjść. Gdzie on jest? - Nocna Łowczyni spojrzała na telefon.
Zanim zdążyły coś zrobić, rozległ się dzwonek do drzwi. Maya leniwie wstała z fotela i podeszła sprawdzić, kto to. Otworzyła je i w progu stanął Cambriel. Postawił dziś swoje ciemne włosy, przez co wydał się jeszcze bardziej blady. Gdyby nie Znaki na jego ciele, ktoś mógłby pomyśleć, że jest wampirem.
- Po siostrę? - spytała, opierając się o framugę.
- A jak myślisz?
***
- Dwa tygodnie temu mówiłem ci, że nienawidzę, kiedy ustawiasz mi życie. A teraz idziemy do szkoły dla Przyziemnych, bo to przecież taki wspaniały pomysł.
- Chcę być choć trochę normalna. Bycie Nocnym Łowcą jest naprawdę fajne, ale jednak jesteśmy też ludźmi. Poza tym to pomoże nam bardziej zrozumieć Przyziemnych, przez co łatwiej będzie ich udawać.
Chłopak przewrócił oczami. Znał swoja siostrę i wiedział, że za tydzień to chodzenie do szkoły jej się znudzi. Tak jak jej poprzednie wspaniałe pomysły.
- Mam pomysł. Pomożesz? - od tych słów wszystko się zaczynało. A potem było tylko gorzej.
Kiedy wyszli z metra im oczom ukazała się niska budowla z czerwonej cegły. Szkoła była w spokojnej dzielnicy, przez co chodziło do niej mało osób. Rodzeństwo skierowało się w stronę wejścia, kiedy Cambriel niechcący na kogoś wpadł.
- Znowu - mruknął pod nosem - Sorry - skierował do nieznajomego.
- Nic się nie stało - odparł, odwracając się.
- Naucz się chodzić braciszku - powiedziała sarkastycznie Victoria - Nie można tak wpadać na ludzi. A tak przy okazji jestem Victoria.
- Matthias.
Dziewczyna przypatrzyła mu się uważnie. Miał brązowe włosy, które miał dziwnie ulizane, jak na jej gust, brązowe oczy i był o głowę wyszły od niej. Ubrany w biały T-Shirt i jeansy stał naprzeciwko rodzeństwa, po czym uśmiechnął się lekko i poszedł w stronę sal.
***
Po wyjściu Victorii, Dominica i Maya zostały same w mieszkaniu. Faerie opuściła pokój i zniknęła gdzieś w mieszkaniu. Feline nie za bardzo interesowało zniknięcie blondynki, lecz po dłuższej nie obecności postanowiła jej poszukać. Zajęło jej to chwilę, a gdy ja zobaczyła przeszyła dziewczynę wściekłym wzrokiem.
-. .. czy ty trzymasz to co myślę?! - spytała, starając się uspokoić.
- Chodzi o to małe pudełko z lodami, które miałaś w lodówce?
- Tak. Czy ty je właśnie zjadłaś?
- Owszem. Wiem, że słabo widzisz, ale chyba nie jesteś aż tak ślepa. O co chodzi?
Czarownica zaczynała mieć dość Dominici i żeby nie wybuchnąć, zaczęła liczyć do dziesięciu.
- Naprawdę taki problem się spytać czy można? Od rana miałam na nie ochotę, tylko wy się rano wepchałyście do mojego mieszkania.
- Jejku przepraszam, nie wiedziałam - powiedziała z udawana skrucha - Czy ty musisz o wszystko robić aferę?
Spokojnie to tylko lody waniliowe. Zaraz pójdziemy do sklepu i kupimy nowe, przy okazji znajdziemy ci nową bluzkę.
- Masz z nią jakiś problem?
- Na przykład jest sprana, wyblakła i ma nadruk z kotem. Wszędzie te koty.
- Ty też masz chyba problem ze wzrokiem, bo chyba nie zauważyłaś, że lubię koty. Lubię ta bluzkę i będę w niej chodzić.
- To nie zmienia faktu, że normalni ludzie raz na jakiś czas zmieniają garderobę. Przez te 200 lat chyba zdążyłam zarobić na T-shirt.
- Przez te 200 lat blondyneczko zrobiłam więcej niż ty kiedykolwiek zrobisz. A jeśli masz coś jeszcze do mojej bluzki, to tam są drzwi, możesz wracać do tej swojej Anglii.
- Milo, że uważasz, że pochodzę z Anglii.
- Wyjdź po prostu.
- I tak już muszę iść do pracy - powiedziała i szturchnęła Mayę w ramię.
Kiedy Dominica zamknęła drzwi, czarnowłosa mruknęła do siebie:
- Mam jej dość.
***
Minęło kilka godzin, a Blacksnowowie szybko się zaklimatyzowali. Znali cały plan szkoły, zaczynali rozpoznawać osoby, z którymi chodzili na lekcje.
- Zastanawia mnie co z tym chłopakiem, na którego rano wpadłeś? Jedną osobę już zauroczyłaś - powiedziała Vic. Opierała się o czerwone szafki.
- Haha -ironiczny uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił - O wilku mowa.
Dziewczyna się odwróciła. Zobaczyła jak Matthias wchodzi do sali.
- I to dosłownie. O ile się nie mylę - mruknęła cicho.
- Ale ty przecież nigdy się nie mylisz.
***
Jest piątek i jest rozdział. Mam nadzieje, że się spodobało i zostawisz coś po sobie :)
Xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro