~ 36 ~
~ Era Huncwotów ~
Leżałam na łóżku, tonąc we własnych łzach i spoglądając na zdjęcie zrobione za czasów szkolnych.
Na zdjęciu byłam ja w objęciach Remusa, obok nas stali uśmiechnięci James i Lily, a tuż przy nich Syriusz zalotnie uśmiechając się do zdjęcia.
— Zostaliśmy tylko my... — szepnęłam spoglądając na siebie i Remusa.
Z radością pozwoliłam sobie przywołać tamto piękne wspomnienie:
Wraz z Remusem, Jamesem, Syriuszem, Peterem oraz Lily spędzaliśmy słoneczny, zimowy dzień w Hogsmeade.
— Luniek! — krzyknął Syriusz stojąc przed Miodowym Królestwem — Spójrz! Nowy smak Twojej ulubionej czekolady.
Remus ruszył ku Syriuszowi po czym oznajmił z powagą:
— Nie wiem jak wy, ale muszę na chwilę wejść do środka.
— Cały Remus — powiedział James — Jedyne co szczerze go uszczęśliwia to dobra czekolada oraz samotne spotkania z naszą uroczą Lysandrą.
Wywróciłam teatralnie oczami na te słowa, podeszłam do Remusa i oznajmiłam:
— Poczekamy na Ciebie na zewnątrz, kochanie — pocałowałam chłopaka w policzek i patrzyłam jak wchodzi do Miodowego Królestwa by wydać fortunę na czekolady.
Kiedy Remus ponownie do nas dołączył, udaliśmy się wspólnie do pubu Pod Trzema Miotłami na kremowe piwo.
Zajęliśmy stolik w rogu pubu, ciesząc się wiszącymi dookoła świątecznymi ozdobami.
— Uwielbiam święta — oznajmiła rozmarzona Lily — Wyjątkowo magiczny czas w roku.
— Dla nas, czarodziejów, cały rok jest magiczny — wtrącił zawadiacko James na co Lily pokręciła głową z delikatnym uśmiechem.
— Proszę bardzo! — Syriusz położył na stole kufle z kremowym piwem po czym uniósł swój kufel i rzekł radośnie — Toast za nas! Za nierozłącznych, wspaniałych przyjaciół, za którymi Hogwart będzie tęsknić!
Dołączyliśmy się do toastu i wznosząc wysoko kufle krzyknęliśmy wspólnie:
— Za nas!
Przywołanie tego wspomnienia było miłą odskocznią od rzeczywistości.
Czasami miałam ochotę zatracić się w przeszłości i zapomnieć o teraźniejszości.
Niestety, miałam swoje obowiązki oraz niedokończone sprawy, które musiałam zakończyć zanim będzie za późno.
Wracanie do szkolnych lat jedynie utwierdzało mnie w postanowieniu, że muszę zrobić wszystko by pomścić swoich przyjaciół.
Przyjaciół, których brutalnie pozbawiono życia i możliwości budowania pięknej przyszłości.
Zasłużyli na cudowne i długie życie.
Codziennie przed snem powtarzałam ich imiona:
John, Remus, Syriusz, Lily, James, Andromeda, Alicja, Frank, Nesta...
By nie zapomnieć o co walczę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro