Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 52 ~

~ Hogwart w ogniu ~

— Gdzie jesteś? — mamrotałam pod nosem, przemierzając kolejny dziedziniec, na którym toczyła się zacięta walka.

Odbiłam dwa zaklęcia lecące w moim kierunku, jedno zaś minęło mnie i uderzyło w wielki posąg gargulca, roztrzaskując go na wiele kawałków.

— Tak trzymaj, Eleanor!

Usłyszałam go. Rozejrzałam się dookoła szukając właściciela owego głosu i dostrzegłam Remusa w towarzystwie ciemnowłosej dziewczyny, którą spotkałam w domu Syriusza.

— REMUS! — krzyknęłam do ukochanego, z ulgą widząc go całego i zdrowego.

Ruszyłam w jego stronę zrzucając dwóch Śmierciożerców nadlatujących na miotłach.

— Lys? — zapytał zaskoczony moim widokiem Remus.

Byłam już coraz bliżej, gdy nagle trzech Śmierciożerców zmaterializowało się między nami.

Bez wahania rzuciłam się do pojedynku, Remus i ciemnowłosa dziewczyna pokonali dwóch mężczyzn, ja zaś trzeciego. Z satysfakcją w oczach patrzyłam jak konają.

Dookoła było słychać jedynie krzyki i płacz. Świat wokół nas płonął.

Nagle kątem oka dostrzegłam czerwony błysk lecący w moją stronę i zanim zdążyłam zareagować Remus rzucił się do przodu, wyczarowując przede mną tarczę po czym obezwładnił napastnika.

Spojrzałam na ukochanego z miłością i wdzięcznością w oczach. Remus odwzajemnił moje spojrzenie, podszedł do mnie i szepnął:

— Czekałem na Ciebie tyle lat, Lysandro. Czekałbym nawet do końca życia by usłyszeć od Ciebie, że wciąż mnie kochasz.

Łzy szczęścia płynęły po mojej twarzy, kiedy wtuliłam się w jego tors.
Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Cieszyłam się jego ciepłem i miłością, która mimo upływu tylu lat wciąż nie zmalała.

Nareszcie go odzyskałam. Teraz mogłam wyjawić mu całą prawdę a następnie myśleć o wspólnej przyszłości. Przed oczami ujrzałam twarz Johna, cieszącego się na nasz widok.

— Oh, Remusie... — szepnęłam łkając w jego ramionach — Tak bardzo Cię ...

Nie było dane mi dokończyć. Poczułam jak wszystkie mięśnie Remusa się napinają po czym szarpnął mną do tyłu.

Uderzyłam łokciem w zimny bruk po czym spojrzałam pytająco na Remusa, który leżał na mnie całym swoim ciałem.

— Co się...? — zapytałam lecz nagle zamarłam.

Z oddali dobiegł do mnie przeraźliwy śmiech lecz on zupełnie mnie nie interesował.

Patrzyłam w oczy Remusa, które były puste, pozbawione jakichkolwiek emocji.

Po jego policzku spływała pojedyncza łza, a ja wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc zrozumieć co się właśnie wydarzyło.

Ręce zaczęły mi drżeć, powieki podrygiwać a łzy zamgliły mi oczy.

— Nie - szepnęłam w panice — Nie, nie, nie...Obudź się, kochanie. Proszę.

Remus jednak się nie poruszył.

Fala rozpaczy zalała moje serce. Krzyknęłam przeraźliwie w panice potrząsając Remusem.

— Tylko nie Ty! Błagam otwórz oczy! To ja, Twoja Lysandra. John czeka na nas w domu, musisz się obudzić!

Z mojego gardła wyrwał się głośny szloch. Położyłam swoją głowę na jego piersi z nadzieją, iż usłyszę bicie jego serca.

Na próżno. On odszedł.

Zalała mnie fala gniewu i rozpaczy. Podniosłam wzrok i dostrzegłam Dołohowa szczerzącego się do mnie triumfalnie.

— To za brak Twojej lojalności! — krzyknął triumfalnie Dołohow.

Patrzyłam na niego z żalem w oczach, wciąż klęcząc przy ciele ukochanego.

W mgnieniu oka deportowałam się za plecy Dołohowa i nim mężczyzna zdążył zareagować, syknęłam z nienawiścią celując w jego plecy:

Crucio.

Patrzyłam jak mężczyzna wije się z bólu, błagając o przebaczenie, którego nie byłam w stanie mu udzielić.

Dołohow krzyczał w niebogłosy, posyłając mi nieprzytomne, błagalne spojrzenie. Lecz nawet w tym momencie nie był w stanie pojąć, że cierpiałam bardziej niż on.

Avada Kedavra — szepnęłam kończąc jego tortury.

Z pustym, pozbawionym emocji wyrazem twarzy, ruszyłam ponownie ku Remusowi.

Czułam jak chwieje się na nogach, kiedy pokonywałam kolejne, mozolne kroki.

Z pustką w sercu patrzyłam na ciało Remusa. Na ciało mojego ukochanego, którego dopiero co odzyskałam.

Nagle drogę zastąpiła mi ciemnowłosa dziewczyna i celując we mnie różdżką warknęła ostrzegawczo:

— Nie zbliżaj się do niego! Bo Cię zabiję!

Spojrzałam tępo w jej stronę i odparłam ledwo słyszalnie:

— Chcę się tylko pożegnać.

— Pożegnać?! Jesteś Śmierciożercą! — ciemnowłosa nie ustępowała.

— Nie z własnej woli, dziecko. Każdy w życiu popełnia błędy. Niestety dla mnie jest już za późno by je naprawić — Łzy płynęły po mojej twarzy, kiedy wyminęłam ją i uklękłam przy Remusie.

Dziewczyna stała za mną, bacznie mi się przyglądając.

Odgarnęłam włosy z czoła ukochanego po czym powiedziała drżącym głosem:

— Tak mi przykro... Nie tak to miało się potoczyć. Nie zdążyłam Ci jeszcze wszystkiego powiedzieć — złożyłam na jego czole delikatny pocałunek ,czując jak łzy palą mnie w gardle.

Podniosłam wzrok i ujrzałam ruiny Hogwartu, miejsca, w którym się poznaliśmy i pokochaliśmy. Z tym miejscem wiązały się moje najpiękniejsze wspomnienia.

Podniosłam się na nogi i spojrzałam na ciemnowłosą dziewczynę, po której twarzy płynęły łzy.

Moją twarz wykrzywiał grymas bólu i rozpaczy.

Expulso! — wycelowałam w Śmierciożercę zbliżającego się w naszą stronę.

Młoda dziewczyna spojrzała za siebie po czym zerknąwszy na mnie rzekła:

— Dziękuję.

Posłałam jej blady uśmiech i szepnęłam:

— Uważaj na siebie, moja droga. Zostań przy tych, których kochasz — ponownie spojrzałam na ciało Remusa — Ponieważ potem może być już za późno.

Z nieznośnym bólem, ciążącym mi na sercu, ruszyłam przed siebie w stronę kamiennego mostu.

Nie chciałam już walczyć. Nie miałam dla kogo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro