Rozdział 6
Nagle usłyszałam podniesiony, jakby znajomy głos, dobiegający gdzieś z boku.
- Zostaw ją, ty draniu.
Odwróciłam głowę. Okazało się, że to Maciek! Miał zmarszczone brwi i zacięty wyraz twarzy, co oznaczało, że był badrzo zdenerwowany. Ale co on tu robi? Zresztą nie ważne. Zjawił się w samą porę!
Łysy nie miał zamiaru tak łatwo się poddać.
- Niby czemu? Co mi zrobisz? Obcej broni-prychnął.
- Powiedziałem, zostaw ją.
- Ha, ha, ha, przyjaciel Obcej-zaśmiał się Olek, czyli Łysy.
- Odsuń się od niej. To moja znajoma, więc miej się na baczności. Nie uczono cię, że słabszych się nie bije?
Olek ryknął śmiechem. Cały czas trzymał mnie za ramię.
W tej chwili pojawił się jakiś nauczyciel. Był wysoki, miał czarne włosy przypruszone siwizną oraz srogi wyraz twarzy.
- Kawalerze Aleksandrze Zioło, proszę puścić tę młodą damę. Co tu się stało, kawalerze Janowski? - zwrócił się do Maćka.
- Kolega chciał pobić nową uczennicę liceum, panie profesorze - wskazał na mnie.
- Nic ci się nie stało, młoda damo?-zapytał się mnie nauczyciel.
- Nie, nic... panie profesorze.
Profesor uśmiechnął się. Widocznie był zadowolony, że tak szybko załapałam panujące tu zasady.
- A ty, kawalerze, pójdziesz ze mną-powiedział do Olka.
- Przecież ja nic nie zrobiłem. To ona jest tu obca i powinna mieć się na baczności.
- Nie dyskutuj, Zioło. Zobaczymy, czy będziesz taki rozmowny u dyrektora.
Profesor i Łysy oddalili się.
- Nic ci nie zrobił?-zapytał z troską w głosie Maciek.
- Nie, nic. Tylko trochę się przestraszyłam-odpowiedziałam.- A ty? Skąd się tu wziąłeś?
- Spotkałem wczoraj profesora Lisieckiego. To ten, który przed chwilą tu był. Uczy biologi. Poprosił mnie, żebym przyszedł trochę wcześniej i pomógł mu przenieść klatki ze zwierzętami z samochodu do szkoły.
- Zapomniałabym ci podziękować! Gdyby nie ty, kto wie, jakby się to skończyło.
- Spoko, to nic takiego. Po prostu przyszedłem chwilę przed profesorem i nagle zauważyłem ciebie i Olka.
- Jeszcze raz ci dziękuję.
W tej chwili przyszła Alicja.
- Hej. Sorki za spóźnienie. Coś mnie ominęło?
- Łysy chciał zaatakować Nikę-powiedział Maciek.
- Co?!-Ala zrobiła wielkie oczy.
- Nic mi się nie stało. Maciek i profesor Lisiecki zjawili się w samą porę.
- Uff, to dobrze. Dzięki za uratowanie mojej przyjaciółki, braciszki-uśmiechnęła się Alicja.
- Zawsze do usług-Maciej też się uśmiechnął.-Na mnie już czas, dziewczyny, profesor czeka-pomachał nam.
***
Po akademii wszystkie klasy miały spotkania z wychowawcami. Poszłam z Alą pod salę. Czekając, aż nasza wychowawczyni-nauczycielka historii-przyjdzie z kluczem, Alicja opowiedziała mi o swojej drugiej przyjaciółce-Małgosi, która rok temu przeprowadziła się z rodzicami do większego miasta, około godziny drogi stąd. Z powodu odległości rodzice Gosi zdecydowali, że będzie ona uczyć się w nowym mieście. Pomimo rozłąki dziewczyny często do siebie piszą, gadają na Skype i odwiedzają się w długie weekendy.
- Koniecznie musisz ją poznać, Nika. Gośka kocha konie, ładnie rysuje i świetnie radzi sobie z nauką języków. Ma krótkie, miodowo-złote włosy, niebieskie oczy oraz nosi okulary. Znamy się już od przedszkola-trajkotała Ala.-Ma też młodsze rodzeństwo: Basię i Krzysia. To bliźnięta. Są tacy słodcy!
W końcu przyszła nasza pani-profesor historii Martyna Nowak. Przedstawiła mnie klasie i pozwoliła usiąść z Alicją, a następnie podała nam plan lekcji.
***
Już wyszłyśmy ze szkoły i właśnie umawiałyśmy się z Alą na pizzę do ,,Uno", kiedy moja przyjaciółka nagle złapała mnie za ramię i powiedziała:
- Czekaj!
Hej :) Miłego czytania. Proszę zostawcie po sobie ślad. Zaczytana18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro