Rozdział 20
*Dominika*
Obudziłam się, kiedy słońce już jasno świeciło. Niechętnie spojrzałam na zegar, jednak w momencie oprzytomniałam. Dochodziło wpół do jedenastej! Zaspałam! Już chciałam zerwać się z łóżka, lecz w tej samej chwili do mojego pokoju weszła mama. Była w niewiele lepszym stanie ode mnie. Miała na sobie dres, a włosy ułożone w tak zwany ,,artystyczny nieład".
- Mamo mamo, zaspałam!-wykrzyknęłam zamiast powitania.
- Widzę przecież-roześmiała się.-Nie martw się, ja też, dlatego cię nie obudziłam. Dobrze, że mam dzisiaj wolne i nie muszę iść do redakcji. I do tego jeszcze ten gips-westchnęła.-Nie marwt się, napiszę ci usprawiedliwienie. Miałaś dzisiaj mieć coś ważnego?
Zastanowiłam się przez krótką chwilę.
- Chyba nie. Szara codzienność.
- W takim razie nic się nie stanie, jeśli dzisiaj sobie darujesz-mama puściła do mnie oczko.-Ubierz się i zejdź na śniadanie.
Zrobiłam tak, jak powiedziała. Wyjęłam z szafy lekko schodzone już legginsy oraz luźną bluzkę w paski z rękawem długości 3/4 i udałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, a później związałam moje niesforne dzisiaj włosy w luźnego koczka. Po chwili byłam już w kuchni. Mama przygotowywała dla nas jajeczniczę. Pycha!
Po skończonym śniadaniu przeszłyśmy do salonu, a mama zaparzyła sobie kawę i cicho westchnęła. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Wiesz Dominiko... Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent... Właściwie to jest raczej pamiątka...
Uniosłam brwi. Nic z tego nie rozumiałam.
- Jak to prezent? Przecież wczoraj miałam urodziny, a ty razem z Tomkiem wręczyłaś mi nowy laptop. No i po kim ta pamiątka?-zapytałam zdumiona. O kopercie, którą dostałam od Tomka nie wspomniałam.
- Wiem, że już dostałaś od nas prezent. Tomek później przyznał się i powiedział mi o tej kopercie-uśmiechnęła się znacząco.-To jednak nie jest nic w tym stylu. To raczej... wspomnienia.
Mama wstała z fotela i podeszła do szafki. Wyciągnęła z niej prostokątny pakunek.
- Proszę, to dla ciebie, Dominiko-powiedziała, wręczając mi go.
- Dziękuję-byłam trochę zmieszana tym dodatkowym podarkiem. Po chwili wachania, odpakowałam go. W środku znajdował się...album ze zdjęciami. Zaciekawiona, zaczęłam je przeglądać.
Jedna z pierwszych fotografii przedstawiała małego chłopca oraz jeszcze młodszą od niego dziewczynkę. Oboje byli odświętnie ubrani. Było jeszcze kilka zdjęć z dziećmi. Na późniejszych byli już nieco starsi. Kolejne fotografie przedstawiały już może dwudziestoletniego chłopaka o włosach koloru ciemnoblond i ładnych błękitnych oczach w towarzystwie szczupłej brunetki. Na innych zdjęciach była też z nimi blondynka, w której rozpoznałam tę małą dziewczynkę z wcześniejszych fotografii. Przewróciłam stronę w albumie. Zobaczyłam tam szczęśliwą i uśmiechniętą parę młodą. Były także zdjęcia z wesela. Dalej znalazłam zdjęcie ciemnowłosej kobiety z zaokrąglonym brzuchem, a obok niej jej dumnego męża. Chciałam obejrzeć kolejne fotografie, jednak zamiast nich, znalazłam...lukę. Po prostu w tej części albumu ich nie było. Znalazłam jeszcze kilka zdjęć przedstawiających malutkie dziecko, dziewczynkę ubraną w różowe śpioszki. Nadtępne fotografie przedtawiały już tylko ją w różnych etapach życia.
Wpatrywałam się w ten niezwykły prezent z ogromym wzruszeniem i wdzięcznością. Tyle wspomnień... Dalej nie mogłam uwierzyć, że to, co zobaczyłam, miało miejsce na prawdę. Czułam się tak, jakby to wszystko było snem, który po przebudzeniu odejdzie w niepamięć. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej mamy-nie-mamy:
- Wiesz, kto to jest?
Hej :) Ten rozdział jest według mnie taki sobie. Trochę jest melancholijnie. Do rozdziału jest też cytat. Zachęcam do przeczytania :) Z góry przepraszam, jeśli będą błędy. Proszę, oceniajcie i komentujcie. Zaczytana18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro