Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Krzyk kobiety obudził mnie. Był to krzyk wypełniony tysiącem emocji. Każda z nich próbowała być pierwsza.  W pokoju było cicho. Podniosłem głowę i zauważyłem że wszyscy śpią. Dziwne. Podobno, ja zawsze śpię najdłużej. Jako,że i tak nie mogłem z nikim rozmawiać położyłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy. 

Znalazłem się w gabinecie lekarskim, siedziałem na kozetce. Nade mną stał chudy, łysy facet w okularach. Rozmawiał z kobietą z moich snów. Słyszałem tylko strzępki rozmowy, jakby byli tysiące kilometrów ode mnie, a nie tuż obok. 

-I jak z nim doktorze? - Spytała się kobieta z wyraźną troską. 

-Pani mąż umarł na Plusa, tak?

-Owszem, mógł go zarazić? 

-Czy Peter chodził do szkoły, w ostatnim miesiącu?  - Zadał inne pytanie doktor 

Peter? Kim jest ten Peter? Drugi raz w moim śnie się pojawił

-Nie. Skąd że, od czasu kwarantanny nie kontaktował się z dziećmi. 

-A dostał Minusa, jako szczepionkę? 

-Sam pan dobrze wie, że urodził się w generacji w której odkryto wady szczepionki. Nie dostał Minusa. 

-I to mnie najbardziej martwi - lekarz usiadł za biurkiem i wyciągnął z szuflady papiery. - Pobraliśmy Peterowi krew i wyniki są tak szokujące, że chyba musimy je powtórzyć. 

Spojrzałem na swoje ramię. W zgięciu była mała ranka, jak gdyby ktoś mi wbił igłę. Zszokowało mnie coś jeszcze. Ręka była mała, o wiele mniejsza niż ta którą widzę na jawie. Spojrzałem w dół na swoje nogi. Były króciutkie, tak że dyndały swobodnie. 

-Panie doktorze czy on? 

-Tak, Peter jest zarażony Minusem. 

-Hej,stary obudź się, hej - usłyszałem stłumiony głos chłopaka z celi. 

-Sso? Co się dzieje? - Spytałem, podrywając się z miejsca. Od razu tego pożałowałem, bo zakręciło mi się w głowie. 

-Przyszedł posiłek, może zechcesz zjeść? 

-Posiłek? Kolejny? Przecież dopiero co jedliśmy. - Odezwałem się. Ile czasu minęło. 

-Też to wiem, ale wygląda na to że siedzimy tu znacznie dłużej nisz jak byliśmy sami czy w dwójkach. 

Podszedłem do ściany i wziąłem swoją miskę. Tym razem był to gęsty krem, w kolorze pomarańczowym. Ostrożnie powąchałem, pachniało znakomicie. Zanurzyłem łyżkę i włożyłem ją do ust.  Gdy zjedliśmy, oddaliśmy łyżki i miski. 

Rozłożyliśmy materace tak żeby być blisko i zaczęliśmy gadać. Sami nie wiedzieliśmy o czym. Najpierw były kalambury drużynowe. Ja grałem z 054B. Musiałem jej pokazywać rzeczy, wskazane przez 032B i 035A. Przegraliśmy 3 do 2. Chłopak ma dobre skojarzenia, albo 032B jest świetna w pokazywaniu. Gdy graliśmy ostatnią rundę 035A pokazywał nie wiadomo co, zemdlał. Brunetka podbiegła do niego i Zaczęła nim trząść.  Pociągnąłem nosem i poczułem dziwny zapach. 

-Nie oddychajcie! - krzyknęła z zatkanym blondyna. - To gaz.

-Co nam da nie oddychanie jak  i tak zemdlejemy? - powiedziałem

Dziewczyny osunęły się na ziemię. Mnie zaczęło się kręcić w głowie i również upadłem. Na całe szczęście na materac. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: