Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 56 ~

~ Stare dobre czasy ~


Patrzyłam na list, na którym moje łzy rozmywały atrament.

Pozwoliwszy sobie na przywołanie kilku wspomnień, toteż zamknęłam oczy po czym znalazłam się w pociągu Hogwart Express:

Szłam wąskim korytarzem mijając przedziały pełne uczniów, kiedy przez swoją nieuwagę nagle na kogoś wpadłam.

Oh, wybacz mi... zaczęłam lecz nagle urwałam To Ty!

Ciebie również miło widzieć, Lysandro.

Przede mną stał wysoki, blondwłosy Gryfon, który spoglądał na mnie z góry z lekkim rozbawieniem.

Zejdź mi z drogi, Lupin warknęłam, chcąc ominąć go jak najszybciej.

A gdzie proszę?

Prędzej wyskoczyłabym z pędzącego pociągu... mruknęłam pod nosem, siłując się z walizką.

Luniek, co tak długo?

Z przedziału obok usłyszałam głos mojego kuzyna Syriusza, który właśnie w tym momenie wyjrzał na korytarz:

Z kim Ty tam... Lysandra?

Syriusz zdziwił się widząc mnie z Remusem.

Oh, już nie dopowiadaj sobie, Syriuszu rzekłam wywracając teatralnie oczami Powiedz koledze aby się przesunął i ustąpił damie przejścia.

Na te słowa zarówno Remus, jak i Syriusz parsknęli śmiechem.

Damie!? Czy ja dobrze słyszałem?

Nagle za Syriuszem pojawił się James Potter, zanosząc się śmiechem.

Jeszcze jego tutaj brakowało... westchnęłam pod nosem.

Jęcząca Marta jest większą damą niż Ty, Lysandro powiedział rozbawiony Potter.

Idioci... warknęłam, zostawiając swoją walizkę na środku korytarza po czym przepychając się wyminęłam Remusa, chcąc jak najszybciej opuścić to towarzystwo.

Już idziesz? zapytał Syriusz udając smutnego.

Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie, nie mogąc wyjść z zaskoczenia, że mimo trudnych początków z czasem pokochałam tych Gryfonów.

— Nigdy nie odejdę, Łapo. — Szepnęłam cicho.

Następnie przeniosłam się myślami do imprezy u Puchonów z okazji święta duchów:

Impreza trwała w najlepsze.

Po wyjątkowo szybkim tańcu postanowiłam się nieco przewietrzyć.

Przeciskałam się przez tłumy uczniów chcąc dotrzeć do drzwi.

Na korytarzu również roiło się od uczniów, toteż radosnym krokiem ruszyłam schodami w górę.

Oparłam się o parapet i wdychając świeże powietrze patrzyłam na księżyc.

Znudziła Ci się już impreza?

Nagle koło mnie pojawił się Remus.

Chciałam trochę odsapnąć. Od tych tańców nie czuje nóg odparłam odwracając się w jego stronę.

Tak jak wtedy, kiedy rok temu spędziliśmy tę noc z duchami? —  zapytał Remus a na jego twarzy zagościł zawadiacki uśmiech.

Na samo wspomnienie tamtej nocy zrobiło mi się cieplej na sercu.

To była świetna impreza powiedziałam wzdychając tęsknie.

Remus odgarnął pasmo moich ciemnych włosów za ucho po czym pogładził mnie delikatnie dłonią po policzku.

Wyglądasz pięknie — szepnął.

Zaśmiałam się pod nosem.

Nie wiem czy było to spowodowane rześką, imprezową atmosferą czy świetnym humorem po kremowym piwie, ale wspięłam się na palce po czym złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.

Wracajmy zanim James i Syriusz zorientują się, że zniknąłeś — rzekłam odrywając się od jego ust.

Chłopak posłał mi uśmiech i wpatrując się w moje oczy, odpowiedział:

Myślę, że poradzą sobie beze mnie I objąwszy mnie w talii ponownie złączył nasze usta.

Głośna muzyka niosła się korytarzami Hogwartu, zachęcając wszystkich by dołączyli do świetnej imprezy, odbywającej się piętro niżej.

Ja zaś będąc w ramionach Remusa, wcale nie chciałam wracać. Wręcz przeciwnie, marzyłam by ten moment trwał jak najdłużej.

Zamknęłam oczy zagryzając boleśnie wargę. Zamiast przynosić mi ukojenie, owe wspomnienia jeszcze bardziej łamały mi serce i przypominały o bolesnej stracie.

Wstałam z łóżka i podchodząc do drzwi, przypomniałam sobie jeszcze jedną, piękną chwilę, podczas, której postanowiłam przestać ukrywać związek z Remusem. A było to po wyjątkowo, ciężkiej pełni, w której wiele się skomplikowało:

Do Wielkiej Sali wszedł Remus.

Gryfon nieco kuśtykał, miał obandażowaną prawą rękę oraz mnóstwo zadrapań na twarzy i szyi.

Wzięłam głęboki oddech po czym tępo ruszyłam w jego kierunku.

Chłopak nagle mnie dostrzegł i posłał mi dyskretny, delikatny uśmiech.

Wciąż szłam ku niemu, niczym w transie nie spuszczając z niego wzroku. Z każdym kolejnym krokiem znacznie przyśpieszałam aż nagle biegłam, nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi.

Bez zastanowienia rzuciłam się chłopakowi na szyję czując jak ogarnia mnie przeogromna ulga!

Łzy szczęścia płynęły po mojej twarzy kiedy spojrzałam w jego oczy.

Nie wiele myśląc przycisnęłam swoje usta do jego, a  przez Wielką Salę przeszły głośne odgłosy zaskoczenia.

Szepty i niedowierzanie odbijały się echem po pomieszczeniu lecz nie dbałam o to.

Remus żył. Był przy mnie. Obejmował mnie. Osoba, którą tak bardzo kochałam.

Ale teraz już go nie ma. Zostałam sama.

Wzięłam głęboki oddech, chcąc odpędzić gromadzące się w moich oczach łzy po czym otworzyłam drzwi od sypialni.

Podeszłam do Eleanor, wręczając jej kilka ubrań na zmianę i chwyciwszy swój płaszcz ruszyłam do drzwi wyjściowych.

— Dokąd idziesz? — zapytała Eleanor.

— Muszę jeszcze kogoś odwiedzić. Już dawno powinnam była to zrobić — odparłam i deportowałam się.



Postanowiłam jednak już dziś zakończyć to opowiadanie ☺️ Niedługo opublikuję epilog i niestety przyjdzie się nam pożegnać 😕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro