Rozdział 23.
Zamknęłam oczy...
Myślałam tylko o bólu, który zaraz poczuję i wiecznym śnie w który zapadnę. Chciałabym zobaczyć jeszcze Sam'a i Zoe.
Gdy miałam już poczuć ziemię, poczułam miękkie ramiona. Ktoś mnie złapał?!
Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam co się dzieje. Spojrzałam na osobę, która mnie złapała. Isaac. Dlaczego to zrobił?? Nienawidzi mnie, a jednak mnie uratował.
Popatrzyłam mu w oczy. Były pełne smutku, strachu i troski. Nigdy nie widziałam go takego.
Szybko przytuliłam go i łzy poleciały mi po policzkach. Słyszałam wokół pytania:
Nic ci nie jest?! Wszystko w porządku?! Lily?!
- Czy ty zawsze musisz sprawiać tyle kłopotów, Smith?- zapytał z tym jego słodkim uśmieszkiem Isaac.
Uśmiechnęłam się do niego.
Postawił mnie na nogach.
Szybko ktoś mnie przytulił. To Zoe.
- Lily!!? Nic ci nie jest?!- zapytała wręcz krzycząc.
- Easy stara, wszystko dobrze. Jestem tylko trochę przestraszona.
- Nie dziwię się.- powiedział Sam i szybko mnie przytulił- Tak się martwiłem. Gdyby coś ci się stało nie wiem co bym zrobił.
- Ale nic mi się nie stało. Isaac mnie złapał.- powiedziałam i rozejrzałam się, ale nigdzie go nie widziałam- a tak właściwie to gdzie on jest??
- Lily!! Przepuścić mnie! John chodź tu z apteczką!!- krzyczała pani Bridget.
- Już lecę!!- odkrzyknął John.
- Słońce. Nic ci nie jest.- zapytała i wzięła moją twarz w ręce- coś cię boli, albo zadzwońmy na pogotowie. Zbadają cię i...
- Nie trzeba wszystko w porządku. Nic mi nie jest, naprawdę- zaczęłam gadać. Miałam już dość tych pytań. Chciałam usiąść i uspokoić się. Jestem cała roztrzęsiona i przestraszona. Co by się stało, gdyby mnie nie złapał.
Pewnie teraz będzie zgrywał bohatera. Słynny Isaac Morgan uratował Lily Smith.
Po wakacjach wszyscy będą to wiedzieć. Stanie się jeszcze bardziej popularny i wkurzający.
Usiadłam z Zoe i Sam'em na ławce z desek.
- Gdzie Isaac? Chciałabym mu podziękować- zapytałam Sam'a.
- Właściwie to...
- Poszedł po tym jak cię położył na ziemi z Jake'iem i Jason'em do lasu. Nie wiem o co chodzi- przerwała Samowi, Zoe.
- Dziękuję Sam.- powiedziałam z sarkazmem do Zoe, a ona zaczęła się śmiać.
Po kilku minutach wrócili Isaac i reszta. Kilka osób nie chciało już zjeżdżać, a kilka dziewczyn specjalnie chciało spaść, żeby Isaac mógł je uratować.
One są jakieś durne. Przecież nie uratował by ich prawda? On tylko mnie może ratować.
Zaraz co?! O czym ja myślę?!
Czyżby była zazdrosna?!
Niedoczekanie... A może? Nie! Stanowczo nie! Liliano Smith wypluj te myśli?
Po kilku minutach poszliśmy z powrotem do autokaru. Minęło już ok. 3,5 godziny. Idziemy na ognisko, tak kolejne. Potem na plażę. Jest gorąco, a kąpiel na pewno nam się przyda.
Szłam jak zawsze z tyłu. Sam trzymał mnie za rękę i mówił, że wszystko będzie dobrze, żebym się uspokoiła trochę i takie tam.
Był super, Zoe też.
Usłyszałam śmiech chłopaków przed nami. Świetnie się bawią.
- Pewnie śmieją się z tego co się stało.- powiedziałam do Zoe.
- Przestań Lily. Czy ty zawsze musisz wymyślać najgorsze scenariusze? Może się śmieją z czego co zrobili?- powiedziała Zoe.
- Zoe, prawdobodne jest to, że śmieją się z Lily. Isaac i ona nienawidzą się- zaczął Sam.
- Sam ty też... Nie możecie mu odpuścić?- zapytała z żalem Zoe.
- Nie- odpowiedział szybko Sam.
- Przestań. Przecież uratował ją. To nie było specjalnie.- wkurzała się już powoli. Pomyślałam, że ma rację. Nie uratował by mnie, a potem się z tego śmiał. On chyba nie jest już taki zły. Martwi się też o innych ludzi.
- Chyba masz rację Zoe
- No widzisz. Kto tu miał rację?? Hymmm??? Tak jak zawsze ja- żartowała Zoe.
Przytuliłam ich. Przyśpieszyłam, bo chciałam podziękować Isaac'owi. Stanęłam za jego plecami i poklepałam w łopatki.
Szybko się odwrócił.
- Co tam?- zapytał z jego słodkim uśmieszkiem.
- No wiesz chciałam ci podziękować za to, że no wiesz. Uratowałeś mnie, a nie musiałeś.- mówiłam z lekkim zawstydzeniem. Staliśmy Staliśmy miejscu. Reszta już trochę nas wyprzedziła.
- Spoko Smith. Każdy by to zrobił na moim miejscu. Nie ma za co- powiedział z tym uśmieszkiem.
- To fajnie- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Odpowiedział mi tym samym i szybko dogoniłam Sam'a i Zoe.
Isaac:
Zostałem w tyle. Szybko dołączyli się chłopaki. Co by się stało gdybym jej nie złapał?! Pewnie by już nie żyła. Ten jej chłopak. Sam Pover. Nie mogła lepiej wybrać. Mam nadzieję, że czujecie ten sarkazm.
- Stary. Co jest między wami?- zapytał Jake.
- A co ma być?
- No wiesz. Odkąd spotyka się z tym całym Pover'em to chodzisz taki naburmuszony. Jakby wkurzony- mówił Jake.
- On jest zazdrosny- dodał Jason
- Niby o kogo?- zapytałem lekko poddenerwowany.
- Jeszcze się pytasz?- śmiał się Jason- o Lily.
- To Nie prawda- broniłem się.
- My wiemy swoje. Podoba ci się.-- dodał Jake.
- To nie prawda- powiedziałem lekko wkurzony, ale szybko pomyślałem o naszym pierwszym spotkaniu na przystanku. O bitwie na termosy i żelki. O jej cudnych oczkach kota ze shreka. Tak wiem dziwne porównanie, ale gdy prosiła mnie o kontakt, nie mogłem się oprzeć. Jest śliczna.- może mi się podoba- przyznałem.
- Widziałem!- krzyknął Jake.
- kochasz ją!- krzyknął Jason.
- Nie. Po prostu mi się podoba- odpowiedziałem, ale nie uwierzyli mi- no dobra może się w niej zakochałem, ale to i tak nie ma sensu. Ona jest z Pover'em. Nie mam z nim szans.
Jake wybuchnął śmiechem.
- Ty nie masz szans z Pover'em. Czy ty się słyszysz?! Isaac Morgan nie ma szans z jakimś nerdem?! Nie oszukuj się
- No może masz rację- przyznałem.
- Ja zawsze mam rację- powiedział Jake, a ja klepnąłem go po plecach i razem dołączyliśmy do grupy...
Hejka❤❤
Dzisiaj taki dłuższy rozdział. Jak się podoba?
Pozdrawiam
laurusia024💖😙❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro