13. ja go zabije
Galled się ze mną pożegnał A ja wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki która wsumie wydawała mi się od samego początku podejrzana. Jechałam ale zauważyłam że gościu zmienia trasę
Co jest kurwa- pomyślałam
Typiarz jechał dokładnie w stronę lasku w którym chciał mnie zgwałcić tamten... A zresztą Byłam na 100% pewna że jest to ktoś z bandy oliana. Wsumie mogłam się spodziewać że będą mnie szukać bo jednak ja byłam tą "widoczną" częścią akcji. Wszyscy co tam byli widzieli że ostatnia gadałam z nim ja. Byłam gotowa na DOSŁOWNIE wszystko, po próbie samobójczej galleda mówiąc szczerze przestałam być cipą (przepraszam za wyrażenie hahaha)
Chłop zatrzymał sie za lasem, zablokował drzwi A ja się psychopatycznie uśmiechnęłam. Gościu się chyba wystraszył widząc że nie jestem przestraszaona. Pomimo tego że nie byłam ostatnio w alfie przez cały czas noszę ze sobą chociaż jeden z moich sztyletów.
Po chwili otworzyłam auto i zostawiłam w nim wykrwawiającego się mężczyznę. Musiałam iść z buta A byłam na drugim końcu miasta, nie miałam ochoty już wsiadać w żądną taksówkę.
Wsumie mam pomysł- pomyślałam idąc już dobre 15min
Złapałam telefon do ręki
- Chriss przyjedź po mnie wyśle Ci zaraz lokalizację
Powiedziałam odrazu kiedy usłyszałam że odebrał przerywając mu jego typowe "czego"
- HOPE! W końcu się do mn..
- przyjedź!
Powiedziałam i się Rozłączyłam po czym wysłałam mu lokalizację.
Przyjechał wsiadłam na motor A chłopak pojechał odrazu do domu.
*W willi Chrissa I jego ojca*
- Hope chodź w tej chwili
Usłyszałam wchodząc przez drzwi główne
- już jestem
- czemu musiał po Ciebie pojechać Chriss?
Zapytał mnie ojciec A ja powiedziałam
- jeden z organizacji przestępczej oliana mnie zlokalizował, mogliśmy się tego spodziewać, chciał mnie zabić. Pozbyłam się go bez śladów i świadków.
-... doskonale. Pewnie wiesz czemu wracasz teraz do alfy. ( powiedział ojciec Chrissa patrząc na skruszoną omege i ozanę siedzące na kanapie w salonie i stojącego koło nich tego idiote po czym przeżucił wzrok na Chrissa który w momęcie zbladł A na jacoba siedzącego na fotelu nawet nie spojrzał
- obstawiam że nowy zawalił (Powiedziałam zakładając rękę na rękę)
- wszyscy zawalili.
Powiedział ojciec Chrissa dziwnie spokojny.
- spodziewam się że bez powodu mnie tutaj zawołałeś, co mam zrobić?
- musisz pojechać na miejsce ostatniej akcji, człowiek którego mieliśmy się pozbyć żyje i w ciągu 12 godzin zamordował kolejne 20 osób. Wie że ma nas na karku A Ciebie nie widział nie będzie się Ciebie spodziewać
- po pierwsze jak to on widział ich wszystkich ? Kurwa nie, pokazaliście się zanim upewniliście się że będziecie w stanie go zabić?! (Powiedziałam patrząc na każdego z alfy po kolei wymachujac rękami) On może komuś wygadać,japierdole. A po drugie ja mam iść sama tak ?
- Tak, sama. Wiem że nigdy nie byłaś sama na misji i to jeszcze takiej ale wiem że dasz sobie radę.
- jasne że dam sobie radę, dla mnie to sama przyjemność po tylu tygodniach spędzonych bez akcji. Proszę mi powiedzieć co i jak i lecę, nie może zginąć więcej osób.
Poszłam z tatą Chrissa zostawiając wszystkich w salonie.
Pov. Five
Ona jest zajebista- pomyślałem po czym zobaczyłem omege patrzącą na mnie morderczym wzrokiem.
- doskonale wiesz że to wszytko przez Ciebie IDIOTO. Nikt Cię tu nie chce. chciałeś się popisać i przez Ciebie Hope musi tam teraz iść sama. Wiesz że ona jest młodsza od nas? Ona ma 16 lat. 16! Jak jej się coś stanie zabije cię, będziesz prosił o wybaczenie na kolanach A ja powoli będę cie wykańczać.
Powiedziała omega o mało nie rzucając się na mnie po czym odeszła. Ozana i Chriss pobiegli za nią A Jacob został ze mną w salonie.
- gościu, ja rozumiem wszystko ale obiecuję Ci że jeżeli Hope coś się stanie to wykończymy cię, i nie myśl że dasz radę uciec.
Powiedział równie wściekły Jacob który miał poparzoną rękę przezemnie z tej właśnie misji na której zawaliliśmy. Ja wiem że to moja wina ale nie chciałem...
*misja*
Pov. Hope
Będąc na miejscu i obserwując z ukrycia mój cel poczułam dziwny ucisk w głowie, nie wiedziałam co się dzieje A po chwili po mojej prawej rozszedł się niebieski promień światła i z nikąd nagle koło mnie stał ten jebany zielonooki idiota.
Spojżałam na niego rozbieganym wzrokiem pełnym gniewu. Staliśmy za murem jednego z budynków. Postanowiłam nie zwracać na tego idiote uwagi i zająć się misją ale po dosłownie chwili wpatrywania się w to co dzieje się na przeciwko budynku za którym staliśmy zbladłam widząc jak do mojego celu podchodzi pewna osoba, w momęcie stałam się biała jak ściana. Nie chciałam dać po sobie znać że jest coś nie tak ale nie umiałam. Brunet zauważył że coś jest nie tak i wtedy mnie dotknął. Dotknął mnie pierwszy raz odkąd się "znamy" A ja na jego dotyk który był na pozór delikatny i ciepły odskoczyłam i zaczęłam szybko oddychać.
- ej, słuchaj. Ja go zabije, nie martw się zostań tu, tylko spokojnie
Powiedział mikel w bezpiecznej odległości odemnie.
- z-zabij też tego drugiego, z raną ciętą na tw-arzy...
- co on zrobił? Nie mogę zabić bez powodu, doskonale to wiesz
- powiem Ci ale obiecaj że zabijesz ich obydwóch
- okej
- Ale... szybko wracaj, nie chce tu być sama...
Powiedziałam skruszona, byłam zbyt roztrzęsiona żeby ukrywać to że się boję.
- dobrze.
Powiedział mikel z troską w głosie i teleportwał się a po jakiejś dosłownie minucie był spowrotem. Złapał mnie niespodziewanie, dosyć mocno za nadgarstek A ja poczułam dziwne uczucie, chodźby motyli w brzuchu? Anyway, złapał mnie za nadgarstek i pojawiliśmy się za willą Chrissa.
- idź od przodu i powiedz że wszystko zrobiłaś tak jak miało być. Tylko uspokój się trochę jesteś roztrzęsiona.
Uspokoiłam oddech. Cały czas zastanawiałam się czemu mikel jest dla mnie miły i taki opiekuńczy bo jednak ja go nie trawię A ten był dla mnie ciągle opryskliwy pozatym zastanawiałam się czemu poczułam się tak A nie inaczej kiedy złapał mnie za nadgarstek. Chłopak zobaczył że się uspokoiłam ale zobaczył tez moje zamyślenie i mnie z niego wybudził po czym kazał iść do drzwi frontowych A sam zniknął w niebieskiej smudze światła.
Zadzwoniłam do drzwi A ojciec Chrissa mi otworzył.
- I co ?!
Powiedział niemal odrazu kiedy zobaczył mnie w drzwiach.
Postanowiłam być niezależna jak wcześniej
- wszystko załatwione, nie ma już go.
- doskonale Hope, reszta powinna brać z Ciebie przykład.
Powiedział ojciec Chrissa patrząc na jacoba ozanę, omege i Chrissa po czym dodał
- gdzie jest mikel?!
- tu jestem!
Krzyknął zbiegając ze schodów.
- gdzie ty się szwędasz ?!
- ah no byłem w pokoju
Powiedział znudzony siedemnastolatek patrząc na mnie wzrokiem mówiącym "mamy do pogadania" A ja tylko wywróciłam oczami.
W poprzednim rozdziale poinformowałam was że udpstępnię następny rozdział jak będzie 600 wyświetleń. To był mój błąd. Miałam napisać 500. Już to tam poprawiłam A rozdział już jest tak jak widzicie. Mam nadzieję że się podoba 🤩
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro