1
Wiecie jak wyglądają te wszystkie dziewczyny, które rzucił chłopak w każdym filmie dla nastolatków? Dokładnie tak wyglądałam i czułam się stojąc sama na środku pustego parkingu w środku nocy. Oczy coraz bardziej piekły mnie od wypływającyh łez i trzęsłam się z zimna przez chłodne krople deszczu, moczące moją już i tak zbyt skąpą sukienkę.
Nie spodziewałam się, że akurat dzisiaj znajdę się w sytuacji, gdzie mój chłopak rzuci mnie i jeszcze zostawi na jakimś zadupiu w środku nocy, w deszczu i to w stanie dosyć mocnego upojenia alkoholowego.
Zrezygnowana wyjęłam powoli rozładowywujący się telefon i wybrałam numer do jedynej osoby, która mogłaby mi w tym momencie pomóc. Mojego brata. Hector pomimo faktu, że był rok starszy ode mnie, przenigdy nie ocenił żadnego z moich dość nieodpowiedzialnych zachowań i ku mojemu szczęściu, nigdy nie podkablował na mnie rodzicom.
Bez zbędnych rozmyśleń wybierałam numer i przyłożyłam telefon do ucha. Hector odebrał dopiero po piątym sygnale, przez co odetchnęłam z ulgą, bo zaczynałam tracić nadzieję, że odbierze.
- Eleni, jest trzecia rano.. - Usłyszałam jego zaspany głos w słuchawce. Przez zaćmiony umysł zupełnie wyleciało mi z głowy sprawdzenie godziny.
Przez jakiś czas nie byłam w stanie wypowiedzieć nawet słowa, bo głos zaczął mi się załamywać i plątał mi się język.
- Bo..bo parking i ja tu stoję i nie wiem gdzie jestem..Boję się, proszę przyjedź po mnie. - Powiedziałam to zupełnie bez ładu i składu.
Nie słyszałam odpowiedzi przez pierwsze kilka sekund, aż w końcu usłyszałam ciche westchnienie i odpowiedź.
- Wyślij mi swoją lokalizację, przyjadę po ciebie.
Pomimo płaczu, w tym momencie uśmiechnęłam się sama do siebie. Posłusznie wysłałam bratu lokalizację i się rozłączyłam. Właśnie w takich momentach byłam wdzięczna za to, że mam takiego brata.
Chwiejnym krokiem podeszłam do krawężnika i nachyliłam się, źeby usiąść. Na moje nieszczęście, przez za dużą ilość alkoholu zachwiałam się i niefortunnie upadłam kolanami na zimny chodnik.
Łzy znów napłynęły mi do oczu, kiedy poczułam piekący ból obu kolan. Powoli usiadłam na murku i spojrzałam na podarte kabaretki i zakrwawione kolana. Lepiej być nie mogło.
Zaczęłam się rozglądać za samochodem mojego brata i w końcu zauważyłam go w oddali. Odetchnęłam z ulgą. Jeśli ktokolwiek inny by mnie tu zobaczył, albo przejechałaby tędy policja i znalazłaby pijaną siedemnastolatkę z zakrwawionymi kolanami i całą zaryczaną, to od razu by mnie zgarnęli na komisariat i cyk, telefonik do rodziców, a wtedy już tak kolorowo by nie było. Nie dość, że zawsze okropnie faworyzują Hectora, więc wszystkie winy od zawsze spadały na mnie, to jeszcze jakby dowiedzieli się, że piłam alkohol, to byłoby już po mnie, ale na szczęście, nawet jeśli teraz by się dowiedzieli, to i tak są poza miastem, więc gówno mogliby mi zrobić.
Hector podjechał samochodem i uchylił szybę. Spojrzałam na niego i momentalnie zrobiło mi się głupio, że poprosiłam go, żeby przyjechał. Miał zaczerwienione oczy i był okropnie blady.
Wsiadłam do auta i zamknęłam drzwi. Od razu poczułam na sobie wzrok starszego brata.
- Możesz mi powiedzieć co robisz na tym zadupiu o trzeciej rano? - Jego ton głosu był lekko zirytowany, ale nie zdziwiło mnie to.
Nie wiedziałam jak mam mu wyjaśnić całą tę sytuację, bo co ja mu powiem? Że mój były już chłopak dobierał się do mnie, a ja tego nie chciałam, więc zwyzywał mnie od szmaty, zerwał ze mną i mnie tu zostawił?
- Leni, pytałem cię o coś. - Pomimo tego, że Hector był skupiony na jeździe, to i tak naciskał na odpowiedź.
Naprawdę nie chciałam mu tego mówić, ale żadno kłamstwo nie przychodziło mi do głowy. Nie miałam wyboru.
- Marcus mnie rzucił. - Zaczęłam niepewnie. - Już wracaliśmy do domu, a on próbował się do mnie przystawiać. Powiedziałam mu, że nie chcę, a on zaczął na mnie wrzeszczeć, wyzywać mnie i mnie zostawił.
Fort przez chwilę nie odzywał się ani słowem, ale widziałam, że moja opowieść wyraźnie podniosła mu ciśnienie, bo zaczął kurczowo ściskać kierownice.
- Zrobił ci coś? - Pokręciłam głową.
Jego reakcja ani trochę mnie nie zdziwiła. Hector zawsze był bardzo nadopiekuńczy wobec mnie, ale nigdy mi to specjalnie nie przeszkadzało.
Zatrzymaliśmy się pod domem i już po kilku minutach byliśmy w środku. Czułam, że jedyne czego mi teraz trzeba to położenia się w moim ciepłym łóżku.
Nawet nie zmywając makijażu i nie przebierając ubrań rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Nie czułam się smutna przez to co się stało. Tak naprawdę nie czułam już nic, oprócz błogości i spokoju, które najprawdopodobniej spowodowane były dużą ilością alkoholu.
Już byłam bliska zaśnięcia, gdy usłyszałam za sobą chrząknięcie brata.
- Co się mówi? - Ziewnął.
Leniwie otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuje.
Powiedziałam to słowo bardzo cicho, ale nie wiem dlaczego. Wstydziłam się mu podziękować? Bałam się? A może nie uważałam, że zasłużył na podziękowania.
Hectora usatysfakcjonowała moja odpowiedź i już miał wychodzić z pokoju, kiedy zatrzymałam go jeszcze na chwilę.
- Nie powiesz nic rodzicom? - Wiedziałam, że nie powie, ale wolałam się upewnić.
Brunet pokręcił głową z lekkim rozbawieniem.
- Nic nie powiem, ale to już twój ostatni taki wybryk. - Pogroził mi żartobliwie palcem i zamknął za sobą drzwi.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i znów schowałam twarz w poduszkę. Mogłam już spokojnie zasnąć, bez żadnej obawy, że rano będę miała przejebane.
Nie myślałam już o niczym i w błyskawicznym tempie zasnęłam, odcinając się od otaczającego mnie świata.
ꨄ
Obudziłam się z potwornym bólem głowy, co było znakiem, że więcej nie powinnam pić.
Z drugiego pokoju słyszałam dosyć głośną rozmowę, albo wcale nie była głośna, tylko mój skacowany umysł tak ją odbierał? Sama nie wiem.
Spojrzałam w dół i jęknęłam niezadowolona, gdy zobaczyłam, że wciąż mam na sobie ubrania z poprzedniego wieczoru.
Prawie zwymiotowałam, gdy poczułam, że moja sukienka jest przesiąknięta zapachem taniej wódki i papierosów.
Niechętnie podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Wrzuciłam moją sukienkę od razu do prania, bo gdyby jakiekolwiek pranie wciągnęłoby zapach alkoholu, moi rodzice od razu by zaczaili, że xoś jest nie tak.
Odkręciłam ciepłą wodę w prysznicu i powoli obmywałam się cała z tego paskudnego zapachu.
Gdy w końcu udało mi się zmyć z siebie ostry zapach, zawinęłam włosy w turban i już miałam okrywać swoje nagie ciało ręcznikiem, kiedy ktoś nagle wszedł do łazienki.
- O boże! Strasznie Przepraszam! - Usłyszałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro