Aven #3
- Więc, co ostatecznie robimy?
Tym pytaniem Matthias zdołował wszystkich. Co z tego, że powtarzali cały plan z trzy razy. Ona musiał, o to spytać.
Cambriel wziął głęboki wdech i mruknął coś jakby "co ja zrobiłem?".
- Omówiliśmy plan z trzy razy. Czego nie zrozumiałeś?
- Po pierwsze nie wyżywaj się na mnie. To nie moja wina, co się stało z twoją siostrą. Po drugie ten plan nie ma sensu, bo niby skąd wiesz, gdzie ją więzi. Może być na szczycie budynku, w piwnicach, w centrum miasta, w lesie. Pod rzeka. Wszędzie.
- Ma rację, prawda? - spytał Nefilim, kierując pytanie do Mai i Dominici.
Dziewczyny niechętnie się z nim zgodziły.
Po wiadomości otrzymanej od Avena, wszyscy nadal byli mocno wstrząśnięci, lecz wiedzieli, że nie poddadzą się bez walki ( szczególnie Cambriel ) o Victorie i tak naprawdę o samych siebie. Jednak stwierdzili, iż ich poprzedni plan nie żadnych szans na wygranie z porywaczem, ani z kimkolwiek. On pewnie przygotowywał to od dawna i miał wszystko dopięte na ostatni guzik. Ich strategia musiała być jeszcze lepsza, jeszcze bardzie błyskotliwa i jeszcze bardziej przemyślana. Albo tak prosta, że nikt by na nią nie wpadł.
Trójka przyjaciół + jeden "silny" wilkołak znajdowali się w mieszkaniu Dominici. Było urządzone bardzo w jej stylu. Przestrzeń, dużo światła i sztucznie postarzane, białe meble. Lubiła stare przedmioty, choć nie miała nawet w połowie tyle lat, co ceniąca nowoczesność i wygodę Maya.
- Napijecie się czegoś kochani?- zapytała z lekko wymuszonym uśmieszkiem faerie, żeby przerwać niezręczną ciszę, po nie typowo mądrym przemyślenia Matthiasa.
- Wole się chyba skupić na ratowaniu siostry. Bez obrazy oczywiście - rzucił Cam.
- Trudno, będzie więcej dla mnie - jej złośliwy uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej.
Nalała do porcelanowej filiżanki troch e owocowej herbaty i dołączyła do siedzących przy stole gości.
- Dobra wszyscy mówią swoje pomysły, nieważne, czy źle czy dobre. Coś z tego wybierzemy - ogłosiła znudzona bezczynnym siedzeniem czarownica.
- Na pewno trzeba go czymś zaskoczyć, to ma być coś, czego on się nie spodziewa - powiedział Cambriel - Chociaż z drugiej strony pewnie pilnuje Vic osobiście, po tym chyba nic go nie zaskoczy.
- A może by tak zrobić z kogoś z nas przynętę. Podamy mu się jak na talerzu mówiąc, że chcemy uratować Vic za wszelką cenę, a tak naprawdę zabierzemy ze sobą kogoś, kto zaatakuje go z zaskoczenia. Matthias w tym czasie pobiegnie uwolnić Victorie i będzie po wszystkim - Dominica była dumna, że sama coś takiego wymyśliła.
Cam spojrzał na nią jakby właśnie powiedziała coś bardzo głupiego. Albo w stresujących warunkach tracił wszystkie wesołe cechy, albo ten pomysł był naprawdę zły.
- Wszystko świetnie, tylko kto niby miałby nam w tym pomóc? Koleś chce upodobnić się do Jokerem. Ciekawe, czy już na blizny na twarzy - odparł, opierając się na fotelu - W tym mieście żyje dużo osób. Na pewno kogoś znacie.
Kiedy Cam zaczynał po mały wariować, Dominica starała się go uspokoić, Maya wpadła na jednej z łatwiejszych opcji.
- Matthias, może zadzwonisz do swojego "przyjaciela" ze stada, Adama?
- Po co miałbym do niego dzwonić ?- zapytał Matthias ze swoją charakterystyczną głupią miną -Pewnie jest zajęty sprawami bety.
- Po to, że może mógłby nam pomóc z wymyśleniem planu jak uratować Vic. Kiedy przyszedł po ciebie, gdy miałeś swoją pierwszą przemianę wydawał się ogarnięty, więc z nim szybciej byśmy coś wymyślili - odparła Maya, ledwo powstrzymując się żeby nie wybuchnąć z powodu głupoty Matthiasa.
Chłopak przewrócił oczami i niechętnie zadzwonił do Adama.
***
- Odwiąż mnie. Oboje dobrze wiemy, że sama mogę to zrobić.
- To czemu jeszcze tego nie zrobiłaś?
- Bo poznasz moje sekretne metody.
Aven się zaśmiał. W sumie to cały czas śmiał się z jej sarkastyczno-dramatycznych uwag. Aktualnie siedział na podłodze przed dziewczyną.
- Poza tym.. Wątpię, żeby cię znaleźli po tym pięknym SMS-ie, którego im wysłałeś. Jak niby mają nas znaleźć?
- Masz rację. Chyba po raz pierwszy w tej naszej małej dyskusji - odparł lekko i wyjął z kieszeni telefon - "Cóż tamta wiadomość mało wam dała, więc ta więcej wam da. Jestem tam, gdzie to oczywiste, lecz też tam gdzie to nie oczywiste. Napomnę tylko, że namierzenie mnie na nic się zda, bo wasza magia nie działa tam.
Wasz, jak zwykle kochający,
Aven
P.S. Uwielbiam rymować :)"
- Nie za słodko i od kiedy? Może chociaż mi powiesz, gdzie jesteśmy? - spytała słodko Victoria.
Chłopak zastanowił się przez chwilę. Po chwili wysłał wiadomość i odpowiedział:
- Nie, od zawsze i nie.
***
- Czyli mamy wskazówkę, gdzie znajduje się Victoria i za chwilę przyjdzie zastępca wilkołaków, by wymyślić plan, co dalej, tak? - spytała Dominica, upewniając się, czy na pewno dobrze wszystko zrozumiała i podsumowując to jednocześnie.
Nocny Łowca przytaknął jej, po czym wyłączył się myśląc nad tym, co zrobiła by Victoria.
- W tym SMS-ie było napisane, że namierzenie jest bezcelowe, ale dlatego że nie mamy żadnego innego pomysłu, możemy spróbować - powiedziała Maya - Cam, masz przy sobie jakąś rzecz Victorii, bo tego Avena raczej wątpię, chyba że o czymś nie wiemy.
-Mam kurtkę, choć nie do końca wiem, czy jest jej czy moja.
- Jak możecie nadal nie wiedzieć czyja to kurtka? Trudno, spróbujmy - odparła czarownica i wzięła kurtkę należąca (miała taką nadzieję) do Vic i zaczęła namierzać specjalnym zaklęciem. Po chwili rzuciła
- Cholera, ten psychol miał rację, nie mogę jej namierzyć.
- Daj mi to, teraz ja - powiedział zdenerwoany Nefilim.
- Ale Cam, to bez sensu, skoro mi się nie udało...
- Po prostu mi to daj.
Maya bez żadnego już komentarza oddała mu kurtkę. Lepiej było go nie denerwować. Nocny Łowca używając odpowiedniej runy próbował namierzyć siostrę, niestety bez skutecznie.
- Świetnie, jesteśmy w punkcie wyjścia - podsumowała Dominica.
***
- Ja tu umrę z nudów, za chwilę - jęknęła Victoria, mocno akcentując każde słowo.
- Bez przesady. Z nudów nie da się umrzeć.
Prowadzili dziwną dyskusje, dzięki której, Nocna Łowczyni mogła poznać Avena, a to mogło jej pomóc w wymyśleniu planu ucieczki z tego klaustrofobicznego miejsca.
- A co to jest za miejsce? Dziwnie wygląda.
- Bunkier w Chicago. Tylko ja wiem, gdzie on jest.
- To jak mają nas znaleźć?
- Nie są głupi prawda? - spytał Aven, uśmiechając się sarkastycznie - Skoro jesteśmy w tym temacie.
- Sorry, nie jesteś w moim typie - odparła.
- Od kiedy jesteśmy w tym temacie. A tak przy okazji, jaki jest twój typ?
Vic udawała, że się zastanawia. Mogła mu nakłamać, ale w sumie po co? Ta rozmowa i tak nie miała sensu, a co jemu miało dać, że opiszę swój ideał.
- Czy ja wiem? Na pewno musi mieć ciemne włosy, żeby ładnie kontrastowały się z moimi. Te białe włosy. Uwielbiam zielone oczy, ale tylko w jednym odcieniu. Wyższy ode mnie, to na pewno.
- Jaka rasę preferujesz? Ale to rasistowsko brzmi.
- To nie jest ważne, dopóki mogę być Nocnym Łowcą.
- Fajnie, że ta wypowiedzią mnie zdołowałaś. Jestem tylko od ciebie wyższy.
- Brać pod uwagę fakt, że jesteś rudy?
- Nie rozmawiam z tobą.
***
- To nic nie dało. Żaden pomysł nie zadziałał. A my nadal nie wiemy, gdzie ten idiota jest!
Cambriel musiał się powstrzymać przed zniszczeniem czegoś. Nie mógł znieść tego, że jego siostra została porwana, a on nie mógł nic zrobić.
Próbowali już chyba wszystkiego: namierzania jej, przeszukania kamer w całym mieście, użycia magii na różne sposoby, zdolności faerii i wilkołaków. A to tylko niewielka część tego, co chcieli zrobić. Po tym wszystkim, poszli do mieszkania Mai.
- Rozumiem, co czujesz, ale zdemolujesz mi mieszkanie. Mam jeden pomysł, ale nie do końca zależny ode mnie - powiedziała Maya, zabierając mu wazon.
Cztery par oczu odwróciło się w jej stronę. Dziewczyna zaczęła opowiadać, o tym, że zna jedną osobę, która może im pomóc i akurat jest teraz w Chicago. Adam uznał, że to dobry pomysł, a za nim reszta. Po chwili ustaleń wyszli z mieszkania czarownicy i udali się w stronę wyznaczonego im celu. Po dwudziestu minutach drogi stali przed mieszkaniem w jednym z najbardziej nowoczesnym budynku w mieście. Maya po chwili zastanowienia, zapukała do drzwi. Nie musieli długo czekać, bo po chwili w progu stanął wysoki chłopak. Miał czarne, potargane włosy i duże, zielone oczy, a z jego pleców wyrastały duże czarne skrzydła niczym anioła.
- Carter.. - zaczęła, a czarownik zamknął drzwi - Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ani ogólnie ludzi, ale musisz nam pomóc. Proszę.
Nie minął moment, a chłopak ponownie otworzył drzwi.
- Ty nigdy nie mówisz proszę i nam. Boję się spytać, ale co się stało?
***
Kolejny rozdział, obyście na niego czekali xd Razem z koleżankami jesteśmy dumne z tego rozdziału. Tak na zakończenie zostaw coś po sobie :)
Xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro