Rozdział Ósmy
Dzynnn!
Dzwonek! W końcu... już nie mogłam się doczekać.
Wstałam z krzesła i ruszyłam do drzwi. Czekała już tam na mnie.
- Współczuję- powiedziała Emily gdy otwierałam już usta- chodź opowiem Ci w stołówce.
Poszłyśmy. Po drodze dołączył się Nick i Sophie. Gdy zaszłyśmy Zack i Martin już tam byli.
- No więc o co chodzi z tym kolesiem?- zapytałam wszystkich jak siedliśmy na krzesłach.
- Chodzi Ci o Pover'a?- zapytała Sophie, a ja pokiwałam głową- coś nie tak? Zrobił Ci coś?
- Nie. Nawet się nie przywitał, ani cześć ani pocałuj się dupe. Popatrzył na mnie jakby ducha zobaczył. Kolejny dziwak w tej szkole...
- On nie zawsze taki był. Kiedyś należał nawet do naszej paczki. Jeszcze w pierwszej gimbazie.
- Niemożliwe...- zdziwiłam się. Taki outsider z takimi jak oni. Niemożliwe po prostu...
- No. Dopiero w tym roku taki się stał. Unika wszystkich, nie robi nic na lekcjach, a w tamtym roku prawie zawalił informatykę a to jego ulubiona lekcja była.-- powiedział Nick.
- Ale taki stał się jak jego brat umarł- wtrąciła Emily
- Jak?- zapytałam zdziwiona
- Dobra ja opowiem Ci całą historię jaką mi powiedział, a potem już się nigdy do nas nie odezwał- zaczął Martin- Kiedyś przyjaźniliśmy się. Bardziej niż z nimi- wskazał placem na resztę paczki- często do niego chodziłem. Jego młodszy brat Noah był chory na białaczkę. Jak byłem u niego więcej czasu poświęcał mi niż jemu. Pewnego dnia byliśmy sami w domu i miał pilnować Noah, ale wolał grać ze mną w Fifę na konsoli. Nie zwracałem uwagi na to, że stało sie jakoś cicho, bo jego brat bawił się takimi organkami. On to zauważył i pobiegł na górę. Nie było go dłuższy czas. Poszedłem sprawdzić i to co zastałem zapamiętam do końca życia...
- Co to było?- zapytałam zaciekawiona opowieścią.
- Zastałem go płaczącego nad ciałem jego brata. Najwyraźniej był nieprzytomny. Ktoś w telefonie mówił, żeby się uspokoił ale on wpadł w histerię. Postanowiłem zadzwonić do jego mamy. Zareagowała tak jak on, a ja po prostu się rozłączyłem i wyszedłem do domu. Mieszkałem naprzeciwko jego i z okna widziałem jak zabierają jego brata do karetki i zapłakaną mamę. On stał i przyglądał się. Nagle popatrzył w moje okno i pokazał mi żebym przyszedł do niego. Gdy byłem tam powiedział mi, że to przeze mnie że jakby nie grał ze mną to jego bratu nic by się nie stało...
- Chcesz skończyć?- zapytałam, bo widziałam jak trudno mu o tym mówić. On kiwnął głową.
- Kilka dni potem umarł w szpitalu. Na jego pogrzebie ostatni raz się do mnie odezwał. Powiedział, że dziękuję że przyszedłem i że to nie była moja wina. Ja wiem, że moja bo jak mówił, że gdyby nie grał ze mną to nic by się nie stało...- skończył.
- To Napewno nie twoja wina- powiedziała Em i przytuliła go...
Nie mogłam uwierzyć. Przecież to samo może stać się mojej siostrze. Wiem przez co on przechodzi.
- Jak on ma na imię?- zapytałam, bo z tego co wiem to jak ma na nazwisko.
- Samuel. Samuel Pover. Mówiliśmy do niego Sam. Tak ja każdy- powiedział Zack.
- Wiem przez co przechodzi- powiedziałam ze smutkiem.
- Niby jak? Ciebie nic takiego nie spotkało- powiedział Martin.
- Nie spotkało, ale może. Moja siostra Rose też jest chora na białaczkę. Codziennie gdy ide do szkoły zastaję ją coraz słabszą. Codziennie wiedzę jak się męczy i chciałabym, żebym to ja miała a nie ona.- mówiłam ze łzami w oczach. Jedna łza poleciała mi po policzku.
- Nie mów tak. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i zawsze będziemy Cię wspierać- powiedziała Sophie i wszyscy przytakneli.
- No proszę ktoś tu się rozryczał jak małe dziecko. Co się stało Lily? Zrobiło Ci sie mnie szkoda- zaczął się nabijać jeszcze ten debil.
- Możesz się od niej odpieprzyć?!- Krzyknął Zack i wstał do niego. Są prawie równi. Isaac trochę wyższy.
- A Ty co obrońca się znalazł. Już wiem to twoja dziewczyna? No więc gratuluję.
Zack przywalił mu. Potem Isaac ze złamanym nosem walnął mu i tak zaczęła się bójka. Słychać było dopingi i krzyki. Szybko wstałam i rozdzieliłam ich.
- Co Wy wyprawiacie?! A Ty Zack o taką bzdurę od razu musisz bić?!- zaczęłam gadać i usłyszałam śmiech Isaac'a- a Ty co się tak śmiejesz dupku?! Jak chcesz mogę poprawić Ci.
- Nie tylko nie to- mówił ze śmiechem. Znowu mnie wkurza. Już chciałam użyć mojego prawego sierpowego, ale nauczyciel mi przerwał.
- Co tu się wyprawia?! Keller, Morgan O i jeszcze Smith. To, że jesteś nowa myślisz, że masz taryfę ulgową?! Nie ze mną takie numery. Cała trójka do mojego gabinetu, ale to już! Reszta rozejść się...
Siemaneczko❤❤
Podoba się ósmy już rozdział?
Mam nadzieję, że tak... xD
Jak myślicie jak skończy się ta wizyta u dyra???
Pamiętajcie o motywacji w postaci wiecie już jakiej xD 😂😂
Pozdrawiam
laurusia024 ❤❤
PS. Przepraszam za błędy itp.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro