Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

*Dominika*

Dzisiaj święto Wszystkich Świętych. Po uroczystej mszy świętej i obiedzie pojechaliśmy z mamą i Tomkiem na groby naszych bliskich, głównie do sąsiedniego miasta. Na grób mamy i taty również. Byłam tam po raz pierwszy. Zawsze tylko ,,mama" jeździła kilka dni przed tym świętem przygotować groby. Mnie nigdy nie zabrała ze sobą. Teraz trochę żałuję, bo wtedy mogłabym poznać moją historię wcześniej. Ale nie na co płakać nad rozlanym mlekiem. Ważne, że wreszcie wiem, kim jestem.

Kiedy wróciliśmy, poszłam do swojego pokoju, usiadłam na sofie i wyjęłam album ze zdjęciami, ten który dała mi mama. Oglądając zdjęcia, jak zawsze się wzruszyłam. Żeby nie zmoczyć albumu moimi łzami, odsunęłam go na stolik.

Położyłam się na chwilę i zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie, jak to by było znowu mieć rodziców przy sobie rodziców.

Czy spędzalibyśmy ze sobą czas? Chodzili na spacery? A może niezgadzalibyśmy się ze sobą? Kłócili czasami? Może miałabym rodzeństwo? Odkąd pamiętam, chciałam mieć chociaż brata lub siostrę.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk wiadomości. Była od mojego chłopaka.

Maciek: Witaj piękna :*

Ja: Cześć :*

Maciek: Właśnie wróciliśmy z rodzinnego obiadu. A jak u ciebie?

Ja: Ok. Przeglądam album ze zdjęciami.

Nie była to do końca prawda, bo przechodziłam właśnie taki mały stan przygnębienia. Początek listopada zawsze wpływał raczej negatywnie na mój nastrój, a tegoroczne uroczystości kompletnie mnie wykończyły. Nie chodzi o to że mam żal do kogokolwiek o to, że nie mam rodziców, ale po prostu okazało się, że wspomnienia o nich w tym czasie są dla mnie zbyt bolesne.

Maciek: Mam do ciebie przyjść?

Ja: Jak chcesz - odłożyłam telefon.

Tak na prawdę w duchu błagałam: ,,Przyjdź Maciek, proszę! Nawet nie wiesz, jak bardzo cię teraz potrzebuję."

Nie wiem dlaczego, ale nie napisałam mu tego. Być może nie chciałam sprawiać mu kłopotu. On zawsze chce wszystkim pomóc. A ja nie chcę sprawiać mu kłopotu.

Położyłam się na kanapie. Już żałowałam, że nie zadzwoniłam do Maćka.

Chciałabym się teraz do niego przytulić.

- To choć i się przytul - usłyszałam.

Podniosłam wzrok. Obok mnie stał nie kto inny, tylko mój chłopak z rozłożonymi ramionami. Widocznie ostatnie zdanie wypowiedziałam na głos.

- Maciek!-wykrzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję. On podniósł mnie i obkręcił dookoła, a następnie pocałował w czoło i mocno przytulił. To było urocze. Te gesty zawsze mnie rozczulały.

- Dziękuję - szepnęłam.

- Za co?

- Za wszystko. Za to, że jesteś. Że przyszedłeś. Bardzo cię potrzebowałam.

- Właśnie widzę-uśmiechnął się szelmowsko.-Tylko że sama nie chciałaś się do tego przyznać. Prawda?

- Uhm.

-Dlaczego?-spoważniał i spojrzał na mnie wzrokiem smutnego spaniela.-Związek opiera się na zaufaniu.

- Tak-spojrzałam mu w oczy.-Ale sama nie wiem, czemu nie poprosiłam cię o przyjście. Chyba nie chciałam, żebyś był przeze mnie zatroskany.

- Wolę jednak, kiedy mówisz mi co cię martwi. Pamiętaj, że dzielona radość to podwójna radość, a dzielony smutek jest połową smutku-znowu się uśmiechnął.-To co się stało?-zapytał.

- Nic takiego, po prostu przeglądałam zdjęcia i zrobiło mi się smutno.

Maciek pogłaskał mnie delikatnie po głowie.

- To w takim razie mam pomysł. Co powiesz na spacer z Hektorem? Moglibyśmy pogadać i po prostu pobyć razem-zaproponował.

- Super-rozpogodziłam się.

- Tylko ubierz się ciepło. Idę po psa i za około 20 minut będę-cmoknął mnie w policzek.

- Okej, zaraz będę gotowa.

Szybko się przebrałam i czekałam na Maćka z Hektorem. Po niedługim czasie przyszli i mogliśmy udać się do małego pobliskiego lasku.

Cześć :D Dziękuję za to, że to czytacie, a jednocześnie przepraszam za niedodawanie rozdziału. Po prostu mam teraz ograniczony czas, bo przygotowuję się do konkursów ;) I jeszcze przepraszam jeśli są błędy. Zaczytana18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro