"Tak się kończy ta istnie wzruszająca historia" 4/3 Bonus ending
Zeszli na dolny parking komendy i podeszli do czarnego mustanga.
- Masz tu klucze, one last ride, jak to mówią - mruknął.
Wyjechali powoli z komendy. Mijali różne ulice, na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Czas jakoś powoli płynął, była to ważna chwila. Nikt nic nie mówił, właśnie miał się zakończyć jeden z etapów życia policjanta i policjantki. Bolesne rozstanie właśnie miało się wydarzyć. Wjechali przez furtkę na lotnisko. Jechali pasem wzdłuż hangarów, które było puste. Aż w końcu zatrzymali się przy jednym.
Stał tam duży czarny samolot, a obok było pełno zamaskowanych ludzi z bronią w ręku... Capela od razu pomyślał, o tamtym cholernym raporcie. Mylił się, wmawiając sobie, że to nie prawda. Ernest nagle wysiadł z samochodu.
- Jednego ci nie powiedziałem tato, w Japonii nie pracowałem wcześniej w policji, a pracowałem dla yakuzy
Dante miał szeroko otwarte oczy, nie umiał nic z siebie wyrzucić. Czuł mieszankę uczuć gotującą się w nim. Jednym z tych uczuć była nadzieja, że może to tylko jedyna rzecz, w której Ernest kłamał. Wszystko inne było prawdziwe, te chwile spędzone z nim były na serio, prawda?
Nagle Krackers mrugnął do niego jednym okiem sugerując coś, następnie powędrował oczami w górę. Chciał by Capela tam spojrzał, tak też uczynił. Zauważył tam policjantów z jednostki SWAT. Teraz już wiedział, że Ernest ich jakoś wezwał. Wierzył, że szatyn koniec końców był dobrym człowiekiem.
- To wszystko było moją grą, owinąłem was sobie wokół pieprzonego palca! Nie myśleliście, chyba że to wszystko było prawdziwe co? - lekko poruszył głową w lewo, a następnie w prawo i mrugnął.
Sugerując tym, że wszystko co mówi jest nieprawdą. Sugeruje, że yakuza zmusiła go do powiedzenia tego. Czarnowłosy po jakimś czasie załapał aluzje, jednak nie wiedział, jak przekazać mu to. Postanowił, więc udawać by Japończycy nie nabrali podejrzeń.
- Oj no proszę cię Dantuś, myślisz, że ta cała relacja "ojciec syn" była git? Jeśli tak to jesteś pierdolnięty nigdy w życiu bym nie zrobił czegoś tak żałosnego.
Capela tak bardzo się wczuł w te odgrywanie, że nawet wywołał płacz "na zawołanie".
- Ojoj ktoś tu się rozpłakał... Akcja z pumą to dopiero był hit, najgorsza rzecz do jakiej mnie zmuszono. Te udawanie relacji z Eleną czy z tobą. Kimś tak, nijakim jak ty. Kimś tak kurwa żałosnym, nie śmiesznym. Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem jesteś tak wysoko w policji, przyjęli cię kurwa na litość z powodu depresji czy co?
Mimo, że to były puste słowa to i tak go trochę zabolały. Wiedział, że mówi tak, bo musi, ale i tak było to niemiłe. Marzył tylko w tym momencie by, jak najszybciej się to zakończyło i mogli zamknąć całą tą yakuze najlepiej na dożywocie i samemu z Krackersem zamieszkać razem.
- Wiesz my musimy już spadać, bo już nie możemy patrzeć na wasze żałosne twarze - uśmiechnął się, jakby wiedział do czego zaraz dojdzie.
- Ojoj nigdzie nie odlatujecie skurwiele warknął ktoś za plecami Capeli.
Postać w czarnym ubiorze wyszła za pleców Dante z bronią w ręką. Był to nie kto inny, jak Gregory Montanha. A zaraz obok niego pojawiło się więcej SWATowców. Yakuza na ten ruch odstawiła broń na ziemie i podniosła ręce do góry, wszyscy łącznie z Ernestem. Japończycy na ten gest mocno się wkurzyli jeden nawet sięgnął po pistolet, ale Montanha szybko go unieszkodliwił, strzelając w pistolet tak, że poleciał kilka metrów dalej.
Każdy z policjantów z jednostki specjalnej podszedł do każdego z Japończyków z tyłu i ich zakuł. Dopiero po tym Krackers rzucił się w ramiona swojego taty. Tak go mocno przytulał, że omal go nie udusił. W jego ramionach w końcu po raz pierwszy dzisiaj wypowiedział zdanie, które miał naprawdę na myśli:
- Kocham cię tato. Mam nadzieję, że wiesz, że żadne z tamtych słów nie mówiłem na serio. Oni mnie zmusili - rozpłakał się, jak małe dziecko w jego ramie.
- Shhh już po wszystkim, załapałem twoją wiadomość. Teraz już wszystko będzie dobrze, bo musi być - pocieszał go Capela, choć sam uronił kilka łezek, ale szczęścia.
Martwił się o tego niskiego szatyna, mimo że kilka miesięcy temu by stanowczo zaprzeczał. Nie chciał nawet myśleć co by się wydarzyło, gdyby ten wieczór inaczej się zakończył...
Wsiedli razem do radiowozu i pojechali do apartamentu Capeli. Elena została by dopilnować czy policja, aby na pewno dobrze się zajmie tymi delikwentami.
W mieszkaniu Ernest pierwsze co zrobił to wyciągnął małą, zgiętą karteczkę, której Capela wcześniej nie zauważył i podszedł do kominka.
- Co to jest? - zapytał troskliwie, kładząc ręke na jego ramie.
- Nic takiego, tak zwany plan awaryjny. Już go nie użyje, więc zamierzam go spalić - oznajmił uśmiechając się.
Od razu po tym wrzucił karteczkę do kominka. Obaj cały czas patrzeli, jak ten mały skrawek papieru powoli znikał w ogniu. Gdy już nie było po nim śladu obaj poszli spać.
Następnego dnia musieli złożyć zeznania odnoście całej akcji, gdzie Dante dzielnie wspierał swojego syna. Policjanci też poprosili by zostali w mieście, bo najprawdopodobniej będzie rozprawa przeciwko grupie przestępczej co groziła Krackersowi.
Tydzień później faktycznie odbyła się takowa rozprawa. Capela i Ernest byli powołani na świadków z ich zeznaniami udało się wiele zdziałać. Sędzia nie miał nawet trochę współczucia, wobec tego co zrobiła yakuza i skazał ich na dożywocie. Krackersa ominęła ta kara, ponieważ w pewnym momencie, gdy go nie obserwowali zadzwonił na policje i opowiedział o ich planie. A na przesłuchaniówce powiedział o wszystkich nielegalnych rzeczach, które zrobili.
Kolejne miesiące im doskonale mijały, szatyn powrócił do policji i jedźdżił na patrole, jak dawniej z Capelą i Eleną. O dziwo, jak wcześniej Montanha pomagał Ernestowi w poderwaniu Lovato to teraz on dawał mu porady w temacie czarnowłosego. Niebieskooki był tak ślepy, że dopiero, jak mu syn powiedział o uczuciach Gregorego to zrozumiał. Od razu do niego wtedy zadzwonił i się spotkali. Bez żadnego "Cześć" Dante pocałował delikatnie bruneta w usta. Ten od razu oddał pocałunek, czekał na to od dawna. Niedługo po tym zostali parą, świętowań nie było końca...
Tak się kończy ta istnie wzeuszająca historia.
Oto dobre zakończenie <3
Mam nadzieję, że się podobało teraz się biorę za Silly Bet, a następnie za oneshoty, na które mam pomysł hehe. A pytanko odnośnie tego wolicie podzielonego oneshota na części (jeśli miałby być długi) czy w całości
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro