~ 37 ~
~ Nora ~
— To jakiś obłęd! — krzyknęła rozżalona Narcyza, przechadzając się nerwowo po salonie — Lucjusz trafił do Azkabanu, a teraz Czarny Pan wybrał Dracona by wypełnił jakieś zadanie!
Patrzyłam na roztrzęsioną siostrę, która była bliska płaczu.
— Bella mówi, że powinnam być dumna, iż Czarny Pan wybrał mojego syna. Na Merlina, to jeszcze dziecko!
Siostra usiadła koło mnie i chwyciwszy mnie za ręce szepnęła roztrzęsionym głosem:
— Żałuję, Lyssie. Tak bardzo wszystkiego żałuję! Już za późno. Mojemu synowi może grozić niebezpieczeństwo, a ja nic nie mogę na to poradzić.
Przytuliłam siostrę po czym szepnęłam:
— Wszystko będzie dobrze, Cyziu. Nie pozwolę by Draconowi coś się stało.
Narcyza wydała krótki jęk i gorzko zapłakała w moich ramionach.
Tego dnia zjawiła się u mnie Bellatrix.
— Idziesz z nami — oznajmiła chłodno.
Za moją siostrą stał niejaki Fenrir Greyback. Na jego widok aż przeszły mnie ciarki.
— O co chodzi? — zapytałam — Jest już późno...
— Nie ma czasu na wyjaśnienia.
I chwyciwszy moją dłoń, deportowała nas na pole.
Rozejrzałam się dookoła zastanawiając się gdzie jesteśmy oraz co tutaj robimy, gdy z daleka dostrzegłam duży, lecz zaniedbany dom, w którym świeciły się światła.
— Spokojnie, siostrzyczko — szepnęła Bella — Chcemy ich tylko nastraszyć.
Ruszyłam za siostrą w stronę domu, co rusz nerwowo zerkając na Fenrira.
— Poczekaj na mój sygnał — oznajmiła Bellatrix i wraz z Fenrirem ruszyli przed siebie by okrążyć dom.
Stałam samotnie w zupełnej ciemności, obawiając się zamiarów siostry, kiedy nagle dostrzegłam w oknie na parterze dwie postacie.
Ujrzałam śliczną, młodą dziewczynę w towarzystwie wysokiego, rudowłosego chłopaka, którzy czule spoglądali sobie w oczy.
Było Boże Narodzenie, a dwójka młodych zakochanych spędzała ten piękny czas w towarzystwie najbliższych.
Nie mogłam pozwolić by moja siostra to zniszczyła.
Bez zastanowienia deportowałam się do Belli.
Huk jaki zazwyczaj towarzyszył deportacji, zapewne zaalarmował młodą parę o obecności intruzów.
— Coś Ty zrobiła? — warknęła na mnie siostra — Teraz wiedzą, że tu jesteśmy.
— Wybacz, Bello — odparłam bez cienia skruchy.
Siostra posłała mi ostrzegawcze spojrzenie po czym dała znać Fenrirowi, że zabawa skończona.
Z ulgą deportowałam się pod dom, ciesząc się w duchu, że takim drobnym gestem, uratowałam komuś ten magiczny, świąteczny wieczór.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro