Rozdział Szesnasty
Siedziałam w namiocie. Kilka minut temu poszedł John. Chciał zadzwonić do rodziców, ale mu odradzałam.
Isaac siedzi w barze. Widzę go, bo wejście do namiotu jest otwarte i widać bar. Siedzi na telefonie. Oczywiście co on może robić. Esemesuje pewnie z tą blondi. Nie obchodzi mnie to.
Sam poszedł gdzieś z Zoe. Podobno znają się od roku. Poznali się rok temu na tym obozie. Ona mieszka w Nowym York'u, więc ma trochę daleko do Seattle. Dziwne ich przyjaźń przetrwała na odległość. Żadko spotykane xD.
Crush: Hej. Jak tam na obozie??
Ja: Źle...
Crush: Co się stało??😢😢
Ja: No nie dość, że rodzice zrobili mi kawał i nie jestem na obozie tanecznym to muszę być na obozie przetrwania. Oszaleje. Jest tu taki Isaac, który mnie wkurza. Muszę dzielić z nim namiot, a dzisiaj jeszcze prawie złamał mi nos i słabo mi się zrobiło, a co najgorsze to musiał mnie nieść aż do namiotu...
Crush: Niech Cię jeszcze raz tknie to pożałuje 😲😲
Ja: XD Taki zazdrosny??
Crush: Oczywiście. Nikt nie będzie dotykał mojej księżniczki!!<:
Ja: Oj, crushy! ^^ Muszę kończyć bye bye ;*
Crush: Nie...
Odłożyłam telefon i poszłam do baru coś sobie zamówić.
Stałam obok okienka. Pojawiła się jakąś dziewczyna.
- Dobry wieczór. Co podać?
- Emm... poproszę małą zapiekankę i pożeczkowego Sommersby.
- Już. Przy którym stoliku będziesz siedzieć?
Popatrzyłam i nie widziałam wolnego.
- Hmmm... Ja będę tutaj stać- powiedziałam i uśmiechnęła się.
- Okey. Za ok. 5 minut będzie gotowe.
Stałam i czekałam. Po chwili kelnerka dała mi zapiekankę i moje piwo. Wiem jestem niepełnoletnia, ale John nam pozwala jedno sobie kupić.
Chciałam iść do namiotu. Ktoś złapał mnie za rękę i prawie wylał piwo. Popatrzyłam. No oczywiście Isaac.
- Czego?! Prawie wylałeś mi piwo
- Właśnie dlatego Cię złapałem. Czy ty czasem nie masz za mało lat na piwo?? Hmm?- Mówił to ze śmiechem.
- Nie, a ty??- odpowiedziałam obojętnie.
- No jakbyś nie zauważyła mam niedługo osiemnastkę.- powiedział oschle, a ja tylko posłałam mu wrogie spojrzenie i poszłam do namiotu.
Po drodze zjadłam zapiekankę. Popatrzyłam na zegarek w telefonie. 22:34. Okey. Sam jest z Zoe, Isaac w barze więc mogę iść spokojnie spać. Jestem już wykończona pierwszym dniem, a co będzie jutro lub pojutrze. Wzięłam swoją nową pidżamę. Jest czarna. Składa się ze spodenek dresowych i bluzce z białym sercem na środku. Wzięłam kosmetyczkę i poszłam pod prysznic. Po umyciu się, umyłam jeszcze zęby i związałam włosy w wysokiego koka. Wyszłam z toalet i udałam się do namiotu. W środku jak myślałam nie zastałam nikogo. Lepiej dla mnie. Wzięłam telefon i napisałam do Em.
Ja: Hej. Jak tam na obozie? Pozdrów resztę <:
Emily: Nie mogę teraz pisać. Jesteśmy na treningu. Zadzwonię jutro. Oni też pozdrawiają papa.
Ja: Pa :<
Okey. Nie przejmuję się. Oni mają lepszą zabawę niż pisanie za mną no nie? Na pewno.
Nagle zadzwoniła mama.
- Halo- odpowiedziałam ospale.
- Cześć słońce, obudziłam Cię?- zapytała z troską.
- Nie. Nie obudziłaś- odpowiedziałam
- Wszystko dobrze? Dzwonił Pan John i mówił, że zasłabłaś. Chcesz wrócić do domu??- mówiła mama na jednym tchu.
- Wszystko dobrze mamo, muszę kończyć mam słabą baterię. Papa
- Pa słonko.
Kurde gdzie mam podłączyć telefon w namiocie. Okey zostawię go i rano przy łazienkach podłącze. Nagle wszedł Isaac. Chyba był w prysznicu, bo miał mokre włosy. Wyjął coś z torby. Był to przenośny kontakt. Muszę go poprosić. Wiem proszenie go to jakiś cud świata.
- Isaaaaac?- specjalnie przedłużyłam litery.
- Hmmm..?
- Mogę podłączyć sobie telefon?- zapytałam słodko.
- A co będę z tego miał?- odpowiedział w ten sam sposób.
- Satysfakcję, że pomogłeś koleżance- odpowiedziałam
- To nie dam ci- powiedział i uśmiechnął się złośliwie. W jego policzkach powstały takie słodkie dołeczki. Nie. Lily nie myśl o tym teraz. Teraz walczysz o kontakt.
- No plose- powiedziałam słodko i zrobiłam słodkie oczka.
- Za te oczka pozwalam- powiedział i uśmiechnął się.
Wstałam i przytuliłam go. Co zrobiłam?! Szybko się od niego odkleiłam i podłączyłam telefon. Przyszedł Sam, wziął swój śpiwór i położył obok mnie. Isaac zrobił to samo. Super teraz leżałam po środku.
- Dobranoc- powiedziałam. Sam i Isaac odpowiedzieli po sobie. Popatrzyłam na zegarek w telefonie Isaac'a. 00:17. Okey idę już spać jestem wykończona...
Heja❤❤
W końcu jestem! Pisałam ten rozdział w samolocie xD
Wyczekiwany przez was już jest xD😊😊
Mam nadzieję, że się podoba.
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i motywujące mnie komentarze.
Pozdrawiam
laurusia024 ❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro