Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.: Hmm... your new boy called Niall James Horan and he comes from Ireland

Budzę się i od razu moje oczy drażni bardzo jasne światło, więc szybko zamykam je i cicho syczę z bólu. Ponownie otwieram oczy, lecz tym razem o wiele wolniej. Przecieram je piąstkami. Przekręcam się na drugi bok, jednak odskakuję lekko widząc parę szmaragdowych oczu, do których wsypuje się kilka kosmyków kręconych, czekoladowych włosów. Szybko zdaję sobie sprawę, że nie jestem w domu i mam przypięty wenflon do prawej ręki. Podnoszę wzrok z dłoni na szatyna, który przygląda mi się i wtedy dopiero orientuję się, że to Harry Styles, mój przyjaciel sprzed kilku lat. Przytulam go lekko i siadam na łóżku szpitalnym.

— Co tutaj robisz? — pytam go.

— Byłem w okolicy, więc postanowiłem przejechać się do galerii. Wtedy ty wybiegłaś z niej jakbyś uciekała przed kimś. Wpadł na ciebie jakiś facet w kapturze. Upadłaś, a on tak po prostu odszedł. Ty nadal nie ruszałaś się, więc zabrałem cię do szpitala — tłumaczy.

— Zayn — szepczę.

— Co?

— Uhm, nic.

Uśmiecham się, gdy nagle drzwi od sali otwierają się z hukiem, a w nich staje Niall. Mierzy wzrokiem całą salę, a gdy zauważa mnie, przyśpieszonym tempem rusza w naszym kierunku. Tuli mnie i całuje w czoło kilka razy. W kółko pyta czy wszystko okej i na koniec tłumaczy, że wsiadł w pierwszy lepszy samolot, gdy rodzice zadzwonili do niego z wiadomością, że leżę w szpitalu. To słodkie.

Nieznany: Nie lubię, gdy wokół ciebie kręci się tyle ludzi

Rozglądam się dokoła, ale nie dostrzegam nikogo podejrzanego. Dopiero przez szklane drzwi widzę postać w bluzie z kapturem. Moje serce zaczyna bić szybciej, a ja na chwilę wstrzymuję z nerwów i strachu oddech.

Nieznany: Mogę do ciebie wejść?

Nieznany: Brak odpowiedzi, oznacza zgodę

Ja: Nie.

Mój telefon w pewnej chwili zostaje mi wyrwany z ręki, ale zdążam go zablokować. Wyrzucam ręce w górę i sapię zła.

— Oddawaj mi go w tej chwili! — krzyczę oburzona i próbuję wyrwać Niallowi swój telefon z ręki.

— Brooks, wiem, że coś jest nie tak, ale nie wiem co. Proszę, powiedz mi tylko, dlaczego mnie odtrącasz — luzuje uścisk telefonu, wzdycha i opada na krzesło obok łóżka szpitalnego. — Kochanie, dlaczego mi to robisz? Jeszcze pół roku temu, ba, pół tygodnia temu byliśmy sobie tacy bliscy, a teraz coś się dzieje, a ty nie pozwalasz mi sobie pomóc.

— Nic się nie dzieje, a bynajmniej nic o co miałbyś się martwić — zapewniam go.

Gówno prawda, kłamiesz.

Wzdycha i przytula mnie lekko. Mój telefon wibruje i chcę go wziąć, ale dłoń blondyna ponownie przeszkadza mi. Spoglądam na niego błagalnym wzrokiem. Nie ma on wyrażać błagania o oddanie mi telefonu, lecz prośbę o oddalenie się ode mnie na jakiś czas. Nie chcę go krzywdzić, jesteśmy blisko siebie, bardzo blisko. Ufam mu jak nikomu i kocham go. On ufa mi i kocha mnie. Nie chcę go oszukiwać, ani łamać serca czy coś. Po prostu chcę, aby nie wtrącał się do moich spraw. Choć brzmi to niemiło, i takie jest, muszę go od siebie, jakby, odepchnąć na jakiś czas.

— Oddaj.. proszę — szepczę. Wypuszcza głęboko powietrze i zdejmuje dłoń z szafki. Odblokowuję telefon. Ugh, znowu on.

Nieznany: Hmm... czyli twój nowy chłoptaś nazywa się Niall James Horan i pochodzi z Irlandii.

Nieznany: Ooo, i boi się igieł, ciekawie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro