十八
-hejka misie ja ja ja wcale nie znikłam yyy ja po prostu
No nie narzekać tylko sie cieszyc ze jest i komentowac tak
Przepraszam zrobilam porno takze nie wiem wrazliwsi nie czytajcie
Sorry mam wene do segz
- Ma w sobie mnóstwo energii urazy. Wangji, musisz zagrać Oczyszczenie. - rozporządził krótko i uklęknął przy Wei Wuxianie. Skąd w nim nagle taki przypływ demoniczności?
- Nie, naprawdę... wszystko już w porządku - Wei Ying upierał się, że to przez duchotę i za mocno zawiązany pas, ale Lan Qiren zwyczajnie go zignorował. Przytrzymał mu dłonie i już zaraz przekazywał mu swoją energię.
- Wei Wuxian, jak pozbywałeś się nadmiaru energii urazy? Powinieneś ją umieszczać w czymś.
- Nie da się.
***
Lan Xichen wreszcie się uspokoił w ramionach lidera sekty Jiang. Wiedział, że nie powinni. Wiedział, że Cheng nigdy nie spojrzy na niego tak jak ten by sobie życzył. Wiedział, że nigdy nie mogliby być razem, że to skrajnie niedozwolone.
Podniósł się i spojrzał mu w oczy, chcąc powiedzieć że nie powinien tu przychodzić i widzieć go w takim stanie.
- Już lepiej? - Jiang Cheng nigdy nie należał do osób czułych, nie umiał też okazywać uczuć, nawet do siostry, brata czy siostrzeńca, do kobiet też nie. Ale Lan Xichen był jakiś taki inny, wzbudzał w nim największą wrażliwość i delikatność.
Ponownie, Lan Xichen nie zbliżył się do nikogo w życiu (prócz jednej osoby), choć dla wszystkich był jednakowo uprzejmy i grzeczny. Jiang Cheng wzbudzał w nim największą radość i żywe uczucia.
Jiang Cheng wszystkich darzył grymasem złości, przy nim mógł się śmiać. Lan Xichen wszystkich darzył uśmiechem, przy nim mógł płakać.
- Dziękuję, Jiang Cheng. - spuścił głowę - musiałeś widzieć mnie w takim stanie, przepraszam.
- A-Chen. - mężczyzna zaczął łagodnie, najłagodniej jak mógł - możesz być przy mnie sobą. Nikomu nie powiem.
Lan Huan zarumienił się słysząc to i spojrzał na niego spod powiek - a czy ty jesteś przy mnie sobą? - zapytał cicho.
Jiang Cheng odwrócił wzrok i pomyślał chwilę. Nie umiał być sobą przy innych, otwieranie się było trudne. Wei Wuxiana bił, ratował przed psami i dbał by dobrze jadł, tak umiał pokazać że się stara. Lan Xichena nie trzeba było chronić przed psami i nie mógł go raczej bić. Pomyślał chwilę. Musiał wykonać odważny krok aby pokazać, że mu zależy. Bo zależało.
Rozpuścił swoje włosy, zwykle ciasno związane w kok. Ciemnobrązowe loki spłynęły kaskadami na jego ramiona. Zdjął też pas, jego szata w kolorze fioletu luźno opadała na ziemię.
Lan Xichen wciągnął powietrze, czując jak szybko bije mu serce. Ten widok go zachwycał, bardziej niż wielkie góry i piękne kwiaty, jakie widział w swoim życiu.
- Jesteś piękny - westchnął. Podszedł bliżej i niepewnie dotknął jego falowanych włosów, były jaśniejsze i bardziej skłonne do kręcenia się, zwłaszcza przy uszach niż te jego. Pocałował go delikatnie w usta, a gdy poczuł dłonie Jiang Chenga na swoim pasie, nie zaprotestował. Sam został w szacie wewnętrznej, powędrowali z powrotem na łóżko, gdzie Huan usadził młodszego na swoich kolanach. Dłonie trzymał na jego plecach, ten zaś badał jego ciało okryte tylko cienką wewnętrzną koszulą.
(Tu sie jakby segz)
Silne łopatki, miękkie pośladki, spięte plecy i obolały kark. Byli tak blisko, że wzajemnie dotykali się czasem nosami, czuli swoje prawdziwe zapachy, aromat drzewa herbacianego i coś słonego, kwiatowość włosów lidera sekty Jiang i ledwie wyczuwalny zapach psiej sierści, musiał głaskać pieska. Złączyli usta w namiętnym pocałunku, pozwalając sobie na więcej niż poprzednio. Lan Xichen zrozumiał, że nabrał z nim więzi. To nie było zwykłe dotykanie się dla poprawy humoru. Zaufali sobie. Ukazali prawdziwych siebie. Wpił się w jego usta, całował walcząc o dominację. W przypadku drobnego Wei Yinga i silnego Lan Zhana od razu wiadome było kto jest na dole. Oni obaj byli silni, byli liderami i mieli w sobie całe pokłady męskości. Ich języki ocierały się o siebie, jeden drugiego zassał lub ugryzł wargę. Turlali się po łóżku, raz jeden na górze, raz drugi. Czasem wydawali z siebie jęk, śmiech lub warknięcie.
- Nie pozwolę sobie być na dole. - Jiang Cheng trzymał ręce Lan Xichena, usta miał blisko jego roześmianej twarzy.
- To tak jak ja. - lider sekty Lan złapał go w pasie nogami i przekręcił się aby być na górze. Przypadkiem, gdy to robił poczuł to.
Poczuł, że Jiang Wanyin ma taki sam problem jak on, czuł twarde miejsce na jego kroczu, dotykał go swoim. Na chwilę zamilkli, patrząc się na siebie z wahaniem. Zetknął ich czoła i usta - pozwól mi.
Pozwolił. Zaraz zdjęli buty i spodnie, zostając w samych i tak rozpiętych, luźno wiszących szatach.
- Nie robisz nic więcej niż pozwolę, bo cię zabiję - zagroził Jiang Cheng. Nie był obcinaczem rękawów, jak jego brat. Nie zamierzał dać dupy.
- Nigdy nie zrobię czegoś wbrew twojej woli - zapewnił gorąco Lan Xichen, liżąc jego szyję i dekolt. Rozebrali się do końca z bielizny. Nie mógł się powstrzymać, zerknął w dół. Męskość Lan Xichena była imponująca, jeśli Lan Wangji miał choć trochę podobną rozmiarowo to A-Cheng współczuł bratu.
- A ja twojej. - ujął przyrodzenie mężczyzny w dłoń i sprawdził jak bardzo twardy jest. Wystarczająco. Dlaczego Lan Xichen przez chwilę pomyślał, że chciałby je poczuć w sobie? Nie chciał. Serce prawie wyskoczyło mu z piersi gdy usłyszał rozkoszne westchnięcie Jiang Chenga. Przyjemnie chłodną dłonią wodził po całej długości członka i jąder, przez co ten mimowolnie rozszerzył swoje nogi. Lan Huan nie był swoim bratem - znał się na tym i na tamtym, w młodości także jak większość nastolatków chował pod łóżkiem książki pornograficzne. Nacisnął kciukiem na jego cewkę, resztą palców sunąc po penisie. Jiang Cheng wydawał się zadowolony, mimo że siedział na jego kolanach w rozkroku. Nie sprawiało to jednak, że nie był dominujący co to to nie. Gdy Lan Xichen się nim zajął, zadowolony wplótł palce w jego włosy a drugą ręką ścisnął jego sutek, z radością słysząc jego jęk. Myślał, że tę rudnę wygrał, kiedy poczuł dotyk na swoich pośladkach i zobaczył uśmiech Lan Huana. Diabelski.
- Co powiesz na to? - szepnął mu do ucha, owiewając szyję chłodnym oddechem. Jiang Cheng zadrżał.
- a ty? - popchnął go na łóżko i przycisnął do materaca. - nogi szeroko - rozchylił je kolanami. Widział niepewność lidera sekty Lan i jego rumieniec i chyba podniecało go to bardziej niż powinno. Jeszcze raz zerknął na jego przyrodzenie. Było większe od jego własnego - robi wrażenie - pochwalił i po chwili zastanowienia polizał go i zassał się na główce, słysząc jak jego partner jęknął. Lan Xichen chciał się podnieść, ale ten docisnął go mocno do łóżka - nie. Leż i się mnie słuchaj.
Lan Huan przegrał.
***
Lan Zhan nie ukrywał swojego strachu o narzeczonego. Choć oficjalnie stanęło na tym, że zasłabł z duchoty, on sam wiedział że to nieprawda. On i wuj coś przed nim ukrywali. Umówili się też kolejnego dnia. Lan Zhan obserwował go teraz, tak słodkiego i niewinnego gdy spał. Pogładził jego brązowe loczki, uśmiechając się pod nosem. Tak bardzo go kochał a Wei Ying coś przed nim ukrywał, nie mówił prawdy i Wangji dobrze wiedział, że kłamie... wiedział też, że robi to dla dobra innych, aby samemu się poświęcić... cały on. W milczeniu knuł swoje plany, będąc głośnym i irytującym, sprawiał że stawały się realnością i ratował wszystkich, ze śmiechem zgarniając wszelką hańbę, wyzwiska i plotki na siebie. Był prawdziwym bohaterem, większym niż on sam. Pocałował go w czoło. Skoro Wei Wuxian chronił wszystkich to on zamierzał chronić jego. Musiał, mimo jego kłamstw i złamanych obietnic.
***
Tym razem to on skończył na dole, jednak obiecał sobie że zemsta będzie okrutna. Leżał teraz we własnym łóżko, ręce miał związane wstążką do włosów Jiang Cheng a uda rozłożone szeroko, w geście zaufania i uległości. Kompromitujące, ale tylko oni dwaj o tym wiedzieli. I ewentualnie Sizhui, który chciał przekazać o nagłym pogorszeniu stanu Wei Yinga... jednak widząc w jakim położeniu znalazł lidera swojej sekty, szybko się wycofał, w środku płonąc ze wstydu. On naprawdę nie miał nic do obcianaczy rękawów, ale dlaczego wszyscy dookoła okazywali się być gejami?! Straszne... A Wei Ying uczył go kiedyś jak podrywać kobiety, po czym sam skończył jako żona Lan Zhana.
Lan Xichen jęknął, gdy Jiang Cheng przywiązał mu sznurem nogi do boków łóżka, przez co były maksymalnie otworzone a mięśnie delikatnie go ciągnęły.
Wanyin poślinił rękę i masował sterczącego członka lidera sekty Lan. Może i Lan Xichen przeczytał kilka książek, ale na pewno nie tyle co on. Poza tym przez brak kobiety musiał radzić sobie sam z męskimi potrzebami, stąd jego technika była świetna. Raz boleśnie ściskał mu jądra, gdy ten za bardzo się wiercił, a raz w nagrodę za słodkie jęki brał go w usta i pieścił czubek językiem. Następnie ocierał się o jego uda i penisa, samemu będąc na skraju szczytu. Aby zblokować swoje odgłosy, całowali się i jęczeli w swoje usta. Niewiele czasu im zajęło aby dojść, brudząc przy tym brzuch Lan Huana, dziś tak okrutnie upodlonego.
No i koniec segz
Powiem, że długo czekaliście a ja miałam ten rozdział w zapasie (zawszw staram sie miec jeden lub dwa wlasnie w przypadku totalnego zastoju weny)
Ale tak dlugo czekaliscie wiec daje wam ten a kolejny dopiero w niecalej połowie zrobiony ehh
Mam mały zastoj ale bedzie pisane dalej nie bójta się
Jak się podobało? Będę żyć? Nie zabijecie?
Bayo kc
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro