Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. ja go zabije

Galled się ze mną pożegnał A ja wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki która wsumie wydawała mi się od samego początku podejrzana. Jechałam ale zauważyłam że gościu zmienia trasę

Co jest kurwa- pomyślałam

Typiarz jechał dokładnie w stronę lasku w którym chciał mnie zgwałcić tamten... A zresztą Byłam na 100% pewna że jest to ktoś z bandy oliana. Wsumie mogłam się spodziewać że będą mnie szukać bo jednak ja byłam tą "widoczną" częścią akcji. Wszyscy co tam byli widzieli że ostatnia gadałam z nim ja. Byłam gotowa na DOSŁOWNIE wszystko, po próbie samobójczej galleda mówiąc szczerze przestałam być cipą (przepraszam za wyrażenie hahaha)
Chłop zatrzymał sie za lasem, zablokował drzwi A ja się psychopatycznie uśmiechnęłam. Gościu się chyba wystraszył widząc że nie jestem przestraszaona. Pomimo tego że nie byłam ostatnio w alfie przez cały czas noszę ze sobą chociaż jeden z moich sztyletów.

Po chwili otworzyłam auto i zostawiłam w nim wykrwawiającego się mężczyznę. Musiałam iść z buta A byłam na drugim końcu miasta, nie miałam ochoty już wsiadać w żądną taksówkę.

Wsumie mam pomysł- pomyślałam idąc już dobre 15min

Złapałam telefon do ręki

- Chriss przyjedź po mnie wyśle Ci zaraz lokalizację
Powiedziałam odrazu kiedy usłyszałam że odebrał przerywając mu jego typowe "czego"

- HOPE! W końcu się do mn..

- przyjedź!
Powiedziałam i się Rozłączyłam po czym wysłałam mu lokalizację.

Przyjechał wsiadłam na motor A chłopak pojechał odrazu do domu.

*W willi Chrissa I jego ojca*

- Hope chodź w tej chwili
Usłyszałam wchodząc przez drzwi główne

- już jestem

- czemu musiał po Ciebie pojechać Chriss?
Zapytał mnie ojciec A ja powiedziałam

- jeden z organizacji przestępczej oliana mnie zlokalizował, mogliśmy się tego spodziewać, chciał mnie zabić. Pozbyłam się go bez śladów i świadków.

-... doskonale. Pewnie wiesz czemu wracasz teraz do alfy. ( powiedział ojciec Chrissa patrząc na skruszoną omege i ozanę siedzące na kanapie w salonie i stojącego koło nich tego idiote po czym przeżucił wzrok na Chrissa który w momęcie zbladł A na jacoba siedzącego na fotelu nawet nie spojrzał

- obstawiam że nowy zawalił (Powiedziałam zakładając rękę na rękę)

- wszyscy zawalili.
Powiedział ojciec Chrissa dziwnie spokojny.

- spodziewam się że bez powodu mnie tutaj zawołałeś, co mam zrobić?

- musisz pojechać na miejsce ostatniej akcji, człowiek którego mieliśmy się pozbyć żyje i w ciągu 12 godzin zamordował kolejne 20 osób. Wie że ma nas na karku A Ciebie nie widział nie będzie się Ciebie spodziewać

- po pierwsze jak to on widział ich wszystkich ? Kurwa nie, pokazaliście się zanim upewniliście się że będziecie w stanie go zabić?! (Powiedziałam patrząc na każdego z alfy po kolei wymachujac rękami) On może komuś wygadać,japierdole. A po drugie ja mam iść sama tak ?

- Tak, sama. Wiem że nigdy nie byłaś sama na misji i to jeszcze takiej ale wiem że dasz sobie radę.

- jasne że dam sobie radę, dla mnie to sama przyjemność po tylu tygodniach spędzonych bez akcji. Proszę mi powiedzieć co i jak i lecę, nie może zginąć więcej osób.

Poszłam z tatą Chrissa zostawiając wszystkich w salonie.

Pov. Five
Ona jest zajebista- pomyślałem po czym zobaczyłem omege patrzącą na mnie morderczym wzrokiem.

- doskonale wiesz że to wszytko przez Ciebie IDIOTO. Nikt Cię tu nie chce. chciałeś się popisać i przez Ciebie Hope musi tam teraz iść sama. Wiesz że ona jest młodsza od nas? Ona ma 16 lat. 16! Jak jej się coś stanie zabije cię, będziesz prosił o wybaczenie na kolanach A ja powoli będę cie wykańczać.

Powiedziała omega o mało nie rzucając się na mnie po czym odeszła. Ozana i Chriss pobiegli za nią A Jacob został ze mną w salonie.

- gościu, ja rozumiem wszystko ale obiecuję Ci że jeżeli Hope coś się stanie to wykończymy cię, i nie myśl że dasz radę uciec.

Powiedział równie wściekły Jacob który miał poparzoną rękę przezemnie z tej właśnie misji na której zawaliliśmy. Ja wiem że to moja wina ale nie chciałem...

*misja*

Pov. Hope
Będąc na miejscu i obserwując z ukrycia mój cel poczułam dziwny ucisk w głowie, nie wiedziałam co się dzieje A po chwili po mojej prawej rozszedł się niebieski promień światła i z nikąd nagle koło mnie stał ten jebany zielonooki idiota.

Spojżałam na niego rozbieganym wzrokiem pełnym gniewu. Staliśmy za murem jednego z budynków. Postanowiłam nie zwracać na tego idiote uwagi i zająć się misją ale po dosłownie chwili wpatrywania się w to co dzieje się na przeciwko budynku za którym staliśmy zbladłam widząc jak do mojego celu podchodzi pewna osoba, w momęcie stałam się biała jak ściana. Nie chciałam dać po sobie znać że jest coś nie tak ale nie umiałam. Brunet zauważył że coś jest nie tak i wtedy mnie dotknął. Dotknął mnie pierwszy raz odkąd się "znamy" A ja na jego dotyk który był na pozór delikatny i ciepły odskoczyłam i zaczęłam szybko oddychać.

- ej, słuchaj. Ja go zabije, nie martw się zostań tu, tylko spokojnie

Powiedział mikel w bezpiecznej odległości odemnie.

- z-zabij też tego drugiego, z raną ciętą na tw-arzy...

- co on zrobił? Nie mogę zabić bez powodu, doskonale to wiesz

- powiem Ci ale obiecaj że zabijesz ich obydwóch

- okej

- Ale... szybko wracaj, nie chce tu być sama...

Powiedziałam skruszona, byłam zbyt roztrzęsiona żeby ukrywać to że się boję.

- dobrze.
Powiedział mikel z troską w głosie i teleportwał się a po jakiejś dosłownie minucie był spowrotem. Złapał mnie niespodziewanie, dosyć mocno za nadgarstek A ja poczułam dziwne uczucie, chodźby motyli w brzuchu? Anyway, złapał mnie za nadgarstek i pojawiliśmy się za willą Chrissa.

- idź od przodu i powiedz że wszystko zrobiłaś tak jak miało być. Tylko uspokój się trochę jesteś roztrzęsiona.

Uspokoiłam oddech. Cały czas zastanawiałam się czemu mikel jest dla mnie miły i taki opiekuńczy bo jednak ja go nie trawię A ten był dla mnie ciągle opryskliwy pozatym zastanawiałam się czemu poczułam się tak A nie inaczej kiedy złapał mnie za nadgarstek. Chłopak zobaczył że się uspokoiłam ale zobaczył tez moje zamyślenie i mnie z niego wybudził po czym kazał iść do drzwi frontowych A sam zniknął w niebieskiej smudze światła.

Zadzwoniłam do drzwi A ojciec Chrissa mi otworzył.

- I co ?!
Powiedział niemal odrazu kiedy zobaczył mnie w drzwiach.

Postanowiłam być niezależna jak wcześniej

- wszystko załatwione, nie ma już go.

- doskonale Hope, reszta powinna brać z Ciebie przykład.

Powiedział ojciec Chrissa patrząc na jacoba ozanę, omege i Chrissa po czym dodał

- gdzie jest mikel?!

- tu jestem!
Krzyknął zbiegając ze schodów.

- gdzie ty się szwędasz ?!

- ah no byłem w pokoju
Powiedział znudzony siedemnastolatek patrząc na mnie wzrokiem mówiącym "mamy do pogadania" A ja tylko wywróciłam oczami.

W poprzednim rozdziale poinformowałam was że udpstępnię następny rozdział jak będzie 600 wyświetleń. To był mój błąd. Miałam napisać 500. Już to tam poprawiłam A rozdział już jest tak jak widzicie. Mam nadzieję że się podoba 🤩

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro