Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

Gdy się budzę na zegarku wybija 12:30. Sięgam po telefon, który leży na szafce nocnej. Mam 3 nieodebrane połączenia i kilkadziesiąt wiadomości wszystko oczywiście od Ryana. Wysyłam mu szybkiego sms'a, że uczyłam się wczoraj do późna i po prostu zaspałam oraz mój adres informując żeby po swoim treningu przyniósł mi notatki z dzisiejszego dnia. Po skończonej czynności odkładam aparat na poprzednie miejsce i wstaję z łóżka. Po drodze do łazienki zgarniam czystą bieliznę i onesie z krową. Następnie zamykam drzwi wszystko kładę koło umywalki i rozbieram się. Wchodzę do kabiny i zmywam z siebie cały poprzedni dzień. Po prysznicu wycieram się i ubieram w mój strój.
W domu panuje cisza wszyscy są albo w szkole. Z szafki wyciągam płatki, łyżkę i miskę, a z lodówki mleko. Tobie sobie kawę, następnie tak przygotowane śniadanie niosę do salonu i wygodnie rozwalam się na kanapie chwytając pilot w rękę. Skaczę z kanału na kanał, aż w końcu zatrzymuję się na jakiejś powtórce Słodkiego Biznesu. W połowie odcinka słyszę trzask drzwi i rozmowę.
-Marika, odwołaj spotkanie z tym gościem o 14. Mam jeszcze do załatwienia kilka spraw na mieście. Dobrze do widzenia.- zakończył rozmowę i mijając mnie jak powietrze.
Nie lubię jak mnie ignoruje.
Poszłam do kuchni i kolejny raz nastawiłam wodę. Wyciągnęłam ulubiony kubek termiczny Edgara nasypałam kawy i zalałam gorącą wodą.
W lodówce znalazłam jeszcze sałatkę i kurczaka, którego podgrzałam. Wszystko zajęło mi około 15 minut, a Ed nie wyszedł ze swojego gabinetu. Zapakowałam wszystko to szarej papierowej torby. Po kolejnych pięciu minutach stwierdziłam, że zajrzę do jego gabinetu. Tam mój prawny opiekun przeszukiwał szuflady i książki jednocześnie krzycząc do telefonu o o dokumenty transakcji z Japończykami. Sfrustrowany zakończył rozmowę i usiadł w fotelu.
-Zrobiłam ci kawę i przekąskę jak byś zgłodniał.-odpowiedziała mi cisza.
-Możesz mnie przestać ignorować?- cisza kolejny raz.
Przeszłam za jego blat i z szuflady na samym dole wyciągnęłam całą teczkę z wszystkimi dokumentami.
-Proszę.-dalej cisza.-Nie ma za co szefie.-powiedziałam najbardziej chamsko i jadowicie jak potrafiłam.
-Catharine! - powiedział poważnym głosem, który zignorowałam. Trzasnęłam tymi pieprzonymi drzwiami od tego pieprzonego gabinetu. Słyszałam jak ponownie je otwiera i idzie za mną.
-Catharine! Stój!- powiedział.
-Nie jestem jakimś pieprzonym psem, którego sobie wytresowałeś! - oww zdecydowanie nadużywam słowa pieprzone.
-Cat! Nie zachowuj się jak dziecko!- skarcił mnie jak... dziecko!
-Właśnie, że będę! To, że moi rodzice zginęli nie upoważnia mnie do tego żebym była dorosła!- krzyknęłam i spojrzałam mu w oczy. -wczoraj całą noc i dzisiaj pół dnia mam poczucie, że to wszystko przezemnie, ba, ja przez całe życie taka mam. Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze, że to wszystko ten cały syf to jest moja pieprzona wina!- zakończyłam swój monolog. Nie chciałam żeby łzy opuściły moje oczy. Ed spojrzał na mnie i po prostu mnie przytulił.
-Przepraszam, Cat. Nie powinienem cię obwiniać za błędy rodziców.- powiedział.
-Przepraszam, że zachowywałam się jak rozpieszczony bachor i za to, że narażałam wczoraj moje życie i..., że nazwałam twój gang gównianym.- zaśmiałam się pod nosem i czułam, że Edgar też się śmieje. Odsunął mnie od siebie i z lekkim uśmiechem popatrzył mi w oczy.
-Ja i ONI jesteśmy z ciebie dumni.- odpowiedziałam mu uśmiechem.- To... co dałaś mi w tej papierowej torbie?
-Kawa, sałatka i kurczak.- odparłam z dumą. Szef pobiegł na górę po swoje rzeczy, następnie pożegnał się ze mną i znów zostałam sama. Zegarek wskazywał 20 minut po pierwszej. Z lodówki wyjęłam piersi i skrzydełka z kurczaka. Umyłam, następnie obkroiłam brzydkie elementy*. Doprawiłam solą, pieprzem i ziołami. Ziemniaki obrałam i pokroiłam w łódeczki, to samo zrobiłam z jabłkiem. Wszystko w rzuciłam do żaroodpornego naczynia i wstawiłam do piekarnika. Sprawdziłam zegarek, Ryan pojawi się tu za około 25 minut. I tak nie miałam co robić więc włączyłam sobie 27 sukienek i czekałam na przyjaciela.

Usłyszałam pukanie do drzwi, a z racji tego, że jestem leniwa krzyknęłam po prostu "otwarte". Już po chwili poczułam jak ktoś siada obok mnie i przerzuca rękę przez ramię.
-Siemka, Ray. - powiedziałam odwracając głowę i cmokając go w policzek.
-Hej.-powiedział chłopak, a później zaburczało mu w brzuchu. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni, nałożyłam obiad dla naszej dwójki i zaniosłam do salonu. Tam Ryan się już rozgościł i parodiował główną bohaterkę filmu. Po zobaczeniu mnie z jedzeniem udawał wzruszenie.
Gdy odniosłam naczynia do kuchni usłyszałam trzask drzwi, następnie w przedpokoju pojawił się Simon, a zaraz po nim z salonu przyszedł mój przyjaciel.
-Siema.- powiedzieli równocześnie z nutką zdziwienia.
-W kuchni masz obiad, a my idziemy do mnie.- powiedziałam przerywając z deka niezręczną ciszę.
Gdy byliśmy już u mnie Ryan rzucił się na łóżko, a ja stałam w oknie i paliłam papierosa.
-To mi wyjaśnisz czy to też zbyt skomplikowane?- zapytał z sarkazmem chłopak.
-Co mam ci wyjaśniać? Mój ojciec chrzestny to jego jakiś tam krewny i z racji tego, że Simon miał jakieś problemy ze współlokatorem wprowadził się do nas.- wzruszyłam ramionami.
-Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć?
-Nie wiem wczoraj się dopiero wprowadził.- zgasiłam papierosa. I odwróciłam się do chłopaka. Dalej leżał na łóżku z zaciekawieniem patrząc w sufit.
-Świecą się w nocy.- odwrócił głowę szukając potwierdzenia w swoich słowach. Kiwnęłam głową potwierdzając. - Ogółem fajny masz pokój i mega wygodne łóżko.- wtulił twarz w moją poduszkę by po chwili prawie wyskoczyć z miejsca spoczynku.
-Kuźwa! Obiecałem mamie pomóc w skręcaniu nowych mebli.- z roztargnieniem wyłożył notatki na biurko. Z szafy wyciągnęłam dresy i bluzę, które szybko na siebie włożyłam. Simon stal w drzwiach i dziwnie się na mnie patrzył.
-Podwiozę cię i też chcę pomóc.- uśmiechnęłam się do niego na co on odpowiedział mi tym samym i kiwnięciem głowy. Wzięłam tylko telefon oraz klucze. Założyliśmy trampki i poszliśmy do garażu. Był jeden problem miałam jeden kask, co prawda jeszcze jeden leżał na półce, ale nie mogę się nim rządzić. Dałam blondynowi swój i pojechaliśmy.
Tak oto popołudnie spędziliśmy na skręcaniu mebli do sypialni Pani Bones lub jak kazała mi mówić do siebie Laury.

_________________________________
978 słów

Chciałam zrobić lekki rozdział, a wyszedł mdły, sory.
Przepraszam za błędy~Kinga †


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro