Rozdział 30
*Alicja*
Nadal nie mogę uwierzyć, że tak pobieżnie osądziłam Filipa. Jak mogłam być taka głupia! To, że raz widziłam go w towarzystwie zarywającej do niego laski, którą on wcale się nie interesuje, jeszcze nic nie znaczy. Gdyby się całowali lub obejmowali, to byłoby co innego. Ale nie. Teraz nie mam już rzadnych wątpliwości-jeśli w ogóle je miałam-że to ten chłopak. Kocha mnie, a ja kocham go. W ramach rekompensady za to, że wcześniej nie powiedział mi o wiadomościach od Sandry, zabrał mnie do kawiarni ,,Smakosz" przy rynku. Jejku, jaki on jest kochany!
Teraz wróciłam i zaraz podjadę z mamą po Nikę, bo jedziemy na stajnię do Gosi. Już nie mogę się doczekać!
*Dominika*
Ubrana w wygodne czarne legginsy, t-shirt oraz sportową bluzę i buty czekałam na Alicję. Miała po mnie przyjechać wraz z mamą, która miała nas zawieść na stajnię. Jestem bardzo ciekawa, jak będzie. Niedługo po wyjściu uspokojonej już Ali i Filipa zadzwoniłam do Maćka.
*Maciek*
Całkiem niedawno rozmawiałem z moją dziewczyną przez telefon. Nie przepadam za takim sposobem komunikacji, wolę rozmowy face to face, no ale czasem nie mam wyboru. Na przykład teraz jestem na ,,zniczowych zakupach" w sąsiednim mieście z tatą, ponieważ jutro Wszystkich Świętych, a w naszym sklepie zabrakło zniczy.
Dominika opiwiedziała mi wszystko o niespodziewanej wizycie mojej zdenerwowanej siostry, wejściu Filipa, rozmowie. Czasami nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Alicja jest w niektórych sytuacjach szalona. Kocham ją, jest świetną siostrą, ale potrafi być bardzo porywcza i wtedy ocenić coś powierzchownie i szybko. Na szczęście mój przyjaciel ma na nią kojący wpływ. Potrafi ją uspokoić jak prawie nikt inny. Potrafię to jeszcze tylko ja, Nika i rodzice.
Dobrze, że jest z moim kumplem. To fantastyczny człowiek. Kocha ją praktycznie do szaleństwa. Ona jego zresztą też. Mogłoby się wydawać, że ten związek nie przertwa takiej jego porcji. A jednak nie. Przez to są tylko bardziej zrzyci. Podobno ludzie zakochani często są lekko szaleni. I to chyba prawda.
*Dominika*
Właśnie dojechałyśmy. Za chwilę Małgosia ma zacząć lekcję. Trochę się denerwuję. W końcu nie znam Gosi, a w dodatku jeszcze nigdy nie siedziałam na koniu. Maciek powiedział, że na pewno sobie poradzę. Skoro on tak mówi...
O, w naszą stronę idzie obcięta na krótko blondynka o niebieskich oczach. To chyba Gośka. Tylko jedna rzecz nie zgadza się z jej opisem. Nie ma okularów.
- Cześć dziewczyny-pomachała do nas.-Ala! Jak dawno się nie widziałyśmy!-podbiegły do siebie i mocno się przytuliły.
- Hej.-Już nie mogłam się doczekać dzisiejszego dnia-powiedziała Alicja.-To jest Dominika. Moja druga best friend-przedstawiła mnie.
- Miło cię poznać-uśmichnęła się. Ja jestem Gosia-rozwiała moje wątpliwości.-Ala dużo mi o tobie opowiadała.
- Cześć. Możesz mi mówić Nika. Ja też dużo o tobie słyszałam.
Gośka spojrzała na sportowy zegarek.
- Ojej, zaraz zaczynam jazdę! Chodźcie ze mną a później się przewieziemy i gdzieś pójdziemy-zaproponowała.
- Okej-zgodziłyśmy się.
Na Małgosię już czekała trenerka. Dziewczywa wsiadła na klacz o imieniu Anastazja i zaczęła ćwiczenia. Ja z Alicją przyglądałyśmy się jej.
- Łał, jak jej to dobrze idzie-byłam zdumiona.-A jak skacze przez przeszkody!
- No, Gosia ma talent. Bierze nawet udział w zawodach.
- Super. A powiedz mi, dlaczego nie ma okularów? Przecież mówiłaś, że je nosi-byłam lekko zdezorientowana.
- Na jazdę zakłada soczewki. Tak jest jej wygodniej.
- Rzeczywiście! Całkiem zapomniałam o istnieniu soczewek!
Na te słowa dostałyśmy głupawki. Śmiałyśmy się tak przez dłuższą chwilę, aż przyszła nasza kolej, żeby wsiąść na wierzchowce.
***
Nieodwałalnie stwierdzam, że jazda konna jest niesamowita, a konie to piękne zwierzęta. Chociaż nie powiem, na początku trochę się ich bałam. Alicja jeździła dziś na Łatku, a ja na Daisy. Trenerka Małgosi jest bardzo miła i nauczyła mnie najbardziej podstawowych rzeczy. Nie było tak źle, jak myślałam, choć kilka razy upadłam.
Po skończonych ćwiczeniach we trzy wybrałyśmy się na małe ciepłe bułeczki z masłem czosnkowym do pobliskiej pizzeri. Gadałyśmy praktycznie o wszystkim: o dzisiejszej jeździe, o szkole, o chłopakach, o książkach, o naszych marzeniach... Muszę przyznać, że Gosia rzeczywiście jest taka, jak mówiła Ala. W dodatku wszystkie kochamy ,,serię miętową".
Przyjechał po nas tata Alicja oraz... nasi kochani chłopcy! Były to dla nas miłą niespodzianką, bo w ogóle się tego nie spodziewałyśmy. To było takie słodkie. Sama ich obecność była ogromnie przyjemna.
Kiedy dojechaliśmy pod dom Janowskich, Maciek powiedział, że odprowadzi mnie do domu. Pożegnaliśmy się z Alą i Filipem, a później poszliśmy w swoją stronę. Było zimno, więc zadrżałam, na co mój chłopak dał mi swoją kurtkę i jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił.
- I co, księżniczko? Podobało ci się? - uśmiechnął się.
- Nawet nie wiesz jak. Było cudownie.
- Wiem - posłał mi szelmowski uśmiech. - Sam od czasu do czasu jeżdżę - wyjaśnił.
- W takim razie musisz mi obiecać, że niedługo ty też ze mną pojedziesz - powiedziałam z udawaną stanowczością, lekko dźgając go palcem w ramię.
- Obiecuję. Zresztą widzę że nie mam wyboru. Ogłaszam kapitulację.
Roześmialiśmy się. Właśnie w tym momencie dotarliśmy pod mój dom. Maciek zatrzymał się, stanął na przeciw mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego spojrzenie było tak przyciągające, że nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Pocałuj mnie wreszcie - szepnęłam.
- Naprawdę tak bardzo tego chcesz? - uśmiechnął się.
- Tak. Kocham cię.
- Ja ciebie też, moja księżniczko - powiedział i w końcu mnie pocałował. Tak, jak tylko on potrafi.
,,Wciąż kocham cię jak Irlandię."
Hejka :) Przepraszam, że ostanio nie było nexta, ale miałam dużo nauki. Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;) JEŚLI TO CZYTASZ,PROSZĘ, ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD. To dla mnie ogromna motywacja. Dziękuję wszystkim, którzy podjęli trud czytania tego :* Zaczytana18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro