十四
Specjalnie dla Anuszka, bo nie ma dziś urodzin.
Enjoy!
Uwaga początek to bl sex
Słodkie były chwile u boku ukochanego, którego wyczekiwał tak wiele lat. Nic nie cieszyło, nie smuciło i nie złościło go tak jak Wei Ying. I o nikogo się aż tak nie bał... Cóż, tylko on umiał wzbudzić w nim tak skrajne emocje.
- Bądź delikatniejszy, Lan Zhan! - jęknął leżący, wiercąc się niecierpliwie. Lan Zhan westchnął i spróbował być delikatniejszy. Ciało należące teraz do Wei Wuxiana było o wiele delikatniejsze niż poprzednie, choć to nie tak że robił to z nim w poprzednim wcieleniu.
Wei Ying zacisnął ręce na poduszcze. Bolało. - nadal boli, aiya - warknął niezadowolony.
Wangji ponownie westchnął. Jak można być tak marudnym? - może użyję więcej olejku i będzie mniej bolało? - zaproponował.
- Nie, to nic nie da... nie będę mógł jutro chodzić - Wei Wuxian zapłakał i znowu zaczął marudzić.
- Czyli kończymy? - zapytał zniechęcony Lan Zhan. Chciał jeszcze trochę popatrzeć na nagie ciało ukochanego...
Żartowałam
- Tak, masaże mi stanowczo nie służą. - westchnął Patriacha Yiling i odział się spowrotem w swoje hanfu, ku rozczarowaniu Lan Zhana oczywiście.
To masaż nie sex zbereźnicy
- Hunguang-Jun - w tym momencie do drzwi zapukał Sizhui. Zaczynały się przygotowania do ślubu, on dostał ważną rolę niesienia lektyki z panną młodą w środku. A w zasadzie to z Wei Yingiem w środku, który zaraz aż taki młody nie był. Wraz z Jin Lingiem i Jingyiem oraz Nie Huisangiem, wszyscy troje chcieli nieść lektykę, choć patrząc na wzrost i siłę ich wszystkich, Wei Wuxian wolałby aby rozsypywali kwiatki. A najlepiej to by chciał w ogóle nie być niesionym, ale to szczegół. Stanęło na tym, że zaszczytna rola przypadnie Wen Ningowi, Lan Yuanowi, Lan Huanowi i bratu Wei Wuxiana, jeśli ten się oczywiście zgodzi, gdyż Wei Ying miał wrażenie, że w ogóle nie przyjdzie na ślub, co byłoby całkiem prawdopodobne. Albo jeszcze prawdopodobniejsze - przyjdzie, ale słowem się do niego nie odezwie. I specjalnie upuści lektykę z nim.
Tak. Wei Ying stanowczo zbyt się tym wszystkim stresował. Pomachał przybranemu synowi na powitanie, zaraz odszedł razem z Lan Zhanem, ponieważ było coś nie tak z zaproszeniami. Wei Ying westchnął i usiadł na ganku Jingshi, gdzie zajął się rozczesywaniem swoich włosów z powodu braku lepszych zajęć.
- cześć ślicznotko - usłyszał po chwili.
***
Lan Wangji poszedł z A-Yuanem zobaczyć te zaproszenia. Szybko skorygowali błąd i teraz przechadzali się razem po ścieżkach Gusu. Ostatnio mało z rozmawiał z synem, którego oczywiście kochał. Było niewiele osób, które darzył uczuciem. Ponad wszystkimi stał oczywiście Wei Ying i gdy jego bezpieczeństwo zostało zagrożone, zajął się nim w pierwszej kolejności. Miał nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mu wybierać między ratowaniem męża, syna czy brata. Nie zniósłby tego, choć podejrzewał kogo by uratował. Nie, dlaczego o tym myślisz? Teraz jest dobrze, bierzesz ślub a każde z nich umie o siebie zadbać - skarcił się w myślach.
- Hunguang-Jun - z zamyśleń wyrwał go Sizhui - czy senior Wei naprawdę wejdzie do naszej sekty poprzez ślub?
- Mn. - mruknął zdziwiony pytaniem nastolatka.
A-Yuan wydawał się zamyślony - myślisz, że on... myślisz, że senior Wei nie ma nic przeciwko temu, że do was przychodzę? Nie chciałbym przeszkadzać.
- Sizhui - Lan Zhan stanął i spojrzał na niego poważnie - jeśli masz wątpliwość, powinieneś go zapytać.
- co jeśli boję się odpowiedzi?
- Sizhui, posłuchaj. To co ci powiem, może być dla ciebie straszne, ale powiem. Jak wiesz, cała twoja rodzina prócz Wen Ninga zmarła. Wei Wuxian myślał, że również nie żyjesz i zanim umarł prosił mnie o odnalezienie twojego ciała i pochowanie. Ukrył cię w dziupli drzewa, zamiast od razu walczyć, bardzo się o ciebie bał...a gdy jeszcze było dobrze, chodził z tobą wszędzie. Zabierał cię na targ, gdy sprzedawał warzywa i kupował ci wszystkie zabawki jakie chciałeś. Bardzo się cieszył, gdy okazało się, że przeżyłeś - wziął wdech, bo mówienie tylu słów naraz było okropnie męczące - często, gdy był nieprzytomny, mówił zmartwiony twoje imię. On nie umie czasem okazać miłości, ale bardzo cię kocha, A-Yuan. Przepraszam, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Wiesz, że jesteś dla mnie jak młodszy brat, syn, jesteś moim ukochanym dzieckiem i najlepszym uczniem, Sizhui. Jestem z ciebie dumny, tak samo jak Wei Ying. - zakończył. To było wymagające.
Zobaczył w oczach chłopca łzy, zaraz też Yuan wtulił się w niego a on poklepał go po plecach.
Na tę scenę natknął się Lan Xichen, szukający właśnie lidera sekty Jiang, który dosłownie przed chwilą przyjechał.
Uśmiechnął się delikatnie, ale jednocześnie poczuł zazdrość, że on nie ma tak bliskiej osoby.
Szybko to odgonił, nie powinien zazdrościć ludziom miłości, zazdrość jest zakazana.
Sizhui od razu oderwał się od taty i spojrzał na Lan Huana.
- Zewu-Jun - skłonił się przed nim - Wuju, tobie też chcę podziękować! - krzyknął, kłaniając się drugi raz i odbiegł od nich, zostawiając zdziwionego Lan Xichena i Lan Zhana.
- Czy coś stało się chłopcu? - zapytał starszy, patrząc zdziwiony na brata.
- Nie sądzę, powiedziałem mu, że go kochamy. Ja i Wei Ying. Myślę, że to łzy radości. Mam taką nadzieję. - odparł zamyślony mężczyzna.
- powiedziałeś, że... kochacie go? - coś dziwnego co poczuł w sercu było nie do opisania. Nie pamiętał chwili, gdy ktoś mu powiedział, że go kocha. Ojciec ich opuścił, matka zmarła wcześnie, wuj był surowym nauczycielem.
- Mn. Ciebie też kocham, bracie. - niepewnie dodał Lan Zhan, orientując się jak rzadko pokazywał, że jest jest dla niego cenny, nie chciał zaniedbywać nikogo z ważnych dla siebie osób.
Lan Huan był zdziwiony i patrzył na brata podejrzliwie. Pijany? Chory? Zaklęty?
Nie, całkiem normalny... dziwne.
- Ja... Ciebie również kocham, bracie. I cieszę się, że bierzesz ślub, będę cię wspierać. - przyznał lider sekty Lan i pogładził ramię młodszego brata. Był z niego tak dumny...
- Dziękuję, bracie. Czy ty...
- LAN ZHAAAAAAN! - usłyszał wściekły krzyk ukochanego i już był prawie pewny co musiało się stać.
Jak się podobało? Jak myślicie, jak to się skończy dla biednego Lan Zhana?
Dostanie po łbie? Czy zostanie sam na ślubnym kobiercu?
:p
Zabawny żart na początku wam dałam hihi jestem z siebie dumna heheheheheh
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro