十三
Wei Ying obudził się w czyiś ramionach. Widział białą szatę, więc miał wrażenie, że to Lan Zhan go niesie, co nie byłoby takie dziwne, Wangji uwielbiał go nosić. Ale nie czuł woni drzewa sandałowego... Zerknął w górę, nie rozumiał co się dzieje, dlaczego jest na czyiś rękach...chyba się nie upijał? Niewiele pamiętał. Zobaczył mocno zarysowaną szczękę Lan Xichena i jego długie włosy. Dlaczego to on go niósł a nie jego brat? Chciał się o to zapytać, ale ponownie odpłynał.
***
Lan Zhan leżał na łóżku w pawilonie medycznym, skąd miał świetny widok na ukochanego, przywiązanego do łóżka. Zszedł na matę, aby medytować, dzięki czemu mógł szybciej zregenerować złamane przez Wei Yinga żebra. Trzeba przyznać, że moc z jaką zaatakował go narzeczony, była imponująca. Westchnął tylko i powoli wstał, gdy poczuł się już lepiej.
Zetknął na twarz śpiącego Wei Wuxiana i uśmiechnął się delikatnie, dotykając jego policzka.
Jeśli miał tyle sił to znaczy, że niedługo wyzdrowieje.
Lan Xichen stwierdził, że energia urazy najwyraźniej jest nie do wyjęcia z Wei Yinga i może być on potężniejszy niż się spodziewał Lan Qiren.
Swój drogą, mężczyzna zaraz po przebudzeniu zaczął złorzeczyć na Patriachę Yiling i przeklinać dzień, w którym noga Wei Yinga po raz pierwszy przekroczyła próg Gusu. A mógł go wtedy zabić...Nie mógł być jednak zły na niego, Wei Wuxian dobrowolnie oddał się rytuałowi zablokowania energii, stałby się przez to zupełnie niegroźny ale i bez jakichkolwiek sił, co jednak nie wyszło. Może czas się pogodzić z tym, że Wei Ying walczy za pomocą demoniczej energii...w końcu nie robi nikomu krzywdy i nie używa jej gdy nie musi? Lan Qiren postanowił pomyśleć o tym podczas medytacji.
***
Wei Ying obudził się w pawilonie medycznych. Zaczął się rozglądać. Czy rytuał się udał? Czuł, że ma dużo siły, co dziwne. - Lan Zhan... - szepnął. Zaraz i narzeczony był przy jego boku i złapał go za dłoń - Lan Zhan czy...
- Nie udało się - odpowiedział krótko i sprawdził mu puls. W normie - jak się czujesz?
- Jak to się nie udało? To moja wina? Twój wuj jest wściekły? Mogę tu zostać czy mnie wyrzuci? M- - Wangji zatkał mu usta.
- Odpoczywaj. - odparł spokojnie mężczyzna i przykrył go porządnie.
- Ale Lan Zhan....
- Leż, Wei Ying. Nie wiemy dlaczego się nie udało, wuj jest zmęczony, ale nie wściekły. I nie wyrzuci cię, nie dam mu. - zapewnił krótko Lan Zhan i przysiadł obok. Chyba musiał mu wytłumaczyć co się stało, ale pomijając kilka fragmentów, które mogłyby go załamać - Podczas rytuału, energia się w tobie zbuntowała i zaczęła tobą kierować, choć byłeś nieprzytomny, Wei Ying. Pokonaliśmy cię, niestety mój brat musiał uderzyć cię pochwą miecza w tył głowy, dlatego leż. - opowiedział mu po krótce. - Czy głowa cię boli?
- Troszkę. Ale jak to. Czy ta energia była... - Wei Wuxian znowu zaczął się interesować i koniecznie musiał wszystko wiedzieć, a zmęczony Wangji odpowiadał mu cierpliwie na każde pytanie.
- Wei Ying. Nikt nic nie wie. Śpij - dotknął go w czoło, rzucając zaklęcie snu, przez co jego ukochany zaraz odpłynął. Uśmiechnął się zadowolony z siebie i ponownie go okrył, po czym wrócił do medytacji.
***
Minęło kilka dni, wszyscy wrócili do zdrowia.
Wei Ying i Lan Zhan leżeli na ich (niedługo już wspólnym!) łożu i zwyczajnie odpoczywali. Wśród tego zamętu każdy potrzebuje w końcu troszkę czułości. Wei Wuxian opierał policzek o tors narzeczonego, pozwalając mu bawić się swoimi włosami - Lan Er Gege - powtarzał co chwila sennym tonem.
Obaj snuli powolne i ciche plany co do ich ślubu.
Wei Ying zażądał, że musi być dużo wina i dobrego jedzenia i niezbyt pretensjonalna uroczystość bez zbędnych ceregieli.
Lan Zhan za to wolał zgodnie z tradycją i bez alkoholu.
Obaj jednak zgadzali się do jednego - powinno być kameralnie, bez zbyt wielu, niepotrzebnych gości.
Tymczasem Lan Qiren dowiedziawszy się o zaręcznynach (zemdlał ze złości) zaczął już szykować listę znamienitych gości, których należy zaprosić.
- Lan Zhan...pić. - mruknął Wei Ying zbyt leniwy i osłabiony aby się podnieść. Zastanawiał się czy kiedykolwiek odzyska siły w pełni.
- Już. Herbata czy woda? - Lan Wangji jak na zawołanie wstał i poszedł do stolika.
- Uh...wino - Wei Ying uśmiechnął się słodko i niewinnie, próbując przekonać nieustępliwego ukochanego do swojego.
- Nie. - usłyszał tylko i zaraz dostał pod nos miseczkę zielonej herbaty. Fuknął niezadowolony, ale wypił całość. - zamierzasz po ślubie chodzić w szatach Gusu? - zapytał nagle Lan Zhan, przez co jego narzeczony zakrztusił się i spojrzał na niego z politowaniem, gdy otarł usta.
- Błagam. Żeby wyglądać jak na pogrzebie? Nigdy! - prychnął i obrażony odwrócił się tyłem do niego, na drugi bok.
Wangji westchnął i pocałował go w kark.
- to tylko pytanie. Nie gniewaj się. - udobruchał go. - muszę teraz dokończyć swoją pracę. - przeprosił to i wstał do stolika z listami i zgłoszeniami, które miał zamiar dziś przestudiować i odpisać na nie.
- W porządku.
- Mn.
Wei Ying się uśmiechnął.
Pewne rzeczy nadal się nie zmieniają...
Rozdziały mogą być nieco krótsze, no minęła mi główna wena, to było wiadome że tak się stanie, haha.
Jak się podoba rozdział? Macie jakieś pomysły co będzie dalej? Proszę komentujcie aktywnie no sama wiem że jak ludzie przestaną komentować to ja przestanę pisać nie wiem jak to dziala ale tak jest no no no
Yyy
Sminguh dynggus Prima aprikis
Pa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro