Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

*Dominika*

Szliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. Hektor biegał obok nas. Po chwili Maciek zatrzymał się.

- Dominika-spojrzał mi w oczy.-Powiedz mi, czy coś się stało? Bo kiedy do ciebie przyszedłeś wyglądałaś na mega przygnębioną.

- Nie, nic. Było mi po prostu trochę smutno, bo byłam dzisiaj na grobie rodziców i ze zdwojoną siłą odczuwam ich brak-to mówiąc, przytuliłam się do niego. Potrzebowałam teraz bliskości.

- To nie jest nic. Wiem, że jest ci ciężko. Ale jestem przy tobie.

- Wiem. Dziękuję ci za to.

Przez jakiś czas trwaliśmy w milczeniu. Niespodziewanie usłyszeliśmy nieznany głos:

- Śpieszmy się kochać ludzi-tak szybko odchodzą.

Zdziwieni spojrzeliśmy na siebie, a potem dookoła. Po pobliskiej ścieżce szedł starszy pan. Pomachał nam. A my odruchowo mu odmachaliśmy. Dopiero w następnym momencie dotarło do nas, że tak nie wypada.

- Dzień dobry-pierwszy odezwał się Maciek.-To pan mówił?

- Witam młodzieży-nieznajomy uśmiechnął się.-Tak, to ja. Nie odpowiada wam to?

- Nie-odpowiedziałam pospiesznie.-Chodzi o to, że trochę nas pan zaskoczył.

- Myśleliście, że jesteście sami, zgadza się?-zadał pytanie retotyczne, lecz nie było ono złośliwe.

- Eee... Tak-odpowiedziałam nieco zakłopotana.

- Nie martwcie się. Ja też się tak zachowywałem, gdy byłem w waszym wieku-tym razem puścił do nas oczko.-Wybaczcie, ale już sobie pójdę. Nie przeskadzajcie sobie.

- Przepraszam, ale pan chyba nie jest stąd?-zapytał pospiesznie Maciek.-To znaczy nie chcę być natrętny, ale nie kojarzę pana.

- Nie, przyjechałem tu ma grób mojej żony. Zmarła kilka lat temu.

- Przepraszam... Przykro mi. Nie wiedziałem.

- Nic się nie stało, młodzieńcze. Przeżyliśmy razem wspaniałe lata. To była cudowna kobieta... Tak jak zapewne panienka-tu wskazał na mnie.-Dbaj o nią i kochaj ją całym sercem, mój drogi chłopcze. A ty, młoda damo, zawsze go wspieraj. Teraz żegnam się z wami, kochani. Życzę wam szczęścia-powiedział z uśmiechem na odchodnym.

- Dziękujemy i do widzenia...-odpowiedzieliśmy lekko zszokowani przemową nieznajomego.

- Mądry gość-powiedział wreszcie mój chłopak.

- Tak-zgodziłam się.-Niezwykle.

- Dominika?

- Co?

- Kocham cię-pocałował mnie delikatnie.

- Ja ciebie też.

- To teraz może choćmy wreszcie pobawić się z Hektorem, co? Bo obiecaliśmy mu zabawę, a teraz zajmujemy się sobą-powiedział przekornie.

- To w takim razie na co czekamy?-zaśmiałam się.

Pies siedział blisko i patrzył na nas tak, jakby wiedział o nas dużo więcej niż my sami.

***

Zabawa z Hektorem trwała w najlepsze. Już mieliśmy wracać, ale aportowaliśmy z nim jeszcze. Maciek zamachnął się i rzucił patyk. Poleciał dakeko, a pies za nim.

Czekaliśmy na niego. Mijały jednak kolejne minuty, a Hektor dalej nie wracał. Zaczęliśmy się niepokoić.

- Powinien już dawno przybiec-denerwował się Maciek.

Postanowiliśmy poszukać zguby. Chodziliśmy, nawołując psa. Coraz bardziej się martwliśmy.

I wtedy go zobaczyliśmy.

- Hektor!-zawołaliśmy w tym samym momencie.

Hej :) Dodaję nowy rozdział, niestety po kolejnej dłuższej przerwie. Wybaczcie, ale mam teraz nawał sprawdzianów, kartkówek i konkursów. Sorki, jeśli są jakieś błędy. Nie miałam dobrego pomysłu na zakończenie, więc jest jak jest xd Jak myślicie, dlaczego Hektor nie wracał? zaczytana18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro