~ Epilog ~
Idąc wzdłuż ścieżki, Lysandra zastanawiała się jak przekaże Johnowi wieść o śmierci jego ojca. Wiedziała, iż ta informacja również złamie mu serce. Tak bardzo pragnął pełnej rodziny.
Teraz jednak musiała załatwić ostatnią, istotną dla siebie sprawę.
W oddali dostrzegła niewielki, jednorodzinny dom, otoczony bujną roślinnością.
Nagle drzwi od domu stanęły otworem i pojawiła się w nich Andromeda.
— Lyssie? — zapytała, ocierając łzy z twarzy po czym ruszyła biegiem w jej stronę.
Starsza siostra chwyciła ją w ramiona i łkając szepnęła:
— Wiedziałam, że w końcu wrócisz. Tak długo na Ciebie czekałam, siostrzyczko.
Lysandra pozwoliła łzom płynąć swobodnie po twarzy. Tak bardzo brakowało jej Andromedy.
Była jedną z najważniejszych dla niej osób. Jedyną, która nigdy się ode niej nie odwróciła.
Wyswobodziła się z uścisku starszej siostry po czym chwyciła jej dłonie.
— Wyglądasz straszne, Lyssie — rzekła Andromeda uśmiechając się blado — Słyszałam wielką nowinę. Voldemort zginął.
Lysandra kiwnęła delikatnie głową.
— Wejdź do środka, siostrzyczko — Zaproponowała Dromeda wskazując na dom — Mamy sobie wiele do opowiedzenia. Nimfadora powinna niedługo wrócić. Poczekamy na nią wspólnie...
Widząc wyraz twarzy Lysandry, Andromeda zamilkła.
Młodsza z sióstr stała przed starszą, nie mogąc zwalczyć rosnącej guli w gardle.
— Lyssie? — zapytała Andromeda nie kryjąc przerażenia — Co się stało?
Lysandra zamknęła oczy po czym wzięła głęboki oddech.
— Wielu poległo podczas tej bitwy — szepnęła chrapliwym głosem — Nauczyciele, uczniowie, członkowie Zakonu, Remus oraz...
Nie była w stanie przekazać siostrze tych strasznych wieści.
— Proszę. Powiedz mi.
— Twoja córka nie żyje. Bardzo mi przykro, Dromedo.
Andromeda zakryła sobie twarz dłońmi i zawyła głośno.
— Moja córeczka... najpierw Ted, teraz Dora.
Spojrzała na młodszą siostrę załzawionymi oczami po czym bez słowa obie rzuciły się sobie w ramiona.
Opłakiwały długie lata rozłąki, cierpienia jakie przyniosła ta wojna oraz ukochanych, których przyszło im stracić.
Wojna to czas, który przynosi wiele bólu z powodu rozstania z bliskimi, serią tragedii oraz śmiercią. W każdym, kto przeżył wojnę, trwale odciśnięte są w pamięci chwile z tamtego czasu. Wielu świadków takich wydarzeń przez długie lata nie jest w stanie dojść do siebie i zacząć szczęśliwie żyć. Ale o takich wydarzeniach nie można zapomnieć, ponieważ nawet w ciężkich chwilach zdarzały się piękne momenty, przynoszące ukojenie i nadzieję. Dla Lysandry Black był to John, który na nowo rozgrzał jej serce i zmotywował do walczenia o ich rodzinę.
Doświadczenie nauczyło ją, że miłość nie polega na tym, aby wzajemnie się sobie przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku.
Lysandra i Remus patrzyli w tym samym kierunku. W kierunku ich wspólnej przyszłości, która niestety nigdy nie nadeszła.
Z czasem najmłodsza z rodu Blacków będzie musiała uporać się z przeszłością by na nowo cieszyć się życiem.
Teraz zaś był czas na łzy i opłakiwanie bliskich.
I tak oto dwie siostry, stały we własnych objęciach, opłakując wszystkich, których straciły podczas tych lat. Jako jedne z ostatnich żyjących członków, Szlachetnego i Starożytnego rodu Blacków.
Cóż mogę rzec moi drodzy. Jestem wam dozgonnie wdzięczna na wytrwanie ze mną do końca tej książki. Wasze komentarze były niesamowicie motywujące do dalszego pisania. Jeśli mam być szczera to jest mi cholerne przykro, że nadszedł już czas na pożegnanie. Bardzo polubiłam Lysandrę oraz Remusa, toteż z przykrością żegnam się dzisiaj z nimi 🙁
A co wy uważacie o tej książce? Zarówno o „Lumos" jak i „Nox". Chętnie poczytam wasze odczucia w komentarzach ☺️
Dziękuję wam bardzo! Jesteście najlepsi ☺️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro