~ Prolog ~
— Co!? — Młoda dziewczyna z niedowierzaniem spojrzała na starszą kobietę, nie mogąc wyjść z oburzenia.
— Tak... — Rzekła spokojnie Lysandra Black — Moja własna rodzina wbiła mi nóż prosto w serce.
Lysandra spojrzała ponownie na ruiny zamku, uświadamiając sobie, że właśnie rozdrapała swoje najgorsze i najbardziej bolesne rany.
— Co było dalej? — Zapytała dziewczyna również wbijając wzrok pozostałości zamku.
— Dalej? Było coraz gorzej — Odparła z goryczą Lysandra — Miało być tak pięknie, zaplanowałam już swoje życie, wiedziałam u kogo boku chcę je spędzić, a tamtego dnia, kiedy odebrano mi resztki własnej woli wszystko przepadło.
— Ale to chyba nie wszystko? Od tamtego dnia, aż do dzisiaj minęło kilka lat... — wtrąciła młoda czarownica, chcąc poznać dalszy przebieg tej historii.
— Kilka, długich, bolesnych lat moja droga, Eleanor — poprawiła ją kobieta, ponownie spoglądając przed siebie — W ciągu tych lat miałam jeden cel, którego się trzymałam. Jeden jedyny, którego niestety nie było mi dane zrealizować.
Eleanor spuściła głowę i chwyciła Lysandrę za dłoń, chcąc dodać jej przy tym otuchy.
— Nadeszły ciężkie czasy, niewyobrażalnie brutalne i przygnębiające... Potęga Voldemorta wzrastała. Dążył on do zapewnienia sobie nieśmiertelności. W niedługim czasie znalazł garstkę popleczników, zwanych później śmierciożercami. Niektórzy popierali jego działania podporządkowania świata mugoli czarodziejom z sobą na czele oraz zabicia czarodziejów pochodzenia mugolskiego, inni byli chciwi władzy, a jeszcze inni przyłączyli się do niego ze strachu. Voldemort uważał ich bardziej jako podwładnych niż przyjaciół. Swobodnie wykorzystywali Zaklęcia Niewybaczalne i zabijali bezlitośnie, bez wyjątku. Lord Voldemort wykorzystał największą słabość czarodziejskiego świata: planował przeciągnąć różne istoty i stworzenia na swoją stronę. Tamte wydarzenia przeszły do historii jako pierwsza wojna czarodziejów trwająca jedenaście długich lat...
Lysandra skończyła mówić po czym westchnęła głęboko.
— Moja dalsza historia rozpoczyna się w tym samym momencie co uprzednią zakończyłam.
Tym razem na twarzy kobiety nie zagościł uśmiech spowodowany pięknymi wspomnieniami. Nie wspominała już najpiękniejszych lat swojego życia.
Przywoływała do siebie momenty życia, w których była pozbawiona własnej woli.
Takie, gdzie każdy, następny dzień był nieustanną walką o przetrwanie.
W ciągu tych kilku lat straciła prawie wszystko, co było dla niej najważniejsze. Nieodwracalnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro