Rozdział Dziewiętnasty
Szliśmy przez las jakieś dobre 15 minut. Dokąd my idziemy? Do nowego kontynentu przez lasy?
W końcu doszliśmy. Była to niewielka polana. Wokół były różne drzewa. Na środku, ułożone w okręg kamyki. Wokół stały grube konary drzewa. Usiedliśmy wszyscy. Kilka chłopaków poszli z John'em po patyki i po chwili wrócili.
Gdy ognisko się już paliło, pomogłam pani Bridget szykować kiełbaski. Kilka dziewczyn też się przyłączyło. Nacinaliśmy i przybijaliśmy na patyki znalezione w lesie. Potem ten kto chciał podchodził i brał. Sam zjadł już dwie, a Isaac właśnie podszedł po trzecią. Postanowiłam wdrążyć kolejny plan w życie.
Usiadłam między nim, a Zoe. Zaczął podpiekać kiełbasę. Chwilę czekałam i w końcu położył kiełbasę na przekrojonej, na pół bułce i polał ketchupem.
Gdy chciał włożyć ją do ust ja szybko ugryzłam ją, a on popatrzył na mnie że złośliwym uśmieszkiem i zjadł ją. Myślałam, że się brzydzi. Ja bym po nim nie zjadła. Fuj...
- Ze mną łatwo nie będzie, Smith. Staraj się lepiej- powiedział z tym samym uśmieszkiem. Jak ja go nienawidzę. Skąd mógł wiedzieć o mojej zemście??
- A i jeszcze jedno. Dziękuję, że zerwałaś za mnie z Ashley. Dawno chciałem to zrobić, a tym mnie w tym wręczyłaś. Dziękuję bardzo Liliano Smith.- znowu się ze mnie nabijał debil.
- To nie była przysługa tylko zemsta- powiedziałam zdenerwowana, bo ciągle się ze mnie śmiał.
- Co?!- prawie się opluł słysząc to- to miała być zemsta?! Musisz się jeszcze dużo nauczyć dziecko.
- Sam jesteś dziecko, pieprzony dupku- krzyknęłam.
- Liliano Smith!- krzyknęła pani Smith.
- Przepraszam- odpowiedziałam zdenerwowana.
- Widzisz Lily, nie wolno takiej małej dziewczynce przeklinać.
- Isaac!- zawołał John.- nie denerwuj mnie!
- Spoko John!- odkrzyknął Isaac z uśmiechem.
Popatrzył na mnie, a ja szybko odwróciłam wzrok żeby nie zahipnotyzował mnie tymi "ciasteczkami". Co ja myślę?! Jestem na serio jakaś nienormalna. Tylko czemu on mi się podoba skoro go nienawidzę? To jakieś głupie... może Zoe ma rację? Przeciwieństwa się przyciągają? Nie to głupie. Wcale tak nie myślę. Nie podoba mi się wcale. Nie jest przystojny. No okay jest przystojny i to bardzo, ale głupi i wkurza mnie. A może to jego podryw? Sposób na podlizanie się? To mu coś nie wychodzi. Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu.
- Halo?
- Lily stało się coś strasznego- mówił roztrzęsiony Ben. Odeszłam od grupy siedzącej przy ognisku i poszłam trochę dalej.- Rose się pogorszyło. Karetka ją zabrała. Nie oddychała i nie miała pulsu. Reanimowali ją w karetce- mówił Ben, a ja czułam jak łzy zbierają mi się do oczu.
- Ale...wszystko w porządku?! Przywrócili jej puls?!- zapytałam zapłakana.
- Tak, ale nie obudziła się jeszcze. Dobrze kończę. Jutro zadzwonię jak coś papa.- rozłączył się, a mi się świat wywalił do góry nogami. Jak jej się coś stanie, albo umrze to sama ze sobą skończę. Nie żartuje.
Ja się tu dobrze bawię, a ona trafia do szpitala. Powinnam być teraz przy niej, a nie tu...
Zoe:
Siedziałam i rozmawiałam z Sam'em gdy zobaczyłam Lily, która szła zapłakana. Momentalnie się do mnie przytuliła, a ja ścisnęłam ją mocniej.
- Co się stało?! Lily?!- zapytałam zaniepokojona.
- Moja... moja siostra- I tu wybuchła mocnym płaczem. Próbowałam ją uspokoić, głaszcąc po włosach ale to nic nie dawało.
- No proszę. Znowu odzywa się beksa w naszej Lily- znowu się z niej nabijał dupek.- co teraz? Hmmm... Tatuś nie przelał pieniążków?
- Spierdalaj Isaac!- krzyknęła- Nic o mnie nie wiesz i się nie dowiesz nigdy!!- zerwała się z miejsca i chciała iść, ale odwróciła się i dodała- I nie, mój tata nie przelał pieniążków bo nie żyje! Zadowolony?!- krzyknęła i uciekła do obozu.
Isaac'owi zrzędła mina. Tego to się pewnie nie spodziewał. Debil.
- Zadowolony jesteś z siebie!?- zapytał zdenerwowany Sam i pobiegł do Lily. Wiem, że ją kocha. Widać to po nim. Dlatego przed wyjściem na ognisko pisaliśmy na fejsie i zerwliśmy. On ma prawo być szczęśliwy z osobą, która kocha. Ja znajdę sobie kogoś. Zawsze ktoś się znajdzie...
Heja💖💖
Dzisiaj trochę późno 😢😢 Byłam w Auschwitz i zwiedzaliśmy trochę Krakowa. Od 6:00 do 22:30 na nogach i w samochodzie... Po jutrze jedziemy do Pragi... oszaleje 😢😢😢
Co powiecie o tym rozdziale?? Jak myślicie co zrobi Sam i czy Isaac dowie się wszystkiego??
Standardowo mam nadzieję, że się podoba. Zostawcie po sobie ślad 😘😘💖
Pozdrawiam
laurusia024❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro