Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

三十二

- pamiętasz te dwa króliki, Lan Zhan? Oba były samcami, przecież pamiętasz.

- Mn.

- I jakoś nagle zrobiło się ich dużo. Jeden musiał przecież zajść w ciążę! Tak jak ja. - Wei Wuxian próbował sobie wytłumaczyć jak to się mogło stać. Bo przecież mężczyźni nie zachodzą w ciążę ot tak. Początkowo obaj spanikowali, ale szybko się uspokoił. Nadal się bał. Na przykład nie wiedział jak jego ciało to zniesie i jak urodzi. Ale Lan Xichena zapewnił ich, że im pomoże i wszystko się uda. Lan Zhan obiecał to samo... i był spokojniejszy. Ciężko było zaakceptować to, że teraz to oni są jego rodziną. Jiang Cheng nie przyjechał.

- Mn. - potwierdził jego mąż, gładząc włosy ukochanego i trzymając dłoń na jego brzuchu. Trzymał ją tam nieprzerwanie, odkąd dowiedział się że będzie rodzicem. Rzeczywiście, był jak u ciężarnej kobiety. Wypukły, ale twardy. Że też wcześniej nie zauważył!

- albo co jeśli kochaliśmy się za dużo razy i mnóstwo Lan Zhana znalazło się we mnie i musiałem zajść w ciążę? Może przestańmy to robić?

- nie. - od razu zaprzeczył.
Codziennie to nie za dużo. Poza tym nie codziennie robili to "prawdziwie" jak mawiał niezadowolony Lan Zhan, gdy został traktowany tylko ręką.

- albo jesteś tak męski, że mój organizm pominął fakt, że ja też jestem mężczyzną i stwierdził, że chce mieć z tobą dziecko?

Ta wersja bardziej mu się podobała - tak - przyznał.
Był najszczęśliwszy na świecie, gdy jego odzyskana miłość siedziała tu, na ganku Jingshi, wtulona w niego. I spodziewali się dziecka - kocham cię. - powiedział po chwili.
Znów pogłaskał brzuch, to było takie nowe! - myślę, że to dar od bogów za to ile wycierpieliśmy - stwierdził odważnie.

Wei Ying zagryzł wargę. Też wolał myśleć o tym w taki sposób, jednak słowa pewnej osoby skutecznie mu to uniemożliwiały.

A kiedy zaczną dziać się rzeczy, w które nie uwierzysz, to lepiej uwierz. Bo to będę ja i będę sprawiał ci cierpienie, bo z tego zostałem stworzony. Z cierpienia, tylko by całe życie cierpieć. Twoja kolej.

Zamknął oczy, odganiając tę myśl. Już był bezpieczny. Był w Gusu i nigdy, przenigdy nie zamierzał rozdzielić się z Lan Zhanem. Wiedział, że ciągłe życie w strachu i mówienie innym co zaszło, w Jaskini nic nie pomoże. Musiał iść dalej i wierzyć w dobro. Obroni się... albo zostanie obroniony przez cudownego człowieka, jakim był Lan Zhan.

- będziesz dobrym tatą - przyznał.

***

Wieść o niesamowitej anomalii, szybko rozniosła się wzdłuż i wszerz Chin. Mężczyzna zaszedł w ciążę!

Wtedy Jiang Cheng zrozumiał, że to nie był żart. Naprawdę stracił brata.

Nie wiedzieć czemu, tylko to dudniło mu w głowie. Wszak żona, która urodzi mężowi dziecko, oficjalnie i nieodwracalnie staje się już rodziną klanu. Dziecko będzie nosiło nazwisko Lan. Nie Jiang, nawet nie Wei. Mimo wszystko nie spodziewał się, że ostatni z rodzeństwa założy rodzinę... Świętej pamięci Yanli dawno znalazła męża i urodziła syna, a teraz nawet Wei Ying będący z mężczyzną będzie miał dziecko. - Ciekawe jakich metod użył, atencjusz. Na pewno rzucił na siebie czar - stwierdził wkurzony - egoista - wymieniał. Ale nie można było zaprzeczać, że jest szczęśliwy w jakimś stopniu... znów zostanie wujkiem.

Jak i Lan Xichen. Obaj będą wujkami dziecka Lan Zhana i Wei Yinga... Gdy przyjedzie do Gusu, będzie musiał więc go spotkać. A w planach miał zobaczyć go dopiero na ślubie, aby nie czuć się kuszonym. Naprawdę nie mógł z nim być.

Gdy zawitał do Gusu, z darem dla nienarodzonego bratanka lub bratanicy, powitalny komitet już stał i oczywiście, ah oczywiście stał tam i Lan Xichen. Z tym samym, łagodnym uśmiechem, prostymi plecami i oczami sarny.

Mógłby zaliczyć go tu i teraz. Albo raczej nie mógłby, nie może.

- Liderze sekty Jiang, witamy cię w Gusu-Lan - skłonił się.

- Liderze sekty Lan, dziękuję za powitanie - odwzajemnił ukłon. Xichen powinien emanować chłodem, powinien być opryskliwy i zły za to, że Jiang Cheng go wtedy zostawił. A on... uśmiechał się i grzecznie stał, naprawdę zadowolony z jego obecności. Albo świetnie udawał.


Jiang przełknął ślinę. To spotkanie będzie jednak trudniejsze niż przypuszczał, pod wieloma względami.



***

- Nie, Lan Zhan, nie rozumiesz. To jest mój brat, wyśmieje mnie za to!

- Wei Ying mówił, że w tym mu wygodnie. - uporczywie nalegał Wangji, mimo wszystko chcąc się chwalić swoim mężem. Miał ciężarnego męża.

- ale to ciążowa szata... dla bab! Wyśmieje mnie - on nadal próbował się wcisnąć w swój zwykły, czarny strój, idealny do nocnych łowów.

- to chociaż luźniejsze... - Lan Zhan poszukał w szafie i znalazł szaro-czarną szatę, bardziej domową i mniej obcisłą - ten. - zadecydował, mówiąc to TYM tonem. Wei Ying już nie mógł się sprzeciwić i założył to co on chciał. Wszak, kim też był aby się mu sprzeciwiać? To Lan Zhan go ratował od wielu lat i poświęcał się dla niego. Z dwojga złego, mógł ubrać się w to co ten chciał.

W zasadzie z ciąży cieszył się (choć przerażała go) z kilku powodów. Jednym z nich było to, że wreszcie będzie mógł się odwdzięczyć i uszczęśliwić go w pełni. I jego sektę, której zasady nieustannie łamał. Ale tak się bał, tak świadomy swoich grzechów przeszłości. Skąd taka ciąża? To nie było normalne i mogło znaczyć jedno... Zwłaszcza, że właśnie od czterech miesięcy czuł podwyższoną wokół siebie demoniczną energię i miewał koszmary. To żaden dobry znak... ale nie chciał już martwić sobą wszystkich dookoła, którym i tak narobił już miliony problemów.

- Hanguang-Jun! - słychać było sługę zza drzwi - seniorze Wei, przybył już brat pani...PANA, oczekuje Was w Pawilonie Gości - skłonił się i odszedł pośpiesznie, zawstydzony swoim upokorzeniem.

Lan Zhan się uśmiechał - chodźmy, Pani Lan. - skłonił mu się.

- Morda, Lan Zhan, bo momentami podnosisz mi ciśnienie - stwierdził ostro Wei Ying. Ah. Hormony.




___________________


siemanko kochani przyznam ze ta ksiazka juz jest tak dluga a ja nie zrobilam w niej polowy rzeczy ktore chce zrobic i zapomnialam polowe

mam nadzieje ze dalej to czytacie i dalej ma to sens i sie nie pogubilam w sensie pamietacie jak on byl zaginiony w jaskini horufhrpefre

sory za bycie dupnym ałtoreczkiem hehe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro