Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 24 ~

~ Ucieczka ~


Kroczyłam przez Ulicę Pokątną z Johnem u boku.

— Czego Ci jeszcze potrzeba, kochanie? — zapytałam syna.

— Książek i nowego kociołka.

— W takim razie chodźmy najpierw do księgarni.

— Mam nadzieję, że w tym roku przydzielą nam jakiegoś normalnego nauczyciela od Obrony Przed Czarną Magią. Profesor Lockhart ponoć postradał zmysły! — powiedział John chichocząc pod nosem.

Uśmiechnęłam się do syna i otwierając drzwi od księgarni moją uwagę przykuło ogłoszenie wiszące na ścianie.

Zerknęłam na nie kątem oka i zamarłam.

Czy widziałeś tego czarodzieja?"

Na plakacie widniała rozwścieczona twarz Syriusza.

— Na Merlina... — szepnęłam opierając się o najbliższą ścianę.

— Mamo, czy wszystko w porządku?

John podążył za moim wzrokiem a na jego twarzy pojawiła się dekoncentracja.

— Czy to wujek Syriusz?

Kiedyś opowiedziałam Johnowi, że jego wujek jest wspaniałym człowiekiem, który niesprawiedliwie trafił do Azkabanu.

— Tak, kochanie — odparłam ciężko — Właśnie uciekł z Azkabanu.

Ucieczka Syriusza wywołała wielkie zamieszanie. Jego portret wisiał na każdym rogu, mugoli ostrzegano o niebezpiecznym mordercy, który wyszedł na wolność, a Ministerstwo Magii aż drżało z wściekłości i lęku.

Siedziałam akurat w swoim biurze w Ministerstwie, kiedy otrzymałam list.

„ Szanowna Pani Crouch,

Proszę stawić się w Hogwarcie najszybciej jak to będzie możliwe.

Z poważaniem, Albus Dumbledore"

Serce zabiło mi mocniej.
Zapewne miało to związek z Johnem.

Czy coś mu się stało?

Nie pozwoliłam złym myślom zaprzątać sobie głowy.

Chwyciłam swoją torebkę po czym ruszyłam w stronę kominka.

Wzięłam w garść proszek Fiuu po czym w mgnieniu oka znalazłam się w gabinecie dyrektora Hogwartu.

— Witaj, Lysandro — powitał mnie Albus Dumbledore.

— Dzień dobry. Czy coś się stało Johnowi? Gdzie on teraz jest? — zapytałam szybko.

— Spokojnie. John jest cały i zdrowy — odetchnęłam z ulgą — Czeka na Ciebie gabinecie profesora od Obrony Przed Czarną Magią.

— Dobrze, dziękuje. Do zobaczenia — pożegnałam się z dyrektorem i szybko ruszyłam w stronę drzwi.

Przemierzając korytarze Hogwartu zastanawiałam się co takiego zrobił John, że wezwano mnie do szkoły.

Ubliżał komuś?
Obraził nowego profesora?
Wdał się z bójkę?

Nagle moje myśli przerwała głośna rozmowa za rogiem.

— Już nie mogę się doczekać aż wasz wielki przyjaciel wyleci z tej szkoły.

Rozpoznałam ten głos. To był Draco.

— Odwal się, Malfoy.

— Nie tak ostro, Potter.

Potter?

Wyszłam zza rogu i dostrzegłam Dracona w towarzystwie dwóch krępych chłopców, stojących na wprost chudego, ciemnowłosego chłopca.

Na Merlina, wygląda jak James...

Poczułam jak robi mi się ciepło na sercu i łzy wzruszenia stanęły mi w oczach.

Szybko jednak przegonił je Draco.

— Ty i Twoi żałośni przyjaciele pożałujecie...

— Draco! — krzyknęłam podchodząc do siostrzeńca.

— Ciocia Lysandra? — zapytał zaskoczony chłopiec — Co Ty tutaj robisz?

— Jestem zniesmaczona Twoim zachowaniem — odparłam twardo posyłając mu karcące spojrzenie.

Draco zalał się rumieńcem i kiwnął głową na swoich kolegów i wymamrotał pod nosem:

— Chodźmy już.

Patrzyłam jak siostrzeniec i jego krępi koledzy znikają za rogiem po czym zwróciłam się do Harry'ego.

Przyjrzałam się mu uważnie, zwracając szczególną uwagę na jego oczy. Były takie same jak miała Lily.

— Miło mi Cię poznać, Harry — powiedziałam wyciągając dłoń ku chłopcu.

Harry uścisnął moją dłoń pytając:

— Skąd Pani mnie zna?

— Przyjaźniłam się z Twoimi rodzicami, a Ty wyglądasz zupełnie jak Twój tata.

Na wspomnienie rodziców Harry zmarszczył delikatnie brwi i rzekł:

— Bardzo miło mi Panią poznać.

— Harry!

Zza rogu wypadli rudowłosy, wysoki chłopiec oraz dziewczynka o bujnych, kręconych włosach.

— Gdzieś Ty się podziewał? Minęliśmy po drodze Malfoy'a... — zaczęła dziewczynka lecz zerknąwszy na mnie, przerwała.

— Na mnie już czas — oznajmiłam uśmiechając się do Harry'ego i jego przyjaciół.

— Dziękuję za pomoc — Rzekł Harry posyłając mi wdzięczny uśmiech.

— Ależ nie ma za co. Mój siostrzeniec potrafi być wyjątkowo irytujący.

Harry zrobił dwa kroki w tył chcąc dołączyć do swoich przyjaciół, gdy nagle dodałam:

— Miałeś wspaniałych rodziców. Byli cudownymi przyjaciółmi.

— Dziękuję — rzekł po czym pomachał mi na pożegnanie i ruszył za przyjaciółmi.

Wpatrywałam się przez chwilę w Harry'ego a uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

Ruszyłam korytarzem i nim się spostrzegłam, stanęłam przed drzwiami klasy Obrony Przed Czarną Magią.

Wzięłam głęboki oddech po czym chwyciłam za klamkę.

W sali czekał na mnie John a obok niego stał tyłem do drzwi jakiś mężczyzna

— Dzień dobry, jestem mamą Johna... — zaczęłam niepewnie lecz nagle mężczyzna odwrócił się, a ja zamarłam.

— Witaj, Lysandro — powitał mnie poważnie mężczyzna.

— Remus... — szepnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro