Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Podczas, gdy mama witała się ze swoim narzeczonym, ja uważnie mu się przyglądałam. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Był to wysoki, szczupły, opalony, dobrze zbudowany mężczyzna o spłowiałych od słońca miodowo-blond włosach. Po chwili zdałam sobie sprawę, dlaczego go kojarzę. On spojrzał na mnie i chyba też próbował sobie przypomnieć, czy mnie zna. Staliśmy tak, gdy mama postanowiła nas przedstawić.

- Skoro wy stoicie jak dwa słupy soli i nie przedstawiacie się sobie, to ja to zrobię-oznajmiła.-Tomasz, to jest Dominka, moja bratanica i przybrana córka. Dominika, to jest mój narzeczony Tomek.

- Dzień dobry, proszę pana-powiedziałam.

- Cześć Dominika-odpowiedział nasz gość.-Proszę, mów mi po imieniu. Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy?

- W takim razie ja jestem Nika. Hmm... Też mi się tak wydaje. Zaraz, zaraz... To nie były tak przypadkiem kolonie nad morzem kilka lat temu?

- Chyba masz rację. Ja byłem wtedy jednym z opiekunów. Nadal nim jestem w wakacje-uśmiechnął się.

Naszą rozmowę przerwała mama.

- Zapraszam do stołu!

Posiedziałam chwilę z nimi, a potem poszłam się przebrać, bo Maciek zaprosił mnie dzisiaj na spacer. Ubrałam się w czarną skórzaną spódniczkę i bardzo dziewczęcą koszulę w czarno-różowo-czerwono-białą kratkę. Do tego rajstopy i baleriny. W prawdzie jest już prawie połowa października, ale pogoda wyjątkowo dopisuje. Włosy zaplotłam w warkocz, żeby nie leciały mi do oczu. Zrobiłam sobie jeszcze delikatny makijaż, założyłam kolczyki, zabrałam torebkę oraz telefon i o 17:30 byłam gotowa. Po chwili przyszedł po mnie Maciek, tak jak się umówiliśmy.

Otworzyłam mu drzwi.

- Cześć-powiedziałam z uśmiechem.

Maciek przez chwilę mi się przyglądał, po czy powiedział:

- Hej Nika. Bardzo ładnie dziś wyglądasz-cmoknął mnie w policzek.

- Dzięki-uśmiechnęłam się.

- Idziemy?-zapytał.

- Już, tylko powiem mamie i Tomkowi, że wychodzę.

Maciek spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał:

- Tomkowi? Macie psa?

Zaśmiałam się.

- Nie. Tomek to narzeczony mojej mamy.

- Aha. Sorki-on też się zaśmiał.

- Nic się nie stało. Nie wiedziałeś.

Pożegnałam się z mamą oraz jej narzeczonym i poszliśmy na spacer do parku.

Było całkiem ciepło. Świeciło słońce i spadały liście. Czułam się tak, jakbym chodziła po grubym, miękkim dywanie. Szliśmy mniej uczęszczanymi ścieżkami trzymając się za ręce i rozmawialiśmy. W pewnej chwili Maciek zatrzymał się, stanął na wprost mnie i spojrzał na mnie łobuzierskim wzrokiem.

Co on kombinuje?

W pierwszym momencie pomyślałm, że chce mnie pocałować. Ale nie, on po prostu wrzucił mnie do ogromnej sterty liści leżących za mną, której ja niestety nie zauważyłam.

- Wariat! - krzyknęłam i zaśmiałam się. Zaraz też pociągnęłam go za sobą. Przewrócił się obok mnie i uśmiechnął się do mnie szelmowsko.

- Jak szaleć, to szaleć -bpowiedział.

Zaczęliśmy się obrzucać liśćmi i głośno śmiać. Kiedy mieliśmy już dość, usiedliśmy przytuleni na pobliskiej ławce.

- Uwielbiam, kiedy się śmiejesz-odezwał się mój chłopak po chwili. - Masz wtedy takie słodkie dołeczki w policzkach.

W odpowiedzi uśmiechnęłam się i powiedziałam:

- Ty za to śmiejesz się tak szczerze, serdecznie i zaraźliwie, jak nikt, kogo znam. Dlaczego właściwie, wrzuciłeś mnie w te liście?

- Chciałem zobaczyć twoją radość oraz to, że bawisz i cieszysz się jak dziecko-powiedział z tym samym, co wcześniej szelmowskim uśmiechem.

- Szalony - mruknęłam w taki sposób, żeby usłyszał.

- Czasem warto się pobawić-odpowiedział Maciek, po czym pocałował mnie w usta.

- To też była zabawa? - zapytałam, gdy odsunęliśmy się od siebie.

- Nie. To już była najszczersza prawda - powiedział poważnie.-Kocham cię.

- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się. Znowu się pocałowaliśmy.

Powoli robiło się chłodno, więc Maciek odprowadził mnie pod dom.

- Wejdź na chwilę. Zrobię ci herbaty - zaproponowałam.

- Przykro mi, ale nie mogę.

- Dlaczego?

- Muszę coś ważnego przygotować i omówić z siostrą, a nie mam zbyt dużo czasu.

- Co to takiego?

- Nie mogę ci powiedzieć. Tajemnica - powiedział i właśnie taką zrobił minę.

- Na pewno nie możesz mi powiedzieć?-zapytałam przymilnie.

- Nie. To ściśle tajne. Ale nie martw się, już niedługo się dowiesz.

- Szkoda, ale skoro to takie ważne... Jakoś to przeżyję - uśmiechnęłam się trochę kwaśno.

- To ja lecę, bo to jest naprawdę ważne. Pa, kochanie - Maciek przytulił mnie i pocałował w czubek głowy.

- Pa. Powodzenia, cokolwiek to jest.

- Dzięki. Cześć-jeszcze raz mnie przytulił, uśmiechnął się i poszedł do domu.

Tomka nie było już u nas. Podobno poszedł niedługo przed moim powrotem. Mamę zastałam w salonie, gdzie oglądała telewizję. Przysiadłqm się do niej, a ona wyłączyła talewizję i zapytała:

- I co sądzisz o Tomku?-zapytała.

- Świetny facet. Idealny dla ciebie.

- Uff... Kamień spadł mi z serca. Trochę się obawiałam, że go nie zaakceptujesz. Dobrze, że znaleźliście wspólny język. Tomek bardzo cię polubił.

- Też go lubię. Jest spoko. Zresztą, poznałam go już przecież na koloniach - powiedziałam.

- A jak było na spacerze z Maćkiem? - nagle zmieniła temat.

- Bardzo fajnie - uśmiechnęłam się. - Byliśmy w parku.

Mama nie zadawała mi więcej pytań, więc wróciłam do swojego pokoju. Chwilę poczatowałam z Alą, poczytałam książkę i zasnęłam.

*Maciek*

Dzisiaj w parku wygłupialiśmy się z Dominiką, jakbyśmy byli w przedszkolu. To jednak nam nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, śmialiśmy się na cały głos. Razem z Alicją, Filipem i jeszcze kilkoma osobami szykuję niespodziankę dla Niki. Mam tylko nadzieję, że niczego nie dowie się przed czasem.

*Dominika*

Ciekawe, co to za tajemnica...-rozmyślałam praktycznie cały tydzień. Kiedy zapytałam o to Alicję, powiedziała mi, to samo, co jej brat, czyli, że nietety to jest tajemnica. Tym jeszcze bardziej rozbudziła moją ciekawość. Nic jednak nie udało mi się z niej wyciągnąć. Dobrze przynajmniej, że Olka nie ma w szkole. Podobno z powodu choroby. Mam cichą nadzieję , że prędko go nie zobaczę.

***

Dzisiaj jest niedziela, 18 października. Moje szesnaste urodziny. Wszyscy jednak jakby tego nie zauważają. Ala, Maciek i mama nie mieli dla mnie w tym tygodniu za wiele czasu. Nawet Filip i Tomasz byli ciągle zajęci. Szkoda. Wygląda na to, że wszyscy zapomnieli o moim święcie. Po obiedzie mama wysłała mnie do pani Julii, matki mojej przyjaciółki i chłopaka. Miałam jej zanieść trochę cukru, bo akurat jej się skończył. Ani Maćka, ani Alicji nie zastałam. Ich mama za to zatrzymała mnie na na herbatce. Rozmawiałam z nią o kwiatkach, ubraniach, kolorach ścian i wszystkim innym. Kiedy przed piątą udało mi się w końcu od niej wyjść, poszłam prosto do domu. Mamy nie było, więc otworzyłam sobie drzwi własnym kluczem. W domu było ciemno. Właśnie sięgałam do przełącznika, kiedy światło samo się zapaliło i usłyszłam radosny okrzyk:

- NIESPODZIANKA!

Hej :) Ten rozdział ma ponad tysiąc słów, ale mam nadzieję, że was nie zanudzam. Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki. Proszę, oceniajcie nowy rozdział, jeśli wam się podoba. Jeśli są błędy, to przepraszam. Miłego czytania :) Zaczytana18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro