Rozdział 22
*Dominika*
- Zapomniałabym!-powiedziała nagle Ala. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. O co jej chodzi?
- Gosia, wiesz, to ta moja przyjaciółka, która się wyprowadziła, zaprasza nas na spotkanie w stajni. Ona będzie miała jazdę, a my możemy się jej przyglądać. Zaproponowała też, żebyśmy potem wyskoczyły razem do jakiejś kawiarni albo czegoś podobnego. Powiedziała też, że poprosi trenerkę, aby potem podszkoliła nas w jeździe konnej.
- Naprawdę? Super! Ale... Jak to ,,nas"?
- No nas, czyli mnie i ciebie-Ala uśmiechnęła się szeroko.
- Przecież ona nawet mnie nie zna!
- Nie martw się, dużo jej o tobie pisałam. Powiedziała, że bardzo chętnie cię pozna.
- W takim razie... Zgoda. Jeszczie nigdy nie byłam w stajni. A tym bardziej nie jeździłam na koniu!
- Będzie dobrze. Gośka ma świetną trenerkę, która już się zgodziła udzielić nam krótkiej lekcji.
- A ty? Jeździłaś już kiedyś?-byłam zaciekawiona.
- Tak, kilka już kilka razy trenerka Małgosi mnie szkoliła. Ale to były tylko podstawy, a nie żadne zawody-zaśmiała się, widząc moją zapewne przerażoną minę.
- A co, jeśli się wygłupię? Co inni sobie o mnie pomyślą? Może mnie wyśmieją?-obawiałam się.
- Przestań tak mówić, na pewno się nie wygłupisz-zapewniała Alicja.-Nie przejmuj się tym, co inni sobie pomyślą. Wszyscy będą zajęci swoimi sprawami i nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, żeby cię wyśmiewać. A nawet jeśli ktoś byłby skłonny coś niemiłego powiedzieć na twój temat, to pamiętaj: nie przejmuj się tym!
- Dzięki za radę. Postaram się-powiedziałam, lecz chyba trochę nie pewnie.
- Tak samo ma się sprawa z Olkiem. Tak wiem, że nie chcesz o nim mówić, ale to tak na przyszłość. Jeśli cię zaczepia, to albo nie zwracaj na niego uwagi, co jest raczej nie możliwe, albo postaw się mu! Nikt nie może tobą pomiatać! Nie pozwól mu na to! Broń się!-Ala mówiła z taką werwą, że zasiała we mnie ziarenko ducha walki i odwagi. Nie jestem tylko pewna, czy wykiełkuje w odpowiednim czasie.
- Dobrze, dobrze, spróbuję.
- Obiecujesz?-zapytała moja przyjaciółka, zabawnie unosząc przy tym brwi. Zrobiła to specjalnie, żeby mnie rozśmieszyć. I udało jej się to!
- Obiecuję- zaśmiałam się.
Po chwili spojrzałamna zegarem i nagle ja też coś sobie o czymś przypomniałam.
- Całkiem bym zapomniała! Mama prosiła mnie dziasiaj rano, żebym się pospieszyła ze szkoły, bo chce po południu pojechać ze mną na zakupy. Powinnam była wrócić prawie godzinę temu!
- Ojej, to rzeczywiście spore spóźnienie. A czym pojedziecie do sklepu? Autem? Przecież twoja mama ma jeszcze gips.
- Nie, nie autem, tylko autobusem-wyjaśniłam.
- A ja już wyobraziłam sobie twoją mamę za kierownicą, prowadzącą jedną ręką-powiedziała Ala i obie zaśmiałyśmy się z tej wizji.
*Trzy dni później*
*Dominika*
Właśnie skończyła się lekcja wychowania fizycznego. Grałyśmy w niezbyt lubianą przeze mnie siatkówkę. No ale cóż. Jak mus, to mus.
Ali nie było na ostatniej lekcji. Musiała pojechać do lekarza i mama wypisała jej zwolnienie. Tak więc będę wracać sama. Pogadałam jeszcze chwilę z Kasią, Martyną i Zosią. Są bardzo fajne, ale tworzą tak jakby swoją paczkę, więc czasami czuję się przy nich jak piąte koło u wozu.
Tak się złożyło, że z szatni wyszłam ostatnia. Skierowałam się do wyjścia, ale po chwili stanęłam jak wryta.
Strach po prostu mnie sparaliżował.
Nie. Tylko nie teraz. Tylko nie on.
Hej :) Oto nowy rozdział. Zapraszam do oceniania. Zaczytana18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro