Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Aven #5

Victoria siedziała wpatrzona w róg pokoju. Po dziwnych rozmowach z Avenem oboje znajdowali się w kątach pomieszczenia. Vic starała się zrozumieć tą niesamowicie dziwną osobę jaką był chłopak. Wszystko co robił przeczyło jej teoriom. Stwierdziła, że jest psychiczny, on zaczął się pytać czy nic jej nie jest. Kiedy zaś uznała, że jest miły, porwał ją. Jednak najbardziej intrygował ją fakt, iż chłopak był Przyziemnym. Przyziemnym ze Wzrokiem. Ubrany w czarną bluzkę i bluzę z jeansowymi wstawkami, siedział wpatrzony we własne blade ręce. Rudawe włosy zaczęły powoli opadać mu na oczy, lecz on nic sobie z tego nie robił. Nie był to grecki bóg, ale urody i pewnej delikatności odmówić mu było nie można. Był zbyt normalny dla Świata Cienia, ale zbyt dziwny dla Przyziemnych. I gdzie znaleźć podobnych sobie.

- Wiem o co ci chodzi - szepnęła cicho Nocna Łowczyni - Chcesz się pozbyć Wzroku. Ale co ma do tego porwanie mnie?

Aven otrząsnął się i spojrzał na nią. Jego oczy nabrały głębi.

- Jest tylko jeden sposób na pozbycie się Wzroku. Musi usunąć go czarownik. Ten, którego o to poprosiłem, powiedział, że zrobi to pod warunkiem, że zrobię mu pewna miksturę. Tak jak pewnie się domyślasz jesteś przynęta, na tych, których potrzebuję.

- Skąd pewność, że ten czarownik to zrobi? To co aktualnie robisz jest wbrew Prawu...

- Wiem o tym, nie jestem głupi - odparł - Zawarłem z nim umowę.

- Umowy z czarownikami? I mówisz, że nie jesteś głupi?

- On jest osobą słowną. Nie opłaca mu się kłamać. Jest zbyt dobry na to.

- Skoro jest taki dobry, to czemu ty to robisz?

***

- Skończyłem! - powiedział prawie krzycząc Carter.

Wszyscy odwrócili głowę w jego stronę. Chłopak trzymał w ręce fiolkę z fioletowo-niebieską miksturą.

- I co z tym teraz zrobisz? - spytał Matthias.

- A jak myślisz? - burknął Carter, próbując się nie załamać - Wypiję to, dzięki temu będę mógł widzieć oczami Victorii. Rozejrzę się po miejscu, w którym jest trzymana, dopóki nie rozpoznam, gdzie to jest.

Wszyscy zrozumieli, ale Matthias wyglądał jakby nie załapał o co chodzi. Carter ignorując jego osobę, zamknął oczy i wypił zawartość fiolki. Kiedy je otworzył, znalazł się w jakimś starym bunkrze. Oświetlała go tylko mała żarówka wisząca pod sufitem.
Wszędzie był kurz i pajęczyny, a jedyne drzwi prowadzące na zewnątrz były zamknięte. Carter zauważył, że wysoko pod samym sufitem znajdowało się małe okienko. Dzięki dobremu wzrokowi wypatrzył przez nie skrawek jeziora oraz płynącą rzekę.

- A więc tu ją trzyma - mruknął Carter, po czym zamknął oczy.

Po chwili otworzył je i znów był w swoim mieszkaniu. Wszyscy wpatrywali się w niego.

- I co widziałeś? - zapytał zdenerwowany Cam.

- Victoria jest trzymana w jakimś bunkrze obok rzeki. Lub pod, jeśli chcę być dokładnym. Raczej nie ma tam innych bunkrów, więc dacie radę go znaleźć. Powodzenia.

- To tyle? Może trochę więcej szczegółów? - dopytywał Cam.

- Poradzicie sobie. Nie jesteście dziećmi. Chociaż...

- No dobra - przerwała mu Maya - to jakieś pół godziny pieszo stąd - dodała, otwierając drzwi mieszkania.

***

- Czyli teraz się do mnie nie odzywasz? Czuję się jakbym utknęła w sitcomie dla nastolatków, gdzie porywacz zakochuje się w swojej ofierze.

- To swoją droga nie jest takie złe. Są gorsze sposoby na zakochanie się jak na przykład czary i uroki. Wtedy to nie jest prawdziwe, a później pewnie boli tak samo.

- Albo takie friendzone. Być zakochanym w osobie, dla której jesteś tylko przyjacielem.

Aven w odpowiedzi wstał z podłogi i podszedł do Vic. Usiadł przed nią, zabierając jej nóż z ręki.

- Wiem, że chcesz stąd uciec. Ale nie dasz rady. Mogę tylko obiecać, że tobie i twoim przyjaciołom z mojej strony nic się nie stanie. Może i mam coś nie tak z głową, inaczej bym tego nie robił, ale nie jestem mordercą. Obiecuje ci to, Victorio.

Na dźwięk swojego imienia przeszły po niej ciarki. Sposób w jako je wymówił był prawdziwy i czysty. Nie było w nim nic romantycznego, a jednak mogło się tak wydawać.

- A ja ci obiecuję , że jeśli coś mi zrobisz, Aven - wskazała głową na nóż - nie będziesz miał życia. Nawet ten twój czarownik cię przed tym nie ukryje.

***

Jak to powiedział Carter, nie byli już dziećmi, więc jak poważni, dorośli ludzie włączyli GPS'a. Komediową nutkę dodawał fakt, iż był to bunkier zbudowany na wypadek apokalipsy zombie. Aven wykazał się kreatywnością. Wszyscy stwierdzili, że to tylko kolejny nastolatek, który ma trochę nierówno pod sufitem od nadmiaru brutalnych gier komputerowych i pewni siebie udali się w stronę wyznaczonego przez urządzenie miejsca. Nie doceniali go.

- Już za chwilę będzie po wszystkim - powiedziała z optymizmem Dominica.

- Nie przemyślał tego całego porwania. Jeden Przyziemny na trzech Podziemnych i Nocnego Łowcę. My nie zdążymy się zmęczyć, a on będzie błagał o naszą litość - nawet Maya zdobyła się na powiedzenie czegoś pozytywnego.

Na szczęście wilkołak szedł w milczeniu, co pozwoliło reszcie skupić się swoim zadaniu. Ich spokój był tylko ciszą przed burzą. Przyjaciele szli zamyśleni przez około 25 minut, aż nagle ich oczom ukazał się niewielki, zapomniany przez ludzi, lekko zniszczony bunkier.

- To tu - szepnął Cambriel, jak szpieg, który boi się zostać przyłapany.

- Wchodzimy - powiedziała Maya najciszej jak mogła - Bądźcie cicho, szczególnie ty Matthias.

Czwórka przyjaciół podeszła do wielkich, metalowych drzwi, które o dziwo były otwarte.

- Dziwnie - mruknęła Dominica.

Delikatnie je uchylili i weszli do środka, gdzie panowała ciemność i cisza. Było zbyt cicho.

- Ej, gdzie oni.... - powiedział głośno wilkołak.

- Przymknij się! - syknął Cam - Też to słyszycie?

Kiedy Matthias przestał mówić, wtedy wyraźnie słychać było cichy dźwięk.

- Co tak syczy? - spytała Dominica.

- To brzmi... - Maya zbladła - jakby gaz się ulatniał. Szybko, wychodzimy stąd!

Rzucili się do drzwi, szarpiąc za klamkę.

- Cholera, zatrzasnęły się! - krzyknęła Dominica.

Powoli zaczynali się krztusić.

- Cam, użyj runy otwierającej - czarownica ledwo wydobyła z siebie te słowa.

Nefilim wyjął z kieszeni stelę, lecz nie zdążył przyłożyć jej do drzwi, tylko upadł nieprzytomny, a po nim Matthias, Dominica i Maya.

***

- Nie obiecałeś mi czegoś przypadkiem? - spytała wkurzona Vic.

Aven przewrócił oczami.

- Obiecałem, że nic wam nie zrobię. Nie moja wina, że dopadł ich ten gaz. Poza tym on jest niegroźny. Muszą się tylko obudzić i..

- I co?

- Przerwałaś mi, nie dając dokończyć zdania. Kiedy się obudzą zrobię, co do mnie należy i was grzecznie wypuszczę. Chyba, że ten wilkołak mnie wkurzy. Jemu chyba mogę coś zrobić? Gość irytuje wyglądem.

- Co?!? Nie! Może nie jest moim przyjacielem, ale nie.

- Jak chcesz.

***

Dominica przebudziła się pierwsza. Powoli podniosła głowę, widząc przed sobą tylko rozmazane, migające kolory. Ospale przetarła oczy.

- Gdzie ja jestem? - powiedziała, rozglądając się.

Kiedy zobaczyła czarownicę, Nocnego Łowcę i wilkołaka leżących obok, wszystko jej się przypomniało. Chciała szturchnąć ramię Mai, lecz uświadomiła sobie, że ma związane ręce i nogi.

- Maya, Cam, Matthias, obudźcie się! - chciała krzyknąć, ale wyszedł z tego tylko cichy pisk.

Cała trójka zaczęła się budzić i ze zdezorientowaną miną rozglądać po pomieszczeniu.

- Jednak ten gnojek nas uśpił. Cholerny psychopata - powiedziała Maya ochrypłym głosem.

W tym momencie do pokoju wkroczył Aven. Jego szybki krok i chory uśmiech świadczyły o jego podekscytowaniu całym zdarzeniem.

- Jak się mają moje Śpiące Królewny? Spaliście tu słodko od ponad godziny, już myślałem, że nigdy się nie obudzicie.

- Gdzie moja siostra?

Aven przewrócił oczami i usiadł obok nich.

- Jest bezpieczna, nic jej się nie stanie, o ile nie będziecie próbowali uciekać - uśmiechnął się słodko.

Kiedy porywacz zostawił ich na chwilę samych w pokoju, by zacząć przygotowania do sporządzenia eliksiru, faerie szepnęła do reszty.

- Psst mam pomysł.

Spojrzeli na nią pytającym wzrokiem.

- Może by tak wykorzystać talent naszego wilkołaka w rozpraszaniu ludzi. Matthias, dla ciebie jest proste, ale ważne zadanie. Po prostu zagadaj go. Mów, o czym tylko chcesz, nawet, a raczej szczególnie, jeśli jest to coś głupiego. O ile dobrze pójdzie, nasz Aven wpadnie w szał i w tym czasie ty - spojrzała na Cama - zakradniesz się i uderzysz go tym w głowę - pokazała na lampę stojącą w rogu pokoju.

- Wszystko super, tylko jak miałbym wstać? - Cam popatrzył na sznury oplatające jego nogi.

- Naprawdę? Jesteś Nefilim i nie masz przy sobie nic ostrego? - powiedziała Maya z niedowierzaniem.

- W sumie powinienem mieć scyzoryk albo coś takiego - Cambriel spróbował sięgnąć do kieszeni - Mam go!

- To teraz postaraj się jakoś dyskretnie przeciąć te węzły, chciałabym się już stąd wydostać - dodała Dominica.

W tym momencie do pokoju wrócił Aven.

- To kto oddaje krew pierwszy? Może ty blondyneczko?

- Nie zepsujcie tego - syknęła cicho do Cama i Matthiasa.

Nefilim zrobił urażoną minę. Podczas, gdy Aven wyjmował mały nóż z kieszeni, Matthias zaczął swoją część.

- Jak wpadłeś na pomysł z gazem? Widziałem takie coś w filmach, jak ty to zrobiłeś? Ale ten bunkier jest super! Wierzysz w zombie? Ja tak, oglądałem nawet kilka sezonów The Walking D...

- Ty serio jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - odwrócił głowę w jego stronę - A i czy możesz się zamknąć i dać mi pracować?

Cam przeciął sznur na swoich rękach i zabrał się za ten na nogach.

- Jasne, jasne, już jestem cicho. A tak przy okazji, zabijesz nas? Bo tak to wygląda, a ja chciałbym wiedzieć. Jakby co to jestem silny i mogę ci się przydać.

Aven właśnie przeciął rękę faerie, z której skapnęło kilka kropel krwi. Na jej twarzy można było zobaczyć równocześnie ból i wściekłość.

- Czy, kiedy mówiłem, że masz się zamknąć nie wyraziłem się wystarczająco jasno? Przepraszam was na chwilę, pójdę po coś, co go uciszy.

- Cam, teraz! - pośpieszyła go Maya.

Nefilim podbiegł do kąta i podniósł lampę. Porywacz przekroczył próg pokoju, niosąc w ręce niewielką, zieloną buteleczkę.

- Nareszcie będę mógł w spokoju wykonać swoją pra... - nie dokończył, ponieważ po mocnym uderzeniu od razu upadł na podłogę.

- To by było na tyle - powiedział Nocny Łowca z uśmiechem na twarzy.

***

Victoria zaczęła się niepokoić. Aven miał wyjść tylko na chwilę i wrócić, żeby ją uwolnić. Teraz została sama w małym pomieszczeniu. Gdyby mogła uciec nie byłoby tak źle, ale związana za dużo nie mogła zrobić. W pewniej chwili drzwi się otworzyło i do środka wszedł jej brat.

- Nic ci nie zrobił? - spytał, podbiegając do niej.

- Oprócz odurzenia i przywiązania, to nic - opowiedziała spokojnie.

- Na pewno nic ci nie jest? - tym razem pytanie padło z ust Mai.

- Mówię, że nie. Ale poczuję się lepiej jak mnie odwiążecie. Nie lubię być związana.
Cambriel spełnił jej prośbę, po czym pomógł jej wstać.

- Co z Avenen? - spytała Vic, wstając i poprawiając ubranie.

- Walnęli go lampą, żeby się wydostać. Leży nieprzytomny za drzwiami - odparł Matthias.

Dziewczyna nie wierząc wilkołakowi, poszła to sprawdzić. Gdy weszła do pokoju, zobaczyła Avena, który zaczynał już odzyskiwać przytomność. Nocna Łowczyni pochyliła się by sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze. Jej przyjaciele patrzyli na to w osłupieniu. Myśleli, że po tym co jej zrobił to ona najbardziej będzie chciała mu coś zrobić.

- Nie ruszajcie go - ostrzegła Vic - Jest Przyziemnym. Nieważne co zrobił, dalej jest człowiekiem.

-Jak Clave się o tym..

- Dlatego się nie dowie.

- Oszalałaś - stwierdziła Dominica - Porwał cię, a teraz go bronisz. A może się w nim zakochałaś?

- W życiu. Chodzi o to, że wiem czemu to zrobił. Jasne, nie było to dobre, ale kary Clave są czasami gorsze od śmierci. Nie zasługuje na to. Ukarać trzeba osobę, która to zaplanowała.

- Czy właśnie odbywa się rozmowa nad moja przyszłością? - spytał słabym głosem Aven.

- Tak i zamierzamy oddać cię Clave - mruknął Cam.

Rudowłosy podniósł się i oparł o ścianę.

- Skoro musicie... - wysunął ręce, udając aresztowanie.

- Koniec tej rozmowy. Zrobiłabym ci coś, ale wolę nie wkurzać Victorii. Dlatego proponuje wysłanie cię przez Bramę gdzieś daleko stąd w ramach kary. A jeśli dopuścisz się czegoś takiego jeszcze raz, czeka cię kara gorsza od śmierci, wolisz nie myśleć jaka. Zgoda? - spytała Maya.

- Nie mam innego wyjścia jak się nie zgodzić. Ale zanim to zrobisz chce coś wytłumaczyć. Nie jestem psychopata tylko socjopatą, jeśli już. Przynajmniej tak twierdzi internet. A ty - skierował głowę w stronę Vic - powiedz im, co ci mówiłem. To ważne skoro ja gdzieś utknę.

Kiedy skończył mówić, czarownica wyczarowała Bramę. Chłopak przeszedł przez nią i wylądował gdzieś w Azji. Po znikięciu portalu, białowłosa opowiedziała o tym, czemu Aven robił to wszystko i, że osoba, która mu to zleciła, prawdopodobnie odpowiada też za wydarzenie, które miało miejsce pod koniec wakacji.

- Wychodzi na to, że musimy znaleźć tego czarownika by to zatrzymać - powiedziała Dominica.

- Inaczej źle się to skończy - zgodził się z nią Cambriel.

***

Rekord słów - 2140 

Na najbliższe tygodnia planujemy luźniejsze rozdziały, by poznać trochę bliżej głównych bohaterów.
Przy okazji zostaw coś po sobie ;)
Xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro