Rozdział 11
*Dominika*
Na szczęście okazało się, że to tylko zwykłe złamanie. Moja zastępcza mama chciała pójść do ,,Tulipana", bo zabrakło jej makaronu i przewróciła się. Dziwne jest to, że potem w okolicy drzwi znalazłam zerwaną, dość grubą przezroczystą linkę, w którą moja mama, a właściwie ciocia, mogła się zaplątać. Ciekawe, skąd się tam wzięła... Chyba ktoś chciał zemścić się na nas. Ale czemu ktoś miałby to robić? Hmm... Może to ja miałam się przewrócić? Chyba już się tego nie dowiem. W każdym razie to bardzo dziwne. Mamie założono gips i szybko wróciła do domu.
*Maciek*
Alicja opowiadała mi, że mama Niki miała wypadek. Złamała rękę. Dowiedziałem się również, że to najprawdopodobniej nie był przypadek. Muszę pilnować, aby nikt nie próbował tego ,,żartu" powtórzyć.
*Dominika*
W szkole mam masę sprawdzianów, kartkówek i odpytywania. Nauczyciele się chyba na nas uwzięli! Znowu będę potrzebować pomocy Maćka.
Razem z Alą wracałam po skończonych męczarniach do domu. Szłyśmy właśnie mniej uczęszczaną drogą niedaleko ogródków działkowych, ponieważ po szkole poszłyśmy jeszcze na spacer. Zbliżałyśmy się właśnie do zakrętu znajdującego się już blisko mojego domu, gdy nagle wyszedł zza niego Olek z dwoma kumplami. Próbowałam udawać, że go nie zauważam. Ostatnio jego zaczepki wobec mnie trochę się uspokoiły. Całe szczęście. Nie ukrywając, nieco się go obawiałam.
- O, jaka miła niespodzianka! Takie niespodziewane spotkanie z Obcą i jej psiapsiółeczką!-zawował w tej chwili Łysy. Zdrętwiałam. Co on znowu kombinuje?
- Jak się czuje mamusia? Ciekawe, czy już się pozbierała po wypadku, prawda, chłopaki?-Olek kontynuował, a jego koledzy zachichotali.
Nie rozumiem. O co im chodzi? Moment... To chyba nie oni zastawili pułapkę pod naszymi drzwiami?! Poczułam, jak robi mi się słabo. Jeśli to oni, to dlaczego i po co to zrobili. Może chcieli zemścić się na mnie, na mojej rodzinie i znajomych za to, że się tu przeprowadziłam? Albo za to, że Maciek kilka razy obronił mnie przed nimi? Lub po prostu nie lubią obcych? Zadrżałam. Jeśli byli zdolni do zastawić pułapkę, w której mogło ucierpieć zdrowie nasze lub kogoś odwiedzającego nas, to co jeszcze mogli zrobić? Nie tylko mnie, ale także tym, których kocham. Wolałam o tym nie myśleć.
Widocznie zbyt długo zwlekałam z odpowiedzią, bo szef bandy znowu zaczął się ze mnie naigrywać.
- Hahaha Obcej aż odebrało mowę. Może teraz przemówi do nas w języku ufoludków?-Łysy wywołał tym kolejny rechot.
Koniec. Nie dam sobą tak pomiatać.
- Co macie wspólnego z wypadkiem mojej mamy? To wy przygotowaliście tą przeszkodę?-spytałam. Podobno najlepszą obroną jest atak. Tak więc zrobiłam.
- Och, mówisz o tym niewinnym sznureczku? Musieliśmy go zgubić i przypadkiem się zaplątał. Ale niedługo możemy zgubić coś innego...
Zagryzłam wargi. Teraz byłam pewna, że to ich sprawka. Boję się, bo Olek zaczął mi grozić. Postanowiłam jednak udawać, że tak nie jest. Może wtedy da mi spokój.
Lecz zanim zdążyłam się odezwać, Ala wkroczyła do akcji.
- Jesteście nierozsądnymi, aroganckimi i bezczelnymi chuliganami. Przez swoje zachowanie możecie zrobić komuś krzywdę. W dodatku jesteście strasznie dziecinni. A teraz przepuście nas. Spieszy się mam do domów.
Podziwiam ją za odwagę. Broni mnie zupełnie jak jej brat. Chociaż widziałam, jak trzęsię się jej broda i kolana, to i tak była niezwykle odważna.
W tej chwili banda Łysego, z Olkiem na czele, ruszyła w naszą stronę. Ups. Chyba są na nas wściekli.
Spjrzałam niepewnie na Alicję. Ona też była przerażona takim obrotem sprawy. Za strachu nawet nie mogłyśmy się ruszyć. W tym momencie Łysy stanął tuż przede mną. To nie może wróżyć nic dobrego. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Olek boleśnie przyciągnął mnie do siebie za moje rozpuszczone włosy.
- Ała!-krzyknęłam.-To boli! Puść mnie! Ratunku!
- Nie wydzieraj się tak, Obca. Bo zaraz zaczniemy rozmawiać inaczej.
- Zostaw mnie! Czego ode mnie chcesz?
- Masz robić to, co ci każę, jasne?-złapał za mój podbródek i zmusił mnie do patrzenia sobie w oczy.
- Nie mam zamiaru być twoją niewolnicą-próbowałam mu się wyrwać. Nie udało mi się. Był zbyt silny. Jakby chcąc to potwierdzić, Łysy jeszcze bardziej pociągnął mnie w swoją stronę. To okropne! Nie mogę się ruszyć, bo ten dupek trzyma nie nie więcej niż 10 centymetrów od siebie. Nawet nie wiem, jak sobie radzi Ala. Mam nadzieję, że lepiej niż ja.
Nagle zobaczyłam, jak Olek przymyka oczy i zbliża swoje usta do moich. Aaa! On chyba nie chce mnie pocałować! Po raz kolejny zaczęłam się wyrywać. Bez skutku. Łysy tylko mocniej mnie przytrzymał. Nie miałam szans. Próbowałam przynajmniej odwrócić głowę, ale Olek nadal trzymał mnie za brodę. Zacisnęłam więc z całej siły powieki, żeby nie widzieć tego okropnego momentu.
Niespodziewanie usłyszałam chałas. Odwarzyłam się otworzyć oczy. Zobaczyłam, jak ktoś odciąga ode mnie Łysego. Uff! Okazało się, że to Maciek! Obok Filip robił to samo z oprawcami swojej dziewczyny. Ci dwaj nicponie jednak szybko się poddali i uciekli. Po chwili dołączył do nich Olek.
- Jeszcze się policzymy-syknął na odchodnym.
Ja cały czas stałam nieruchomo. Kiedy do mnie dotarło, że już po wszystkim, wpadłam w ramiona Maćka. Alicja także przytulała się do Filipa. Musiałyśmy powoli dojść do siebie po tym stresie. Po mojej twarzy spłynęło kilka zabłąkanych łez.
Hej :) Rozdział długi, ale msm nadzieję, że się podoba. Przepraszam, jeśli są jakieś drobne błędy. Jeśli się podoba, to proszę o ocenę. To bardzo motywuje! Zaczytana18
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro