Rozdział Piętnasty
Szliśmy żwirową drogą już ok. Ośmiu minut. Ile jeszcze?! Droga zmieniła się na piasek.
Staliśmy na niedużej plaży. Po prawej stronie było jezioro. W oddali było widać kajaki. Nie mówcie, że będziemy tym pływać. O jak się cieszę!! Uwielbiam kajaki. Zawsze z babcią na majówkę jeździmy.
- John- zwróciłam się do niego po imieniu, bo mówił że woli to niż pan- będziemy pływać kajakami?- zapytałam z nadzieją w głosie.
- Nie Lily. Nie dzisiaj. Jest już późno. Przyszliśmy odpocząć jeden dzień i zobaczyć zachód słońca- powiedział John. A już myślałam, że pokaże Isaac'owi co umiem.
- Ej. Słuchajcie mnie wszyscy. Możecie iść pograć w siatkę. Tu macie piłki. Możecie usiąść na piasku lub pomoczyć nogi w wodzie. Nie wolno się kąpać! Jak coś ja i pani Bridget jesteśmy tutaj na kocu.
Wzięłam piłkę do siaty i pobiegłam. Kilka osób pobiegło za mną. Kilka osób siedziało na piasku. Kilka osób chlapało się wodą. Szukałam Sama i zobaczyłam, że siedzi na piasku i obok niego Zoe. Zaraz... co oni robią?! Całują się?! Brawo Sam XD.
Wracając do gry. Podzieliliśmy się na dwie drużyny. Na szczęście Isaac'a nie było w mojej drużynie. Zaczęła się gra. Ja serwowałam. Odbiłam i... punkt dla nas. Wszyscy przybili mi piątki. Następny i Nastepny. Stałam teraz na obronie, a Isaac serwował. Odbił i nawet mocno. Kurde... zdobył punkt. I nagle dostałam w nos. Zakręciło mi się w głowie i upadłam. Wszyscy się do mnie zbiegli i pytali czy wszystko w pożądku.
- Lily. Przepraszam. Ja... Ja nie chciałem- mówił ktoś. Tak wiem ten głos poznałabym wszędzie. Isaac.
- Wszystko Okey.- powiedziałam chodź to nie było prawdą.
- Dobrze zbieramy się!- krzyknął John.
Chciałam wstać, ale ktoś mi podał rękę. To Sam. Pewnie musiał wszystko zobaczyć. Chwyciłam ją i stałam już na nogach. Szliśmy znowu żwirową drogą przez Las. Byliśmy prawie na końcu. Za nami szli Isaac, jego przyjaciel Jake i Jason.
Nagle zrobiło mi się słabo i czarno przed oczami. Poczułam, że upadam ale nie poczułam ziemi. Spojrzałam w górę. Zobaczyłam jego brązowe oczy. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Jego oczy były hipnotyzujące.
- Ykhm... Przepraszam gołąbeczki, ale John tu idzie- powiedział chyba Jake i szybko odwróciłam wzrok i chciałam wstać, ale znowu zrobiło mi się słabo i znowu Isaac mnie złapał. Tym razem położył mnie obok drzewa. Oparłam się o nie. Nagle poczułam smak krwi. Wyjęłam telefon i spojrzałam w wyświetlacz. Krew mi z nosa leciała.
- Lily. Co się stało?- zapytał zmartwiony John. Już po chwili zrobiło się zbiegowisko.
- Zrobiło mi się słabo, ale już wszystko ok.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Masz napij się- powiedziała pani Bridget i podała mi wodę.
- Dziękuję- powiedziałam i napiłam się wody.
- Isaac proszę weź Lily na ręce. Nie będzie szła taki kawał- powiedziała pani Bridget.
- Tylko nie to!- krzyknęliśmy w tym samym czasie.
- Już, albo uznam to za nie słuchanie się a to grozi powrotem do domu- powiedziała trochę poddenerwowana pani Bridget.
- Ale pa...- zaczęłam ale przerwała mi:
- Żadnych ale. Już. Lily, Isaac.-Powiedziała. Po chwili Isaac podszedł i złapał mnie pod kolanami i za tył pleców. Ja załapałam się jego pleców.
Szliśmy tak wpatrując się wokół. W końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja poczułam dziwne motylki w brzuchu... Wpatrywaliśmy się w siebie.
- Ykhm...- odkaszlnął Jake obok nas.
Szybko się ocknęłam.
- Czego?- zapytał zdezorientowany tak samo jak ja Isaac.
- Nic, nic...- powiedział Jake i uśmiechnął się znacząco do Jasona, on odpowiedział mu tym samym. O co mu chodzi.
Doszliśmy do campingu. Isaac położył mnie w naszym namiocie i dał chusteczkę.
- Idę po John'a- powiedział i poszedł.
Spojrzałam na Sama. Miał ten sam wyraz twarzy co Jake i Jason. O co mi wszystkim chodzi?!...
Hejka❤❤
Przez tydzień nie będzie rozdziałów, bo wyjeżdżam do Włoch na tydzień. Przepraszam was bardzo. 2.08.2017 będzie następny rozdział.
Mam nadzieję, że się podoba.
Jak myślicie o co chodziło chłopakom?? 😊😊
Pozdrawiam 😃😃
laurusia024
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro