33.
8:40
Schodzę po schodach do kuchni. Na blacie leżą paczuszki z ciastkami, które przygotowuje chłopaka co rok. Na razie brakuje tylko Ed'a, Jacka i Marka. Wpatruję się w imię Simona. widocznie jeszcze nie wyszedł. Kiedy na schodach słyszę kroki chwytam kluczyki w ręce i uciekam do garaż u wyjeżdżając szybko z garażu.
Po 20 min jestem pod domem Ryana.
****
-Więc co robiliście gdy się rozłączyłem?- pyta mój przyjaciel kiedy tatuażysta rysuje mu na ramieniu statek.
-Teoretycznie to nic.- wzruszam ramionami przyglądając się igle która co sekundę uderza w ramię chłopaka, na moje usta wpełza malutki uśmieszek.
-A praktycznie?- pyta chłopak poruszając brwiami.
-Nooo...
-Czekaj nie mów, wiem. Zaczęliście się namiętnie całować, on rzucił cie na łóżko, po chwili wasze ubrania leżały na podłodze...
-Tak, nie, nie...
-Czekaj całowaliście się!- zapiszczał mój przyjaciel.
-Proszę nie ruszać ręką!- zaśmiał się tatużysta.
-Ale to jest... ugh! Shippowałem ich od kąt pojawiła się w szkole.
****
-Nie wierzę, że kupiłaś mi 10 kilo żelków misiów!- powiedział Ryan siedząc u mnie na kanapie i oglądając 'Mama Mia!'
-A ja dalej czekam na mój prezent walentynkowy!- spojrzałam na niego z ukosa wpychając garść zielonych miśków do buzi.
-Otwórz usta.- powiedział mając żelka w ręku.
-To jest niebezpieczne można się tak zadławić...
-Ale sztywniara.
-Oh, ok.-otworzyłam usta tak, że zmieściła by się w nich piłeczka ping pongowa, ale blondyn nie trafił do nich i żelatyna trafiła na mój obojczyk. Chłopaka to nie zraziło nachylił się i zjadł żela liżąc mnie przy tym, co wywołało mój śmiech. Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie na co chłopak odsuną się ode mnie.
-Hej, Simon!- powiedział entuzjastycznie Ryan i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.
-Hej, jak tam mecz?- zapytałam gdy blondyn poszedł otworzyć.
-Umm, dobrze wygraliśmy. Dzięki za ciastka.- w zakłopotaniu podrapał się po karku, a do pokoju wparował Ryan z pudełkiem od pizzy.
-Czy ty, Cat, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją walentynką?- zapytał klękają przede mną i uchylając wieczko kartonu. Tam znajdowała się pizza a na jej wierzchu napis I serduszko pyszczek kota. Za moje gardło jak by coś ścisnęło nie ufając swojemu głosowi z uśmiechem pokiwałam głową i przyciągnęłam Ryana do uścisku.
-Dziękuje.- szepnęłam mu prosto do ucha, a kiedy się oderwaliśmy od siebie w pokoju byliśmy sami.
****
następnego dnia
-Co się wczoraj działo z Simonem?- zapytał mój przyjaciel oparty o szafkę obok.
-Co masz na myśli?- zapytałam wyciągając z mojej zeszyty.
-No mówiłaś, że się całowaliście, a wczoraj był jakiś dziwny?
-Sugerujesz, że uroiłam to sobie?- zapytałam z rozbawieniem.
-Kto tam wie pewnie marzysz dniami i nocami o jego ustach. O kuźwa!
-Co?- odwróciłam się w stronę wzroku chłopaka. Tam zobaczyłam Simona i ta blond szmatę jak się całowali. Zawrzało we mnie.- Chodź idziemy na angielski.
-Wszytko o..?
-Tak.
*****
Na angielskim siedziałam z Ryanem w ostatniej ławce. Chłopak chcąc poprawić mi humor dźgał mnie ciągle długopisem w żebra przez co dusiłam się ze śmiechu.
-Panie Bones?
-Tak słucham panią?
-No właśnie chyba pan mnie nie słucha. Proszę wziąćś swoje rzeczy i przenieść się do pierwszej ławki.
-Ale dlaczego proszę podać co najmniej 3 argumenty.- gdy Ryan wypowiedział te słowa drzwi od sali otworzyły się, stanął w nich dyrektor i przystojny chłopak.
-DZIEŃ DOBRY PANIE DYREKTORZE!- przepraszam czy ja jestem w przedszkolu?
-Dzień doby. To jest Christian James i jest on nowym uczniem. Mam nadzieję, że go dobrze przyjmiecie.
-Nadzieja matką głupich.- powiedział trochę za głośno Ryan.
-Ryan! Powiedziałam żebyś się przesiadł.
-A ja mówiłem co najmniej 3 argumenty.
-Dobrze. Po pierwsze przeszkadzasz mi w prowadzeniu lekcji. Po drugie przeszkadzasz koleżance. Po trzecie molestujesz koleżankę długopisem.- starałam się zachować powagę, ale jak tu wytrzymać.
-Nie może stawać pani na drodze prawdziwej miłości.
-Ryan!!
-Dobra, dobra już idę.
-Christian możesz usiąść na miejsce Ryana.- chłopak pokiwał głową i ruszył w moją stronę.
-Bierz się za niego, suko!- w tym momencie targną mną chichot.
-Cat jest ci tak do śmiechu to oprowadzisz Christiana po szkole.
-Ale wie pani ja jestem tu przez niewielką długość czasu...
-Zwolnię cię z czterech ostatnich lekcji.
-Okej! Cześć jestem Cat. Miło mi cie poznać. - zwróciłam się z wielkim uśmiechem na ustach do Christiana.
-Chris, mi również.
****
-Dobra. Teoretycznie skończyliśmy już.- powiedziałam dochodząc do drzwi hali sportowej.
-Czyli co mamy teraz robić?- zapytał Chris.
-Możemy iść oglądać trening drużyn sportowej i przy okazji Ryan przyniesie nam lunch.
-Okej mi tam pasuje.- więc skierowaliśmy się na trybuny, a ja wysłałam mojemu przyjacielowi smsa o naszym posiłku.
-W co grają?
-A w co mogą grać? Oczywiście, że piłka nożna
-To twój chłopak?- zapytał wskazując Simona, który właśnie wchodził na boisko i mordował nas wzrokiem.
-Nie.
-Właśnie morduje mnie wzrokiem, boje się.- wyszeptał chłopak na co się zaśmiałam.- Więc twoim chłopakiem jest ten przystojny blondyn?
-Też nie. Nie ma chłopaka. A ty? Masz chłopaka albo dziewczynę?
-Nope.
-W ogóle dlaczego przepisałeś się do nasz w środku roku?
-Rodzice dostali tu lepszą pracę, a ja w sumie nie za bardzo byłem akceptowany w swojej szkole.
-Czemu?- ciekawska ja się odezwała.- Jeśli oczywiście mogę wiedzieć.
-Jestem bi.
-Naprawdę?!
-Um, tak jakby przeszkadza ci to?
-Nie, nie to właśnie super.- w mojej głowie zrodził się już chytry plan.
-O twój przyjaciel idzie.
-Pizza, sałatka grecka i dwie cole jedna dietetyczna.
-Dziękuję kelnereczko.
-Widziałaś. Simon zaraz wykręci sobie głowę.
-Niech sobie wykręci, przynajmniej nie będę musiała się na niego patrzeć.
-Na tą piękną twarzyczkę. Na ten seksowny tyłeczek i umięśniony tors.
-Oh zamknij się.-położyłam mu rękę na twarzy, a on ją polizał.- Błee... Bez takich.
-Idziemy do kawiarni czy będziemy oglądać te seksowne tyłki.
-Idziemy na kawę! Już!- powiedziałam zakładając bluzę, a za sobą słyszałam chichot chłopaków.
______________
848 słów.
To ja!!!!!
Przepraszam za błędy.-Kinga
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro