Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Pov Harry

Swoim nagłym ruchem wystraszyłem Adrianę, ale także zniechęciłem co do niej Horana. Nadal jak tylko przypomnę sobie jego wyraz twarzy to mam ochotę się śmiać. Idiota sądził, że może mi bezkarnie zabrać Adę. Powinien wiedzieć, że ona jest moja i to od czasu gdy namówiłem Louisa byśmy ją uprowadzili. Już wtedy wiedziałem, że ona musi należeć do mnie. Nie dopuszczałem nawet do siebie, że może być inaczej.

Jak dobrze pójdzie to Adriana nie będzie musiała odwoływać ślubu, tylko zamiast z Horan'em to weźmie go ze mną. Zamieszkamy razem, a następnie będziemy mieli dzieci. Uśmiech sam wkrada się na moje usta jak tylko sobie wyobrażam Ade z moim dzieckiem. Nie ważne czy to będzie chłopiec czy dziewczynka będzie się liczyć jedynie to, że jest nasze.

Wziąłem kluczyki ze stołu i poszedłem do samochodu. Zamierzałem pojechać do Adriany. Na razie musiało mi wystarczyć obserwowanie jej z niewielkiej odległości. Musiałem odczekać aż zejdzie jej złość na mnie, wtedy znowu ją odwiedzę.

Ustałem z trzydzieści metrów od jej domu. Miałem ogromną ochotę do niej pobiec i sprawdzić co z nią. Niestety było na to jeszcze za wcześnie.

Po dziesięciu minutach mojej obserwacji zobaczyłem coś co mnie wprawiło w wielką złość, a mianowicie Ada szła trzymając rękę Horana. I wcale nie wyglądali na pokłóconych. By nie zrobić żadnej głupoty odpaliłem silnik i wróciłem do domu.

Muszę jednak go raz na zawsze wyeliminować i już chyba nawet wiem jak.

Pov Adriana

Nie lubiłam wstawać rano, a dziś niestety był taki dzień, że to było moją nieprzyjemną koniecznością. Musiałam porozmawiać z właścicielką sali weselnej. Nasze wesele miało odbyć się na uboczu, około trzydziestu kilometrów od miasta. Cieszyła mnie taka lokalizajcja, bo teraz jak tam jechałam to mogłam rozwinąć większą prędkość.

- Może jednak z tobą pojadę - zaproponował mi Niall jak jedliśmy śniadanie. Niezbyt mi się to uśmiechało.

- Lepiej nie. Sama to załatwię, tylko wezmę twoje auto - jego samochodem zawsze lepiej mi się jeździło.

- Okej, ale masz jechać powoli, bo inaczej nie wiem co ci zrobię - puściłam tą jego groźbę mimo uszu. Wiedziałam, że żartował.

- Dobrze, nie będę za dużo przekraczać dozwolonej prędkości - pocałowałam go w policzek i pobiegłam do samochodu.

Z łatwością wydostałam się z miasta, które na moje szczęście dziś nie było zatłoczone. Na drodze, która prowadziła przez las od razu mocniej przycisnęłam pedał gazu. Uwielbiałam wprost takie miejsca. Jak zobaczyłam w oddali zakręt to położyłam nogę na hamulcu i go przycisnęłam, niestety samochód nawet trochę nie zwolnił, a ja byłam coraz bliżej ostrego zakrętu. Usilnie wciskałam ten pedał, lecz to nic nie dawała, próbowałam, więc kierownicą oponować samochód, ale prędkość była zbyt wielka. Wypadłam z drogi i mocno uderzyłam głową o kierownicę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro