Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Obiecana rozmowa Obiektu 071A, Pana Silverstona i Matki. Zapraszam

-Peter, drogi przyjacielu jak miło cię widzieć - Powiedział Justin - Siadaj, mamy wiele do omówienia.

Totalnie mnie zszokował jego widok. Co on do jasnej cholery robił w Jaskiniach?

-Stephanie, nalejesz biedakowi trochę wina, trzeba go jakoś rozluźnić.

Matka wyciągnęła z biurka kieliszek i położyła go na blacie. 

-Siadaj - Justin kopnął krzesło pod moje nogi.

-Co tu tutaj robisz? - Spytałem się gdy usiadłem.

-Szukaliśmy was. I znaleźliśmy. Chodź byliście w dokładnie tych miejscach w których chcieliśmy, byście byli.

-Jak to w miejscach w których dokładnie byliśmy? - Zdziwiłem się.

-Och to całkiem proste,  jak by ci to powiedzieć...Ta wasza ucieczka, była zaaranżowana.

-Zaraz! Co? Jak to zaaranżowana? 

-Och normalnie, wiedzieliśmy że jak podłożymy wam dane naszych badań ze chcecie uciec. Wystarczyło dać wam powód, a później śledzić was i kontaktować się z odpowiednimi ludźmi.

Powodem dla którego uciekliśmy z Bazy była informacja przy moim nazwisku "Do wyeliminowania"

-Czemu chcieliście mnie zabić? - Spytałem się, trzymając kieliszek w dłoni.

Justin i Stephanie wybuchnęli śmiechem,  śmiali się tak długo, że zaczęło robić mi się głupio.

-Och Peter, Peter - Odezwał się w końcu Justin - Myśmy nigdy nie chcieli cię zabić. Gdyby to moja siostra usłyszała to by chyba padła. Zabić ciebie? W życiu. 

-To czemu miałem status "Do wyeliminowania"? 

-Jakby ci to ładnie z obrazować...-Justin przez chwilę milczał, aż w końcu popatrzył na matkę. - Może ty Stephanie zechcesz wytłumaczyć chłopakowi co znaczy "Do wyeliminowania"

Matka pociągnęła łyk wina i odstawiła kieliszek.

-To znaczy tyle, że zostałabyś uśpiony, byśmy mogli ci pobierać krew 24 godziny na dobę, po to by leczyć innych. 

-Przecież to nie możliwe. W pewnym momencie skończyłaby mi się krew.

-Oto nie musisz się martwić, dostarczalibyśmy twojemu organizmowi potrzebne substancje, by produkował krew ze 4 razy szybciej niż normalnie. - Odpowiedział mi Justin - Wystarczyłoby by uratować ludzi chorych na Plusa z grupą 0Rh+ . Zostałbyś ich bohaterem, a i dzięki temu Zero mogłoby dalej działać, bo wiesz twoja krew jest bardzo cenna.

-Przecież Zero, już nie istnieje. Uciekliśmy z niego, a reszta nie żyje. 

-Skąd wiesz że nie żyje? - Zdziwił się Justin - Aaaa chodzi ci o status "Martwy"? Oni żyją, więc nie musisz się martwić. Tylko siedzą w pokojach, to wszystko.

-Więc dane z internetu są nadal aktualne? - Zdziwiłem się. 

-Jakie dane? 

- Hybryda i Zero to ostatnie projekty jakie zajmują się stworzeniem leku.

-Owszem - Powiedziała tym razem Stephanie - Charles i ja zrezygnowaliśmy już na samym początku z tworzenia leku i postanowiliśmy zająć się łapaniem Nosicieli i matek, które nie chciały, by ich pociechom dano Minusa. W sumie to wyszło nam na dobre, bo dzięki temu uratowaliśmy parę tysięcy Minusiaków.

-Czy wam też podawano Minusa albo Plusa? - Spytałem się, już nie byłem tym wszystkim zszokowany. Chciałem się dowiedzieć jak najwięcej. 

-Tak podawano, ale na pokolenie Beta, choroby nie działają. 

-Pokolenia Beta? - Zdziwiłem się.

-Czyli pokolenie bliźniaków - Wyjaśnił mi Justin - Nie wszyscy mają bliźniaków, ale zdecydowana większość ma. Bliźniakami na pewno są wszystkie osoby zajmujące się projektami. A i twoja matka, której nie pamiętasz.

-Czy ja też mam siostrę bliźniaczkę? 

-Masz, ale nie bliźniaczkę tylko młodszą. Nazywa się...

-Megane - przerwał mu. - Ma na imię Megane, mam rację?

-Owszem, masz. I jeśli chcesz możesz sobie przypomnieć o niej. Wystarczy że o to poprosisz.

-Więc, proszę.

Justin zbliżył się do mnie i pstryknął palcami nad moją twarzą. Natychmiast zakręciło mi się w głowie.

Leżałem na kanapie, z miską chrupek na kolanach i oglądałem jakiś film. 

-Peter! - Krzyknęła moja mama z kuchni - Nogi ze stołu!

Niechętnie zdjąłem nogi ze stolika i dałem je na kanapę.

-Mamo, mamo! - Z podwórka wypadła moja młodsza siostra, Megane.  Miała ciemnozielone oczy po mamie i brązowe włosy po naszym ojcu. Ja odziedziczyłem ich odwrotne cechy.  Czarne włosy mam od matki, a czarne oczy po ojcu. - Patrz co znalazłam!

-Och śliczne, pokaż co znalazłaś bratu.

Błagam nie! Tylko nie to, matko dlaczego ty mi to robisz?

-Peter! Peter! - Megane rzuciła się na mnie - Patrz co znalazłam!

-Znowu jakiś robal? - Spytałem się.

-Nie! Patrz!

Pokazała mi kawałek świecącej się skały. Moja siostra miała jakąś manię zbierania kawałków. Też lubiłem siedzieć na dworze, ale bardziej interesowały mnie zwierzęta, a zwłaszcza ich wnętrzności. 

Chodź dzieliło nas tylko 2 lata różnicy, ja miałem 7 ona 5 lat. Mieliśmy zupełnie inne zainteresowania

Wspomnienie zaczęło się rozmazywać.  

Obudziłem się na podłodze w gabinecie Matki.

Justin podał mi szklankę wody, wypiłem łyka i usiadłem na krześle.

-Co się z nimi stało? Z Megane i moją matką?

-Megane żyje, to jest pewne - powiedziała Stephanie - Ale nie wiemy co się stało z twoją matką.

-Gdzie ona jest?

-Jest tutaj. W Jaskiniach.

-Moja siostra, jest w Jaskiniach i ja o niczym nie wiem? 

-My natomiast wiemy, że chcecie się włamać do mojego gabinetu - Powiedziała Matka - Odwołaj tą całą akcję, albo twoja siostra może umrzeć, wystarczy tylko nacisnąć guzik.

-Nie rozumiem?

-Twoja siostra, leży w podziemnym szpitalu dla ciężko chorych, ale nie martw się żyje. No chyba że chcesz by umarła.

-Nie, zrobię wszystko by żyła.

Tak, wiem obiecałem wam rozdział i rozmowę. Niestety macie tylko rozmowę. Peter jest narratorem w kolejnym rozdziale jak coś. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: