Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36.

-Puls spada, tracimy ją!

-Siostro defibrylator!... Odsunąć się - strzelam...

-Nic.

-Strzelam...

-Bez zmian.

-Strzelam...*




Pewnie nie raz widzieliście jak w kreskówka na postacie spadają jakieś ciężkie przedmioty typu fortepian, sejf czy kowadło. Przygniatają je i te postacie wychodzą spod nich takie cienkie jak kartka papieru. Zawsze mnie to śmieszyło. Teraz sama czuję się jakby takie wielkie kowadło miażdżyło mi pierś. Otwieram oczy, a w ustach mam Saharę.

Odgarniam włosy wpadające mi do oczu i wstaję z kanapy kierując się do kuchni po wodę. Po wypiciu całej butelki zastanawiam się co jest nie tak. Za cicho i za czysto, zdecydowanie i za jasno jak na tę godzinę. Która w ogóle jest? Zerkam w stronę zegarka, ale go tam nie ma. Wzruszam ramiona i celuję do kosza, nie trafiam.

-Cholera.- szepczę pod nosem.

-Nie ładnie młoda damo.- odzywa się kobiecy głos za mną.

-Kim jesteś?!- patrzę na nią mrużąc oczy.

-Skarbie, patrz jak wyrosła, jest taka śliczna.- zaraz za nią pojawia się mężczyzna.

-Kim. Wy. Do. Cholery. Jesteście. I. Co. Robicie. W. Tym. Domu?!- zaciskam dłonie w pięści.

-Lilia, ona nas nie pamięta.- i wtedy uderzyło we mnie to podobieństwo.

-Mama? Tata? Ale jak?- szepnęłam.

-Normalnie. Nie przytulisz nas.- powiedziała brunetka z wyrzutem. Ostrożnie zrobiłam kilka kroczków w przód i rozłożyłam ręce jak orzeł, a oni wpadli mi w ramiona. Tylko to nie było takie przytulenie jak Ryana czy Edgara. To było jakby przytulenie waty.**

-Chodź, pokarzemy ci cały dom i twój pokój.- powiedziała podekscytowana... mama?

-Tu jest główna łazienka, zaraz obok nasza sypialna...- Czy ona ma guzik STOP!, proszę. Teraz zorientowałam się jak bardzo się myliłam. Ten dom wcale nie przypominał mojego. Ustawienie pokoi było całkiem inne, a dom był jasny, aż w oczy razi.

-I jak ci się podoba twój pokój.- zapytał on. Rozejrzałam się po pomieszczeniu większym od mojego pokoju, ale nie miał balkonu, nie miał wkurzającego sąsiada za ścianą. Ten dom był pusty i cichy.

-A gdzie balkon?- zapytałam niepewnie.

-Nie ma balkonu, trzeba się wyzbyć twojego brzydkiego nałogu.- powiedziała ona, a uśmiech rozdzierał jej twarz na dwie części.

-Okej, więc niby wy jesteście moimi rodzicami?

-Nie niby, naprawdę.

-Okey, ale wy nie żyjecie więc ja... jaa?

-Narazie jeszcze żyjesz, ale zostań z nami.

-Nie oni sobie tam bezemnie nie poradzą.

-Poradzą zostań z nami.- zaczęli powtarzać to jak jakąś pieprzoną mantrę. Co chwilę robiłam kroczek w tył, a oni w przód. Jakiś horror, w dodatku tandetny. Myślałam, że trafię w końcu na ścianę, ale to się nie stało.

Zaczęłam spadać. Leciałam dobre kilka minut. Upadłam na coś twardego tracąc oddech i świadomość.

Znów ta zasrana ciemność.

405 słów.

*Chodzi o ten wyraz clear wypowiadany przy defibrylacji. Idk jak to naprawdę powinno być.

** Cat mistrz porównań xD

Przepraszam za błędy i pozdrawiam- Kinga :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro