25.
W sobotę podczas śniadania odebrałam telefon od Thomasa.
-Halo?- zapytałam, gdyż nie znałam numeru.
-Hej, Cat. Tu Thomas.
-Oo. Hej, co tam u ciebie?
-Dobrze. Pamiętasz jak mówiłaś, że zawsze mogę na siebie liczyć?- zmarszczyłam brwi, ale chłopak nie dał mi dokończyć.- Bo mam dzisiaj rozmowę o prace, a niema z kim zostawić Nick'a. Mogła byś się nim zająć tak przez
dwie góra trzy godziny?
-Um, pewnie Tom.
-Dzięki. Ratujesz mi tyłek. Będziemy o jedynastej.- rozłączył się nim mogłam się pożegnać.
Punkt jedynasta ktoś zapukał do moich drzwi. Za drewnianą powłoką stał Tom w garniturze i z dzieckiem na rękach.
-Hejka. Patrz Nicky to ciocia Cat. Jak kotek.
-Wiesz co dzięki.- zaśmiałam się, a mężczyzna postawił chłopca na podłodze.
-Dozgonne dzięki. Uważaj na niego, bo skubany szybko biega. Trzymaj torbę tam wszystko znajdziesz...
-Dobra leć, bo się spóźnisz poradzę sobie.- przerwałam mu.
-Okey. Nick, tatuś niedługo wróci. Papa.- młody pomachał rączką i z zainteresowaniem przechadzał się po mieszkaniu. Zamknęłam drzwi za szatynem i spojrzałam na to co spłodził.
-Daj rączkę cioci pójdziemy poszukać w piwnicy zabaweczek.- po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę jak pedofilsko to zabrzmiało.
O Legionie* jak dobrze, że jestem sama w domu.
Z piwnicy wygrzebaliśmy, Nick pająka i próbował go zjeść co było mega zabawne, a ja pudło z pluszakami, klockami i innymi rupieciami, które zaniosłam na górę.
-To co Nicky, budujemy wierzę.- chłopczyk zaklaskał w rączki i zaczął powoli układać je jeden na drugim. Po pół godzinie mieliśmy sporych rozmiarów wierzę. Wyciągnęłam telefon, aby nagrać i wysłać później Thomasowi, bo znając
jego zbiera filmy ze swoim synem.
-Pokaż Nicky ja budujesz.- malec położył ostatniego klocka na szczycie przez co zaczął klaskać i śmiać się.
-Bam!- krzyknął w pewnym momencie i nim zdążyłam się zorientowałam o co chodzi budowla z klocków poleciała do przodu rozsypując się. Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam się śmiać z chłopcem. Po sprzątnięciu bałaganu usadziłam go na kanapie włączając jakieś bajki. Sama zawędrowałam do kuchni aby przyrządzić mu papkę ze słoiczka jednocześnie zerkając czy dalej siedzi na kanapie.
-Nicky, patrz ciocia Cat ma amciu.- usiadłam obok malca na podłodze i zaczęłam go karmić. W pewnym momencie młody uznał za zabawne uderzenie rączką w miseczkę i wywrócenie jej zawartości na mnie. Po wykonaniu tej czynności śmiał się w najlepsze,
a ja wyglądałam jakby ktoś puścił pawian na moją koszulkę. Posadziłam Nick'a na kanapie i pobiegłam na górę się przebrać. Zdążyłam ściągnąć koszulkę gdy usłyszałam trzask drzwi frontowych, a później płacz.
Wystraszona pobiegłam do miejsca zbrodni. Tam ujrzałam Simona uciszającego Nick'a.
-Odsuń się od niego!- nie odwracając się wykonał moje polecenie. Podeszłam do malca i wzięłam go na ręce ten automatycznie wtulił się we mnie.
-Coś ty mu zrobił?
-Nic! Gdy wszedłem do domu on zaraz przybiegł i jak mnie zobaczył zaczął płakać.-tłumaczył się brunet. Podeszłam do niego i schyliłam się sięgając po torbę czułam jak jego wzrok wędruje na moje piersi.
-Oczy mam wyżej.- mężczyzna podniósł ręce w geście obronnym, a ja zwróciłam się do młodszego.- Chodź zmienimy pieluszkę.
Po przewinięciu chłopczyk zasną na chwilę, ale po dwudziestu minutach jego drzemki odebrał go Thomas wręczając mi kwiaty w podzięce. W późniejszym czasie zajmowałam się maluchem jeszcze dwa razy.
498 słów.
*Legion-diabeł
Drugi już dzisiaj ;).
Kinga.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro