Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

W ostatniej chwili moja ręka została odepchnięta, przez co kula nie trafiła w chłopaka tylko w wazon leżący na stole.
Zdenerwowana ściągnęłam z glowy kominiarke.
-Co ty odwalasz?!- krzyczę na Edgara.
-A co ty odwalasz? To ten nowy co miał przyjść.-ze spokojem odpowiada Ed.
-Widze, dlatego strzelam. Czekaj zacytuję ciebie: "Przyjaciołą miłość, wrogą kulke."
-Tak, ale możliwe, że od dziś będzie on twoją rodziną.

Wstrzymałam oddech i popatrzyłam na Simona z obrzydzeniem. On nie zwrócil nawet na to uwagi tylko zszokowany z otwartą paszczą zerkał to na mnie to na Eda.

-On NIGDY nie będzie moją rodziną.

Chiałam juz odejść, ale zawrócilam. Podeszłam do Harrisona, zamacznęłam się i strzeliłam mu otwartą dłonią w policzek. Po domu rozniosło się głośne plask!

Wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Z szafy wyjęłam szorty i stanik sportowy, a następnie założyłam to na siebie.
W ręke wzięłam telefon i rękawice. Wyszłam z mojej Jamy i skerowałam się do siłowni. Przechodzą przez korytarz spostrzegłam mojego wroga przed gabinetem Edgara jego policzek był czerwony. Uśmiechnęłam się pod nosem i zatrzasnęłam szklane drzwi. Na ławce postawłam wode i rękawice, a do głośnika podłączyłam mojego IPhona.
Po chwili z głośników leciała głośna, rockowa piosenka.
Na ręce założyłam rękawice. Wykonałam kilka ćwiczeń rozciągających i powoli zaczęłam zadawac ciosy workowi, które z sekundy na sekunde stawały się coraz bardziej dynamiczne.

Nie wiem ile czasu minęło gdy do pomieszczenia wszedł Jack i wyłączyl muzyke.
-Ed mówił, że za godzine mamy się stawic na naradzie.- J. usiadl na ławce obok mnie.
-Okey. Coś jeszcze?
-Ten nowy już od ciebie zarobił. Czym cie wkurzył?
-Pamiętasza jak mówiłam, że w szkole u nas jest taki upierdliwy dupek? -pokiwal głową więc dokonczyłam.-To on jest tym nowym.
Chłopak tylko się zaśmiał
-Facet ma przestane.
-Ej, ale ja też będe musiała widziec jego ryj codziennie. - wykrzywiłam usta co wywołało jeszcze większy śmiech chłopaka.
- Oh ty moja męczennico... Szoruj pod przysznic, ale już!

Podnisłam ręce w geście poddania i wycofalam się z siłowni. Zostalo mi pół godziny. Wyrobie się.

Zbiegłam po schodach i nie zwracając uwagi co się dzieje przy stole zawędrowalam do kuchni.
-Marck?!
-To nie ja nie tknąłem twoich lodów.
-Okey. A zrobiłeś zakupy?
-Tak kupilem wszystko z listy.
-Super, dzięki!
Chwyciłam w dłoń nóż, tależ i pomarańcze.

Wszystkie miejsca przy stole były zajęte, tylko jedno koło Jacka i niestety na przeciw tego pacana, było wolne.

-Dobra zaczynamy- jak zwykle pierwszy glos zabral dowudca, a ja jak zwykle nie słuchalam. Obrałam owoc ze skórki i pokroiłam. Tależ z owocem podsunęłam na środek uprzednio biorąc kawałek. Oparłam głowę na ramieniu mojego przyjaciela i bawiłam się nożem.

15minut 18minut 24minuty

To spodkanie jest mega nudne.
-... zameszkasz w pokoju obok Cat, która cię już bardzo miło przywitała.-oczy wszystkich skierowały się na mnie, na co posłałam Edowi zabujcze spojżenie.- I fajnie. To chyba wszystko.- zakończył.

Ma mieszkać w pokoju obok?
Ma mieszkać w moim domu?!
W pokoju Mika?!!

Moja dłoń zacisnęła się na plastiku od noża. Chłopcy to zauważyli.

Nie chce go zabić chce go nastraszyć.

Wstałam, odwróciłam się i rzuciłam nóż. Jak przewidziałam przeleciał kilka milimetrów nad jego głową i trafił prosto do zlewu.

-Witaj w rodzinie! - wbiegłam po schodach i trzasnęłam drzwiami od pokoju.

Kurwa.

___________________________________

Ta dam
Jak myślicie kto to ten Mike?

Przepraszam za błędy. - Kinga

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro