Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Szesnasty

Siedziałam w namiocie. Kilka minut temu poszedł John. Chciał zadzwonić do rodziców, ale mu odradzałam.

Isaac siedzi w barze. Widzę go, bo wejście do namiotu jest otwarte i widać bar. Siedzi na telefonie. Oczywiście co on może robić. Esemesuje pewnie z tą blondi. Nie obchodzi mnie to.

Sam poszedł gdzieś z Zoe. Podobno znają się od roku. Poznali się rok temu na tym obozie. Ona mieszka w Nowym York'u, więc ma trochę daleko do Seattle. Dziwne ich przyjaźń  przetrwała na odległość. Żadko spotykane xD.

Crush: Hej. Jak tam na obozie??

Ja: Źle...

Crush: Co się stało??😢😢

Ja: No nie dość, że rodzice zrobili mi kawał i nie jestem na obozie tanecznym to muszę być na obozie przetrwania. Oszaleje. Jest tu taki Isaac, który mnie wkurza. Muszę dzielić z nim namiot, a dzisiaj jeszcze prawie złamał mi nos i słabo mi się zrobiło, a co najgorsze to musiał mnie nieść aż do namiotu...

Crush: Niech Cię jeszcze raz tknie to pożałuje 😲😲

Ja: XD Taki zazdrosny??

Crush: Oczywiście. Nikt nie będzie dotykał mojej księżniczki!!<:

Ja: Oj, crushy! ^^ Muszę kończyć bye bye ;*

Crush: Nie...

Odłożyłam telefon i poszłam do baru coś sobie zamówić.
Stałam obok okienka. Pojawiła się jakąś dziewczyna.

- Dobry wieczór. Co podać?

- Emm... poproszę małą zapiekankę i pożeczkowego Sommersby.

- Już. Przy którym stoliku będziesz siedzieć?
Popatrzyłam i nie widziałam wolnego.

- Hmmm... Ja będę tutaj stać- powiedziałam i uśmiechnęła się.

- Okey. Za ok. 5 minut będzie gotowe.

Stałam i czekałam. Po chwili kelnerka dała mi zapiekankę i moje piwo. Wiem jestem niepełnoletnia, ale John nam pozwala jedno sobie kupić.
Chciałam iść do namiotu. Ktoś złapał mnie za rękę i prawie wylał piwo. Popatrzyłam. No oczywiście Isaac.

- Czego?! Prawie wylałeś mi piwo

- Właśnie dlatego Cię złapałem. Czy ty czasem nie masz za mało lat na piwo?? Hmm?- Mówił to ze śmiechem.

- Nie, a ty??- odpowiedziałam obojętnie.

- No jakbyś nie zauważyła mam niedługo osiemnastkę.- powiedział oschle, a ja tylko posłałam mu wrogie spojrzenie i poszłam do namiotu.
Po drodze zjadłam zapiekankę. Popatrzyłam na zegarek w telefonie. 22:34. Okey. Sam jest z Zoe, Isaac w barze więc mogę iść spokojnie spać. Jestem już wykończona pierwszym dniem, a co będzie jutro lub pojutrze. Wzięłam swoją nową pidżamę. Jest czarna. Składa się ze spodenek dresowych i bluzce z białym sercem na środku. Wzięłam kosmetyczkę i poszłam pod prysznic. Po umyciu się, umyłam jeszcze zęby i związałam włosy w wysokiego koka. Wyszłam z toalet i udałam się do namiotu. W środku jak myślałam nie zastałam nikogo. Lepiej dla mnie. Wzięłam telefon i napisałam do Em.

Ja: Hej. Jak tam na obozie? Pozdrów resztę <:

Emily: Nie mogę teraz pisać. Jesteśmy na treningu. Zadzwonię jutro. Oni też pozdrawiają papa.

Ja: Pa :<

Okey. Nie przejmuję się. Oni mają lepszą zabawę niż pisanie za mną no nie? Na pewno.
Nagle zadzwoniła mama.

- Halo- odpowiedziałam ospale.

- Cześć słońce, obudziłam Cię?- zapytała z troską.

- Nie. Nie obudziłaś- odpowiedziałam

- Wszystko dobrze? Dzwonił Pan John i mówił, że zasłabłaś. Chcesz wrócić do domu??- mówiła mama na jednym tchu.

- Wszystko dobrze mamo, muszę kończyć mam słabą baterię. Papa

- Pa słonko.

Kurde gdzie mam podłączyć telefon w namiocie. Okey zostawię go i rano przy łazienkach podłącze. Nagle wszedł Isaac. Chyba był w prysznicu, bo miał mokre włosy. Wyjął coś z torby. Był to przenośny kontakt. Muszę go poprosić. Wiem proszenie go to jakiś cud świata.

- Isaaaaac?- specjalnie przedłużyłam litery.

- Hmmm..?

- Mogę podłączyć sobie telefon?- zapytałam słodko.

- A co będę z tego miał?- odpowiedział w ten sam sposób.

- Satysfakcję, że pomogłeś koleżance- odpowiedziałam

- To nie dam ci- powiedział i uśmiechnął się złośliwie. W jego policzkach powstały takie słodkie dołeczki. Nie. Lily nie myśl o tym teraz. Teraz walczysz o kontakt.

- No plose- powiedziałam słodko i zrobiłam słodkie oczka.

- Za te oczka pozwalam- powiedział i uśmiechnął się.

Wstałam i przytuliłam go. Co zrobiłam?! Szybko się od niego odkleiłam i podłączyłam telefon. Przyszedł Sam, wziął swój śpiwór i położył obok mnie. Isaac zrobił to samo. Super teraz leżałam po środku.

- Dobranoc- powiedziałam. Sam i Isaac odpowiedzieli po sobie. Popatrzyłam na zegarek w telefonie Isaac'a. 00:17. Okey idę już spać jestem wykończona...

Heja❤❤
W końcu jestem! Pisałam ten rozdział w samolocie xD
Wyczekiwany przez was już jest xD😊😊
Mam nadzieję, że się podoba.
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i motywujące mnie komentarze.

Pozdrawiam
laurusia024 ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro