Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- Spotkamy się tu za pół roku? - zapytał Wei Wuxian, patrząc w oczy swojego ukochanego. Nie chciał go zostawiać, ale wiedział że musi. Miał bardzo dużo spraw do załatwienia, zwłaszcza ze swoim bratem. Lan Zhan za to stał się Naczelnym Kultywatorem i również musiał zająć się tym.

- Mn. - to znaczyło tak dużo. "Zgodzę się na wszystko co zechcesz" a także "Już tęsknię, choć wiem że tak trzeba".

- to tylko pół roku - pocieszył go Wei Ying.

- Poprzednio czekałem trzynaście lat, mogę poczekać i pół roku, jeśli tylko obiecasz, że wrócisz. - powiedział wyższy z mężczyzn, wprawiając drugiego w szok. To chyba najdłuższe zdanie jakie wypowiedział Lan Zhan!

- wrócę - obiecał i zanim się rozeszli, pocałował go w usta na pożegnanie. Ostatecznie...albo nie.

Rozstawali się i wracali po kilku metrach, za każdym razem całując się namiętniej. Nie mogli wtedy wyobrazić sobie rozstania, nie było to możliwe.
Nawet pół roku bez siebie?

Każdy z nich wiedział, że to potrzebne, że tak trzeba, że wrócą tu do siebie i razem pojadą do Gusu Lan.
Mimo to próbowali odciągnąć tę chwilę w czasie, przedłużyć pożegnanie.
W końcu Wangji odprowadził wzrokiem sylwetkę Wei Wuxiana i Jabłuszko. Chciał zapamiętać go jak najlepiej, każdy szczegół. Na ustach dalej miał ich wspólną obietnicę. Maksymalnie za pół roku się tu spotkają.
Lan Zhan już wiedział, że będzie tu przychodził co miesiąc, sprawdzić czy czasem nie wrócił...

* °            *       ○        .        ○            *
°          ●   °     ☆         ¤          *   .
     •          o.       .                  ☆          ¤      °

Ale nie wrócił. Ani miesiąc później, ani pół roku później. Pośród obowiązków Naczelnego Kultuwatora, łatwo było zapomnieć o spotkaniu, jednak nie jeśli był to ukochany Władcy Przynoszącego Światło.
Był zdziwiony, że przez ten cały czas nie dostał ani jednego listu od kochanka, jednak stwierdził że pewnie po prostu nie był w stanie żadnego wysłać, może przez warunki?
Wtedy myślał tylko o zbliżającej się dacie spełnienia obietnicy spotkania.
Dwa dni przed nie mógł nawet jeść i spać mimo pory snu w Gusu Lan. Nie zasypiał o dziewiątej a o pierwszej...

Wyruszył na umówiony pagórek, prawie wbiegł tam. Rozejrzał się, czując jak spragnione miłości serce wyrywa się z piersi...
Nie ma go.
Poczuł rozczarowanie, ale nie tracił nadziei. Nigdy nie tracił. Stał, z ręką założoną na plecach i w milczeniu patrzył się na ścieżkę. Nasłuchiwał dźwięku kopytek i dzwonka lub może fletu? Albo chciała kroków.
Mimowolnie wypatrywał smukłej postaci o czarnym stroju, jednak nie dane było mu go zobaczyć.
Czekał dwa dni, nie ruszając się ani o krok. W połowie czuł już irytację, na koniec rozpacz.
A on dalej się nie pojawił.

W końcu zrozumiał, że Wei Wuxian nie przyjdzie w najbliższym czasie.

- Wei Ying. Obiecałeś...- jęknął żałośnie obserwując zachodzące słońce i cóż...wrócił do swojej sekty, cóż innego miał zrobić? Jednak nie poddawał się. Przychodził w tamto miejsce często, zawsze z nasionami lotosu i winem, żeby móc od razu powitać męża jego ulubionym jedzeniem i piciem. Później zaczął wysyłać posłańców, aby tam czekali, gdyż sam miał zbyt dużo obowiązków. Xian nie pojawił się ani po miesiącu, ani po dwóch, a nawet po kolejnym pół roku. Co dziwne, żadna z sekt nie widziała go już prawie rok. Nawet Jiang Cheng nie miał pojęcia, gdzie mógł być jego brat. Ponoć przyszedł, aby porozmawiać... obiecał nawet, że gdy załatwi ostatnią rzecz w Lanling wróci i pomoże mu, że naprawdę zostanie jego prawą ręką.

Widać, Lan Zhan nie był jedynym, któremu Wei Wuxian coś obiecał i nie spełnił tejże obietnicy. Przywódca Klanu Yunmeng był zły na brata, twierdził, że po prostu po raz kolejny go zignorował i zajął się czymś, zapomniał. Może i kiedyś Wangji uwierzyłby w to, ale teraz znał siłę miłości Wei Wuxiana. Musiało stać się coś złego. Tylko co? Naczelny Kultywator nie miał ani pomysłu ani czasu ani powoli już siły. Jego podopieczni w Gusu Lan widzieli jego cierpienie i powolne opadanie z sił, lecz nie wiedzieli jak mu pomóc.

Wkrótce do domu powrócił Lan Sizhui. Lan Zhan nie miał pojęcia jak delikatnie przekazać mu wieść o zaginięciu Wei Yinga, jednak okazało się, że chłopak wie więcej niż on. Ponadto ma flet należący do seniora.

Złamany, jak serce Lan Zhana i ostatnia nadzieja na bezpieczny powrót Wei Wuxiana...

Witam wszystkich tutaj przybyłych. Przed nami całkiem sporo do czytania. Wiem, narazie smutno i mało Wangxiana, ale nie zniechęcajcie się i bądźcie cierpliwi.
Chciałam zaznaczyć, że w książce mogą ale nie muszą pojawić się spoilery.
Ff na podstawie serialu the untamed, a także nowelki mo dao zu shi, jednak tu jestem dopiero w trakcie czytania.
Wszelkie uwagi i rady chętnie przyjmę.

Jak się narazie podoba? Dziś krótko, bo to tylko taki wstęp. Buziaczki i do zobaczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro